Kurtka Ludwika, 20-latka zastrzelonego w Gdyni w Grudniu 1970 roku

– Strzelano w plecy mojego brata. Część kul zatrzymała się w jego ubraniu – opowiada Henryk Piernicki, brat Ludwika Piernickiego, który został zastrzelony w Czarny Czwartek. Przestawiamy dramatyczne losy mężczyzny, który idąc do pracy w stoczni został zastrzelony serią z broni maszynowej. W audycji „Nieznane głosy świadków historii” przedstawiliśmy relację Henryka Piernickiego, którą nagrał dla Instytutu Pamięci Narodowej.

Jest środa 16 grudnia 1970 roku. Rodzina Piernickich z Goręczyna na Kaszubach zasiada wieczorem do stołu. Właśnie wysłuchali przemówienia wysokiego partyjnego funkcjonariusza z Warszawy, przedtem sekretarza KW PZPR w Gdańsku, Stanisława Kociołka, który w ostrych słowach wzywał stoczniowców i robotników portowych do pracy, do przeciwstawienia się „wichrzycielom”, którzy żądali unieważnienia niedzielnych, drastycznych podwyżek cen na podstawowe artykuły spożywcze.

Ojciec rodziny Klemens Piernicki prosi starszego syna Ludwika, lat 20, by jednak nie jechał do stoczni. Młodszy Heniek niech jedzie do Gdyni, on jeszcze się uczy w szkole, ale w Stoczni Gdyńskiej może być gorąco. Klemens ma złe przeczucia i złe doświadczenia z czasu wojny.

Tych rad Ludwik nie posłucha, bo przecież razem z kolegami rozpoczął ten protest, nie zostawi ich samych, nie chce być łamistrajkiem. Rankiem 17 grudnia wsiądzie jak zawsze do pociągu na stacji Sławki. Przedtem matka, Anna Piernicka, przyszyje mu przy wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki, po stronie serca, medalik z Matką Boską.

Ludwik zginie od serii z broni maszynowej, między przystankiem SKM Gdynia Stocznia a bramą Stoczni Gdyńskiej.

Historię Ludwika opowiada po latach Henryk Piernicki – nieznany świadek historii. Nieznany, bo nigdy nie miał okazji, by opowiedzieć o tragedii rodzinnej swoimi słowami. A miał przez lata ból w sercu, gdy myślał: Dlaczego to Ludwik zginął tego dnia, a nie ja?

Kurtkę Ludwika Piernickiego można obejrzeć na wystawie stałej Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Jest materialnym zaprzeczeniem wykrętów o „rykoszetach”, które miały „przypadkiem” ranić zdążających do pracy. Na tej kurtce widzimy regularny „ścieg” od serii z broni maszynowej. Strzelali z czołgów, ustawionych na drodze do bramy Stoczni Gdyńskiej.

Relację Henryka Piernickiego nagrali pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej Piotr Brzeziński i Piotr Szubarczyk. W audycji wykorzystano fragment „Ballady o Janku Wiśniewskim” w pierwotnym wykonaniu.

Piotr Szubarczyk
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj