Komunikacja, budownictwo i bezpieczeństwo. Komisarz o priorytetach gminy Pruszcz Gdański

(fot. Weronika Chmielowiec)

Przełom, zmiana kursu czy kontynuacja – jaka będzie polityka pełniącej obowiązki wójta gminy Pruszcz Gdański? Jak poradzić sobie z gwałtownym rozwojem coraz odleglejszych obszarów? Czy jest szansa na poprawę kluczowych aspektów, jak komunikacja i infrastruktura drogowa? Co z projektem ulicy Leśnej w Straszynie? W audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” Bartosz Stracewski spytał o to Weronikę Chmielowiec, komisarza gminy Pruszcz Gdański.

Chmielowiec ma świadomość tego, że poważnym problemem Pruszcza Gdańskiego są korki. – To na pewno jest do poprawy. Zachęcenie mieszkańców do tego, by korzystali z komunikacji ogólnodostępnej, jest świetnym rozwiązaniem problemu korków, chociaż zdaję sobie sprawę, że to nie jest jedyny sposób na to, żeby te korki rozluźnić, żeby tę sytuacje rozwiązać. SKM-ka byłaby marzeniem dla mieszkańców; myślę, że bardzo pomogłaby w rozluźnieniu korków. Jednak głównym tematem, który przewija się od wielu lat, jest przebudowa węzła w Straszynie, ale także budowa alternatywnych dróg wyjazdów z takich miejscowości, jak właśnie Straszyn czy Rotmanka w stronę Gdańska, dlatego że wąskie gardła nawet po przebudowaniu takiego węzła nie pozwolą na to, żeby do tego węzła w ogóle dojechać, więc trzeba iść wielotorowo – podkreślała.

Rozmówczyni Bartosza Stracewskiego powtórzyła, że w walce z korkami trzeba sięgać po różne rozwiązania. – SKM-ka czy PKM-ka byłaby idealnym rozwiązaniem, ale myślę, że to musi iść wielotorowo i nie ma jednego rozwiązania, które spowodowałoby, że tych korków by nie było. Mało tego, w ogóle nie ma takiego rozwiązania na świecie, żeby pozbyć się korków całkowicie, i jestem tego świadoma. Jeśli ktoś obiecuje absolutne odkorkowanie, to znaczy, że mówi o rzeczach, które nie mają prawa się wydarzyć – zaznaczyła.

Komisarz Pruszcza Gdańskiego przyznała, że budownictwo społeczne nie jest na wystarczającym poziomie. – To problem chyba wszystkich tak zwanych sypialni dużych miast, bo budują się potężne osiedla, blokowiska, a infrastruktura często za tym nie idzie, a wręcz nie nadąża w przypadku miejscowości, w której jeszcze 10 czy 15 lat temu mieszkało 700 osób, a teraz mieszka ich 5000. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo na tych terenach, to myślę, że najlepszym pomysłem byłoby to, o czym rozmawiałam z mieszkańcami oraz wójtem gminy Kolbudy, czyli wybudowanie wspólnego komisariatu policji dla dwóch gmin i tym samym czterech miejscowości: dwóch z gminy Kolbudy, czyli Kowal i Jankowa, oraz dwóch z gminy Pruszcz Gdański, czyli Borkowa i Straszyna, bo jesteśmy połączeni kładką nad obwodnicą właśnie przez Jankowo i miałoby to naprawdę duży wpływ na nasze bezpieczeństwo: policja dojeżdżałaby na interwencje o wiele szybciej niż z Pruszcza (podlegamy pod tę miejscowość). Myślę, że to byłaby inwestycja, która realnie przełożyłaby się faktycznie na bezpieczeństwo mieszkańców – stwierdziła.

Chmielowiec wyraziła radość z tego, że nie było jednak mocno dzielących kwestii. – Na pewno, jak w każdej gminie, są tematy tak zwane dyskusyjne, które dzieliły. Nie zgadzaliśmy się na przykład z radnymi z innej miejscowości na jakąś inwestycję, bo uważaliśmy, że inna jest ważniejsza, że ma wyższy priorytet i tak dalej, ale nie doszukiwałabym się zero-jedynkowych spraw. Oczywiście czasem jest tak, że dla mieszkańca sprawa jest zero-jedynkowa: on chce drogę czy chodnik, a na przykład radni twierdzą, że najpierw trzeba pobudować inną drogę, która ma już na przykład projekt, więc żeby nie wygasło pozwolenie na budowę, należy najpierw zająć się właśnie takim a nie innym zadaniem. Myślę jednak, że zero-jedynkowych spraw tutaj nie ma, i dobrze, bo to otwiera też pole do dyskusji, możemy rozmawiać na temat tego, co jest ważne, wysłuchiwać mieszkańców, sołtysów i dyskutować ze zdaniem radnych. Wydaje mi się, że jest to wtedy z zyskiem dla wszystkich stron, bo na przykład wspólnie uzgadniamy kolejność wykonywania inwestycji – zauważyła.

W pełnieniu funkcji komisarza gminy Pruszcz Gdański Weronice Chmielowiec pomoże wieloletnie doświadczenie samorządowe. – Byłam sołtysem w 2011 roku, a potem przez dziewięć lat byłam radną, więc myślę, że nie jest to szybka ścieżka, ale dla mnie to jest bogactwo doświadczeń; tak naprawdę poznałam tę gminę od samego dołu przez to, że miałam kontakt z mieszkańcami jako sołtys, a później jako radna, więc pomalutku wspinałam się po drabinie wiedzy samorządowej, a oczywiście nie jest to proste. Jeśli chodzi o słuchanie sołtysów, bywa różnie. Jak ja byłam sołtysem, też tak bywało. To też kwestia tego, jak się rozmawia; zamierzam spotkać się z sołtysami już niedługo, zorganizować spotkanie, chociaż nie jestem w stanie w ciągu kilku dni zorganizować spotkań ze wszystkimi w gminie – zastrzegła.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj