Mija 5 lat od śmierci Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska. Przypominamy okoliczności zamachu

(Fot. Anna Rezulak / KFP)

Trudno w to uwierzyć, ale w najbliższych dniach minie pięć lat od zamachu na prezydenta Gdańska. Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem 13 stycznia 2019 roku, na scenie w centrum miasta. Odbywał się tam koncert finałowy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Stefan Wilmont zadał mu trzy ciosy nożem. Prezydent zmarł dzień później w szpitalu. W „Magazynie Kryminalnym” przypomnieliśmy te dramatyczne chwile.

13 stycznia 2019 r. w trakcie trwającego w Gdańsku finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ówczesny prezydent Gdańska, 53-letni Paweł Adamowicz, zwrócił się do zebranych na Targu Węglowym: „To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani, Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie”. Dodał wówczas, że „Gdańsk jest szczodry. Gdańsk dzieli się dobrem. Gdańsk chce być miastem solidarności”.

Sprawcą zamachu na prezydenta Gdańska okazał się 27-letni Stefan W., który miesiąc przed atakiem na Adamowicza wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał karę 5,5 roku pozbawienia wolności za rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Mężczyzna wtargnął do czterech placówek bankowych. Zrabowane przez niego kwoty nie były wysokie: od 2,5 tys. do 6,8 tys. zł. Pieniądze te mężczyzna wydawał, jak sam mówił, „na taksówki, jedzenie i kasyno”.

Po zatrzymaniu Stefana W. prokuratura postawiła mu zarzuty, a sąd zastosował wobec niego tymczasowy areszt. W grudniu 2021 r., po trwającym prawie trzy lata śledztwie, prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W.

Według prokuratury oskarżony obu przestępstw dopuścił się w warunkach powrotu do przestępstwa, przed upływem pięciu lat od odbycia kary pozbawienia wolności orzeczonej prawomocnym wyrokiem za przestępstwa rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Przesłuchany kilkukrotnie w toku śledztwa oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzuconych mu przestępstw.

W toku śledztwa Stefan W. został poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym, w tym połączonym z obserwacjami sądowo-psychiatrycznymi. W sprawie uzyskano trzy opinie dotyczące poczytalności Stefana W. W trzeciej, rozstrzygającej biegli orzekli, że w chwili popełnienia zarzuconych przestępstw miał on ograniczoną poczytalność.

Prokuratura, po zakończonym śledztwie, informowała, że motyw zabójstwa prezydenta Pawła Adamowicza został przedstawiony przez oskarżonego Stefana W. w oświadczeniu wygłoszonym przez niego bezpośrednio po dokonaniu ataku.

– Zebrany materiał dowodowy nie pozwala na przyjęcie innej motywacji, niż ta przyjęta w początkowej fazie śledztwa. Była to chęć dokonania zemsty z powodu niesłusznego i zbyt wysokiego, według oskarżonego, wyroku za rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Oskarżony utożsamiał osobę prezydenta Gdańska ogólnie z osobami, które sprawowały wszelką władzę, w tym sądowniczą, w czasie, gdy zapadł wobec niego skazujący wyrok – tłumaczyła po skierowaniu aktu oskarżenia prokurator Wawryniuk.

Po trwającym rok procesie Stefan Wilmont został skazany na dożywocie z możliwością ubiegania się o warunkowe, przedterminowe zwolnienie po 40 latach odbywania kary. Od wyroku odwołał się jego obrońca. W przyszły czwartek przed Sądem Apelacyjnym w Gdańsku rozpocznie się proces odwoławczy mężczyzny.

CO ZROBIĆ, GDY ZNAJDZIEMY CUDZĄ RZECZ? 

W drugiej części „Magazynu Kryminalnego” kilka porad policji, co zrobić w przypadku znalezienia cudzej rzeczy.

Ustawa z dnia 20 lutego 2015 r. o rzeczach znalezionych nakłada obowiązki i prawa zarówno na znalazcę, jak i właściwy organ zobowiązany do przechowywania zguby. Zgodnie z tymi przepisami znalazca rzeczy należącej do znanej mu osoby powinien niezwłocznie powiadomić ją o tym fakcie i wezwać do jej odbioru. W przypadku, gdy nie wiemy, kto jest właścicielem rzeczy albo gdy nie znamy miejsca pobytu tej osoby, niezwłocznie zawiadamiamy o znalezieniu właściwego starostę ze względu na swoje miejsce zamieszkania lub miejsce znalezienia rzeczy.

W przypadku znalezienia rzeczy w miejscu użyteczności publicznej, np. w centrum handlowym, na dworcu czy w autobusie, powinniśmy udać się do zarządcy obiektu. To on ma obowiązek przechować tą rzecz przez okres trzech dni, a potem przekazać staroście.

Zgodnie z przepisami osoba, która znalazła pieniądze, papiery wartościowe, kosztowności lub rzeczy o wartości historycznej, naukowej lub artystycznej i nie zna osoby uprawnionej do ich odbioru lub nie zna jej miejsca pobytu, oddaje rzecz niezwłocznie właściwemu staroście. Także do starosty oddajemy rzeczy, których cechy zewnętrzne lub umieszczone na nich znaki szczególne wskazują, że stanowią one sprzęt lub ekwipunek wojskowy. Podobnie w przypadku znalezienia dokumentu wojskowego, a w szczególności legitymacji, książeczki lub zaświadczenia wojskowego albo karty powołania.

Należy pamiętać, że to w kompetencji starostwa leży przechowywanie znalezionych przedmiotów oraz poszukiwanie właściciela. Odebranie zawiadomienia o znalezieniu rzeczy oraz przyjęcie rzeczy przez starostę stwierdza się w sporządzonym przez niego protokole. Jeśli rzecz będzie jednak warta mniej niż 100 zł, starosta (biuro rzeczy znalezionych) będzie mógł odmówić jej przyjęcia na przechowanie.

Jeżeli wartość rzeczy przekroczy 100 złotych, a nie będzie możliwości doręczenia wezwania do odbioru osobie uprawnionej lub osoba ta będzie nieznana, starosta wywiesi na tablicy informacyjnej w swojej siedzibie stosowne wezwanie, a także zamieści ogłoszenie w Biuletynie Informacji Publicznej. Jeżeli szacunkowa wartość rzeczy znalezionej przekroczy natomiast kwotę 5 tys. złotych, starosta zamieści również ogłoszenie w prasie lokalnej lub ogólnopolskiej.

Grzegorz Armatowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj