Współczesne jedzenie jest jakościowo gorsze, ale tańsze. Przyczyną ekonomia i wygoda

(fot. Radio Gdańsk)

Gościem audycji „Gotuj się na weekend” był zwierzęcy humanista, miłośnik tego, co stare, dobre i sprawdzone, propagator dotwarzania tego, co zaginione i Don Kichot, który marzy o tym, żeby lud zawrócić z nad przepaści, żeby zaczął jeść normalnie. Magda Szpiner rozmawiała z Arkadiuszem Onaschem – właścicielem restauracji Winne Grono. 

Z badań wynika, że połowa ras występujących w Europie na początku XX w. wymarła, a obecnie, następne 30 procent jest zagrożonych wyginięciem. Czy to oznacza, że nasi dziadkowie i rodzice mogli jeść zupełnie co innego niż jemy my, kupując np. schabowego?

– Oczywiście, że tak. Przede wszystkim, nie tylko schabowego, ale wiele innych rzeczy. Tak naprawdę, krowy czarno-białe, które znamy, tzw. holenderki, pojawiły się całkiem niedawno. Wcześniej, w okresie międzywojennym, 75 procent stanowiło bydło czerwone rasy polskiej starego typu. Resztę stanowiły krowy polskie czerwono-białe. To mleko było inne, te sery były inne, to masło było inne. Ta inność polegała przede wszystkim na tym, że zwierzęta były hodowane w sposób naturalny, czyli żywiły się na polu. Oprócz tego, w okresie zimowym dostawały inne pasze. Teraz większość krów w ogóle nie widzi pola, a karmione są z paczki. Nie tylko ekonomia spowodowała taki stan rzeczy, do tego dochodzi również wygoda, mniejsza czasochłonność, mniejsza troskliwość. Jest mnóstwo takich rzeczy, które sprawiają, że jedzenie dzisiaj mamy jakościowo gorsze, natomiast tańsze – tłumaczył Onasch.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj