Zawada o katastrofie smoleńskiej: „Wina z pilotów powinna być częściowo zdjęta”

zadaA

Ujawnione kilka dni temu stenogramy nagrań ostatnich minut lotu Tupolewa do Smoleńska zdejmują ciężar winy z pilotów. – Już sama obecność Dowódcy Sił Zbrojnych w kokpicie mogła mieć wpływ na decyzje pilotów – powiedział w Radiu Gdańsk pilot i ekspert lotniczy Robert Zawada. Autor książki „Związane skrzydła” i bloger Radia Gdańsk był gościem Rozmowy Kontrolowanej prowadzonej przez Agnieszkę Michajłow. – Na decyzje pilota działały różne czynniki, jednym z tych czynników była obecność w kokpicie Dowódcy Sił Powietrznych (gen. Andrzeja Błasika – przyp. red.). Innym z tych czynników była pewnie świadomość podejmowanych wcześniej różnych decyzji i oskarżenia pilotów, że nie chcą gdzieś lądować i są tchórzami. Taka była specyfika lotów w tym pułku (36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego – przyp. red.) – powiedział Robert Zawada.

W tym pułku trzeba było latać z różnymi ludźmi, najczęściej z takimi, którzy na lotnictwie się nie znają, ale mają bardzo wielkie wymagania i niezdrowe ambicje. Wiadomo, że tych pilotów traktowano różnie i oni musieli się do tego wszystkiego dostosowywać, co na pewno miało wpływ na podjęcie takich decyzji (jak w czasie lądowania w Smoleńsku – przyp. red.).

Kilka dni temu ujawniono na nowo odczytane zapisy z nagrań z czarnych skrzynek, które rejestrują to, co dzieje się w kokpicie. – Jeśli chodzi o wojnę polityczną, to te nowe odczyty dają niewiele. Wierzący w teorie spiskowe i tak będą wierzyć w teorie spiskowe. Ci, którzy wiedzą co stało się na prawdę, będą wiedzieć. Natomiast najważniejsze z tych nowych odczytów, o ile to się potwierdzi, jest to, że ta załoga będzie odciążona od całkowitej winy. Jeżeli była wywierana presja przez kogokolwiek, w tym przypadku Dowódcę Sił Powietrznych, to wina z tej załogi w jakimś stopniu powinna być zdjęta – podkreślił pilot.

Zdaniem eksperta lotniczego skandaliczne jest trwające pięć lat odczytywanie danych z czarnych skrzynek. – Jestem zdziwiony, że trwało to tak długo. To jest skandal.

Gość Radia Gdańsk zwrócił uwagę, że pojawiały się już opinie, że w kokpicie był gen. Błasik, potem się z tego wycofywano. – Tu chyba chodzi o jakąś sprawę polityczną. Natomiast znam pilotów, którzy mieli dostęp do tych taśm, słuchali je poza komisją (Komisją Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której pracami kierował minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller – przyp. red.). Oni od razu twierdzili, że tam jest dużo więcej niż biegłym komisji udało się odczytać. Nie wiem kto był biegłym, kto te taśmy odsłuchiwał. Z tego co słyszałem, to nie był nikt związany z lotnictwem i być może tu jest „pies pogrzebany”. Takie taśmy powinni odsłuchiwać ludzie, którzy na co dzień na uszach hełmy i nauszniki. Godziny dziennie spędzają na odsłuchiwaniu korespondencji lotniczych, tego co się dzieje w kabinie. To jest zupełnie inna specyfika, nie tylko rozmów, nie tylko żargonu, ale również trzasków i innych dźwięków.

Robert Zawada podkreślił, że część pilotów, która słuchała tego co działo się w kokpicie prezydenckiego samolotu, nie miała wątpliwości, że był tam gen. Andrzej Błasik. – Komisja Millera nabrała takich wątpliwości z niewiadomych mi przyczyn. Ale być może do raportu końcowego komisji ta wiadomość była zbędna, a żeby nie rozpętać burzy ktoś się z tego wycofał. Moim zdaniem nowe ustalenia, które przedstawił RMF są wiarygodne. Ciekaw jestem co się wydarzy w tej chwili.

marz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj