Derby Pomorza dla Trefla. „To spotkanie trzymało w napięciu”

Trefl Sopot wykorzystał słabszą dyspozycję Polpharmy i wygrał w Starogardzie Gdańskim 79:74. Dla sopocian było to czwarte zwycięstwo w sezonie, dla starogardzian – czwarta porażka.
Zgodnie z przewidywaniami, spotkanie od początku do końca trzymało w napięciu, a żadnej ze stron nie udało się zbudować pokaźnej przewagi.

Trefl starał się grać bardzo szybko mając świadomość, że Polpharma jest dobrze poukładanym zespołem w defensywie. Sopocianie wreszcie mogli liczyć na Filipa Dylewicza, który wrócił do gry po trzymeczowej pauzie spowodowanej kontuzją. 36-letni skrzydłowy w Starogardzie wspomagał zespół jako rezerwowy. Po stronie gości także na ławce spotkanie rozpoczął Michael Hicks, który w ostatnich dniach miał problemy zdrowotne.

WYRZUCONY Z PARKIETU

W drugiej kwarcie Trefl musiał radzić sobie bez Nikoli Markovicia. Serb za kontestowanie decyzji sędziów otrzymał drugie przewinienie techniczne i został wyrzucony z parkietu. Wobec braku Markovicia, dłużej na boisku musiał przebywać Dylewicz. Po stronie gospodarzy w pierwszej połowie wyróżniali się Anthony Miles i Martynas Sajus.

– Tutaj zawsze gra się bardzo ciężko. Wiedzieliśmy, że w końcówce musimy stworzyć choćby minimalną przewagę, bo ta hala niesie tutejszych zawodników. W końcówce mieli jeszcze rzut na dogrywkę, ale nie trafili – mówi Piotr Śmigielski.

TREFL JEDNAK SKUTECZNIEJSZY

Trzecią kwartę Polpharma zaczęła od serii 7:0, ale Trefl dość sprawnie zniwelował straty. Przebudzili się Piotr Śmigielski, który zaczął  trafiać w bardzo ważnych momentach i Anthony Ireland, który szalonymi akcjami dodawał animuszu partnerom. Przez całe spotkanie dyspozycja obu zespołów falowała, co miało wpływ na wynik i częste zmiany prowadzenia. Na finiszu meczu doszło do wymiany ciosów. Na trzypunktowe trafienie Irelanda, odpowiedział Mirković, w końcówce skuteczniejszy był jednak Trefl.

NASZ NAJGORSZY MECZ

– To co pokazaliśmy, woła o pomstę do nieba. Myśleliśmy, że mecz się sam wygra. Chyba każdy zagrał na 80 lub 70 procent swoich możliwości. Z zaangażowaniem było coś nie tak. To był na pewno nasz najgorszy mecz we własnej hali. Jak zagramy z Siarką tak jak z Treflem, to przegramy na pewno – podsumowuje z rozgoryczeniem Jakub Schenk.

mh/mich
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj