Soundrive Is The B(90)est [RELACJA]

Trzeci dzień, kolejne dziesięć zespołów. I po raz kolejny sukces. Nie można nie pisać pozytywnie o Soundrive Fest w Gdańsku. Przeczytaj relację reporterki Radia Gdańsk, która śledzi festiwalowe wydarzenia.

Dog Whistle. Kojarzycie dźwięk wycia psa? Nie, nie było aż tak źle, ale było i daleko od dobrze. Od dziewczyn liczyłam na coś więcej. Ciekawie było usłyszeć duet m.in. w języku perskim. Niestety muzyka i dowcipy pomiędzy piosenkami zupełnie się nie sprawdziły.

Gengahr. W Polsce zagrali po raz pierwszy, ale fanów mieli już od dawna. Wydawali się obiecujący po przesłuchaniu debiutanckiego krążka i sprawdzili się. Delikatny wokal ciekawie kontrastował z ekspresją ruchową na scenie. A w plenerze Manoid. Szkoda tylko, że deszcz zniechęcił publikę. Dużo więcej fanów pojawiło się podczas występu Poli Rise. Dobrze prosperujący projekt wypełnił salę małej sceny.

O północy, kiedy zaczęło grać Peace zrobiło się jeszcze bardziej tłoczno. Nic dziwnego to był jeden z najbardziej znanych zespołów występujących tego wieczoru. Gdy weszli na scenę decybele poszły w górę, publiczność entuzjastycznie przyjęła grupę. Peace wygrało wszystko. Było energicznie, momentami balladowo. Sukces można mierzyć także kolejką festiwalowiczów, którzy czekali na ich wyjście po koncercie.

MIN-T. Dziewczyna samowystarczalna. Ciekawy imprezowy set, do którego chyba ludzie zapomnieli tańczyć. A szkoda. Jakaż to była radość, gdy na scenę weszli The Wytches. Najmocniejsza propozycja wieczoru. Ich niekiedy przesterowane dźwięki sprowokowały do tańca pogo na sali. Fani lżejszych brzmień udali się na scenę plenerową posłuchać polskiego projektu Hatti Vatti. Bardzo ciekawy artysta, któremu niestety na drodze stanęła pogoda.

Niepozorni młodzi mężczyźni w kręconych włosach. Jóga. Byli nadzieją znacznej części publiczności. Nie zawiedli. Zaczęli akustycznie utworem „Brother”. – Nigdy nie graliśmy przed tak dużą publicznością, przyznał wokalista. Lepiej przyzwyczajajcie się do dużej publiki, bo ta będzie rosła w siłę. Na zakładkę grali z zespołem Vaults. I choć grupa była mocnym i pięknie brzmiącym punktem festiwalu, to dla mnie przegrali z wcześniej wspomnianą Jógą.

Czy można byłoby sobie wymarzyć lepsze zakończenie Soundrive Fest, kiedy wszyscy są zadowoleni, bo znaleźli coś dla siebie? Ten festiwal to poszukiwanie i łowy wśród nieznanego. Innymi słowy cel osiągnięty.

Anna Polcyn/mat
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj