Rynek zmaga się z brakiem pracowników. „Każdy liczy na napływ siły roboczej z zewnątrz”

Dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują na niskie bezrobocie w lipcu, wynoszące zaledwie 4,9 procent. Czy mimo wszechobecnego kryzysu na świecie rynek polski ma się dobrze? O tym Iwona Wysocka rozmawiała z Grzegorzem Pellowskim, trójmiejskim przedsiębiorcą, piekarzem i mistrzem cukiernictwa oraz Adamem Protasiukiem, wiceprezesem Regionalnej Izby Gospodarczej Pomorza.

– Cały czas przedsiębiorstwa mają deficyt, jeśli chodzi o zatrudnienie pracowników. To sytuacja ciągnąca się od wielu lat, która nie dotyczy tylko gospodarki polskiej, ale całej Unii Europejskiej. Te wskaźniki trzeba rozpatrywać w kontekście tego, że jest problem, czyli brak dostępu siły roboczej do gospodarki. Mamy do czynienia z pracownikami, którzy wyjechali na wojnę na Ukrainie. To istotny brak na rynku pracy. Kobiety z Ukrainy przyjechały tu w celu zadbania o rodzinę, a nie poszukiwania pracy. To się nie kompensuje. Cały czas przedsiębiorcy poszukują na rynku siły roboczej dostosowanej do potrzeb – zaznaczył Protasiuk.

– Proces braku pracowników trwa latami. Wiemy doskonale, że rąk brakuje w całej Europie, w Polsce też. Żadne państwo nie ma pomysłu, jak walczyć z tym problemem. Każdy liczy na napływ siły roboczej z zewnątrz. Polska jakoś sobie radzi. Wojna na Ukrainie niweluje ten brak. Ale co będzie, jak wojna się skończy? Jak Ukraińcy wyjadą? W Polsce zapali się ogromny problem. Nasze państwo będzie na tym cierpiało, głównie przemysł. Nie będziemy sobie radzić ze wzrostami. Trzeba myśleć o przyszłości i o tym, jak sobie dać radę, gdy tych ludzi zabraknie – podkreślał Pellowski.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj