Bywa tak, że dane miejsce ma w sobie to nieokreślone „coś”, co trudno nazwać, a tym trudniej opisać. Dlatego tak ciężko będzie mi w poniższym tekście przedstawić konkretne argumenty za tym, żeby polecane dziś przeze mnie miejsce odwiedzić. Ale spróbuję. Bo warto!
Anima Cafe otwarto przy ulicy Świętego Ducha w sercu Gdańska, właściwie na samym początku drogi, jaką zwyczajowo pokonują turyści zmierzający na przykład z dworca głównego w kierunku Motławy. Posunięcie ryzykowne, bo większość kawiarni w tego typu klimacie leży w bardziej zacisznych i kameralnych lokalizacjach (typu okolice ulicy Mariackiej czy po prostu w głąb ulicy Św. Ducha).
Ale okazuje się, że kiedy postawi się na tak osobliwy klimat i wystrój, to stwarza się sytuację, w której po przestąpieniu progu danego miejsca od razu zapominamy o hałasie i zgiełku panującym wokół nas i tak najzwyczajniej w świecie możemy odpocząć.
Justyna i Krzysiek Łaszkiewiczowie to właściciele tego miejsca. Serdecznie uśmiechnięte małżeństwo, które wciąż szuka odpowiedniej „funkcji” dla swojej kawiarni. Pierwszy krok już zrobili. Z naprawdę bardzo małego pomieszczenia (na oko przestrzeń dla gości to jakieś 30 metrów kwadratowych, ale specem od mierzenia nie jestem), za pomocą pomysłowego, choć nie nachalnego wystroju, zrobili wygodną przestrzeń, w której zmieści się sporo ludzi, przy czym nikt nikogo nie będzie trącał łokciem. Ceglano-szara tonacja, przyjazne oświetlenie, osobliwy i piękny obraz jako centralna część kawiarni, pomysłowe rozstawienie stolików – to wszystko sprawia, że po spędzeniu trzech minut w Animie poczułem się tak zwyczajnie dobrze. I to jeszcze zanim cokolwiek zamówiłem.
Skupiając się akurat na tej tematyce (przygotowując aktualne wydanie „Smaków w eterze”), postanowiłem przejrzeć kartę świeżo miksowanych soków, które zresztą mają być jednym z kluczowych punktów menu w Anima Cafe. Do wyboru są soki zawierające tylko i wyłącznie warzywa i owoce, jak i napoje mleczne. Komu zależy na lekkości, niech spróbuje tych pierwszych. Połączenia mogą szokować, ale spokojnie – wszystkie bez wyjątku smakują przepysznie, choć nie są to soki do jakich jesteśmy przyzwyczajeni z półek sklepowych. Są niesamowicie gęste, sycące, zawierające wszystko to, co odżywcze w danym składniku. „Jabłko/ogórek/mięta”, „Pomarańcza/kiwi/szpinak”, „Kiwi/ogórek/seler naciowy” to połączenia najciekawsze, choć pozostałe także się bronią. Do tego rewelacyjny sposób podania. Mały, zwykły słoik z kolorować nakrętką, w którą wbita jest słomka. Prosty, wręcz banalny pomysł, a jaki urokliwy! Z napojów mlecznych próbowałem „Ananas/banan/mleko kokosowe” i też dał mi sporo radości.
W karcie znajdziemy też robione na miejscu kanapki, świeże bułki z dodatkami, tarty, zupy i ciasta. Wszystko, jak widzimy, sugeruje formułę śniadaniowo-lunchową i chyba na tym właśnie powinna się Anima Cafe skupić. Choć właściciele myślą też o wieczornych godzinach funkcjonowania swojej kawiarni. Wszystko wyjdzie w praniu. Mi na razie to miejsce kojarzy mi się z przestrzenią, do której warto zajść w gorący dzień, żeby ochłodzić się przy przepysznym, świeżo miksowanym soku i po prostu na moment się wyciszyć. A, kawę też mają znakomitą!
Maciej Bąk/mmt