Tragedia jachtu Bieszczady

Jacht Bieszczady należący do CWM w Gdyni 15 lat temu zatonął w katastrofie morskiej na Morzu Północnym. Do zderzenia z gazowcem Lady Elena doszło nad ranem 10 września 2000 r. Z ośmioosobowej załogi uratowała się jedna osoba. Na początku września 2015 roku w Gdyni upamiętniono katastrofę. Wśród uczestników uroczystości byli rodzice jednego z żeglarzy Pawła Romaniuka. – Paweł kochał morze, był dobrym żeglarzem. Do dziś nie możemy zrozumieć dlaczego zginął. Jest w nas wiele pytań dotyczących tej tragedii. I żal. Wątpliwości budzi postępowanie prokuratury w tej sprawie i postawa sędziów z Izby Morskiej – mówił autorce audycji ojciec żeglarza Zygmunt Romaniuk. Postępowanie trwało 9 lat i niczego, niestety, nie wyjaśniło.

Dlaczego mały drewniany jacht został rozbity przez 100-metrowy gazowiec? Dlaczego nie przesłuchano kapitana i załogi tamtego statku? Dlaczego potem wymieniono całą załogę Lady Elena? I w końcu pytanie najważniejsze. Dlaczego statek uciekł z miejsca zdarzenia, a wrócił dopiero po godzinie. Na te pytania próbuje odpowiedzieć audycja Anny Rębas „Tragedia jachtu Bieszczady”.

Posłuchaj audycji

areb/marz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj