Problemy z koncentracją, komunikacją i współpracą. Obrony Lechii nie pokonali tylko najsłabsi

Trzynaście straconych bramek w dziewięciu meczach. Gorszy bilans ma tylko będąca w strefie spadkowej Cracovia. Obrona Lechii to w tym sezonie bomba zegarowa, która wybucha niemal w każdym meczu. W zeszłym sezonie, na tym samym etapie rozgrywek, Lechia miała bilans bramkowy 14-9 i była na drugim miejscu w tabeli. Obrona również nie stanowiła idealnego monolitu, z dziewięciu meczów trzy zakończyła z czystym kontem, ale biało-zieloni ani razu nie stracili więcej niż dwóch bramek, a nawet takie spotkanie potrafili wygrać (3:2 z Koroną Kielce). W tych rozgrywkach zespół Piotra Nowaka już trzykrotnie stracił trzy bramki i zdobył w tych meczach zaledwie jeden punkt.

TYLKO NAJSŁABSI NIE STRZELILI LECHII

Biało-zieloni z dziewięciu meczów tylko dwa zakończyli z czystym kontem. Te spotkania łączy fakt, że w obu przypadkach przeciwnikiem gdańszczan były drużyny z najsłabszą – nie licząc ostatniego w tabeli Bruk-Betu Termaliki – ofensywą w lidze. Wisła Płock i Pogoń Szczecin zdobyły do tej pory po osiem bramek.

POWRÓT SŁAWCZEWA NIE POMÓGŁ

Gorszą niż Lechia obronę mają w lidze tylko dwie drużyny – przedostatnia Cracovia i znajdujący się o jedną lokatę wyżej Piast Gliwice. Biało-zieloni stracili trzynaście bramek w dziewięciu meczach – tyle samo ile Górnik Zabrze, ale zespół Marcina Brosza strzelił aż o siedem goli więcej od gdańszczan. Sytuację miał poprawić powrót Simeona Sławczewa. Bułgar wystąpił w dwóch spotkaniach – w pierwszym obejrzał czerwoną kartkę – i w czasie, kiedy przebywał na boisku, Lechia straciła łącznie cztery gole.

Oczywiście winą za utratę bramek nie można obarczać jednego pomocnika – cała linia obrony wygląda tak, jakby nie wiedziała co ma robić na boisku. Jakub Wawrzyniak nie potrafił poradzić sobie z Przemysławem Frankowskim, co poskutkowało utratą drugiej i trzeciej bramki (skrzydłowy najpierw bez problemów przelobował Dusana Kuciaka, a następnie w komfortowej sytuacji dograł do Fiodora Cernycha). Błażej Augustyn świetnie zaprezentował się zdobywając pierwszą bramkę w meczu, ale zupełnie stracił głowę przy interwencji pod własną bramką i strzelił samobója, a Grzegorz Wojtkowiak i Mato Milos nie potrafią jeszcze współpracować, bo dwa pierwsze gole dla Jagiellonii padły po dośrodkowaniach z ich strony boiska.

POŻAR UGASZONY, ALE DO NAJLEPSZYCH DALEKO

Wygląda na to, że kryzys w Lechii został chwilowo zażegnany. Trener otrzymał pełne wsparcie zarządu, drużyna w dwóch meczach z rzędu pokazała charakter wyszarpując punkty rywalowi, a to docenili także kibice. Przed sezonem biało-zieloni celowali jednak w miejsce na podium, a do tego potrzebują obrony, która będzie w stanie przeciwstawić się rywalowi z górnej połowy tabeli. Defensywy takiej, jaką ma Lech Poznań, który do tej pory stracił tylko cztery bramki. Poprawę widać gołym okiem, ale pracy do wykonania Piotr Nowak dalej ma mnóstwo.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj