„Nikt jeszcze tak nie upokorzył mojej drużyny. Musimy zagrać jak mężczyźni”. Trener Arki przed najważniejszym meczem sezonu

– Nie przeżyłem jeszcze meczu, w którym moja drużyna została tak upokorzona. Musimy stanąć naprzeciw Lechii jak mężczyźni, którzy potrafią grać i pokażą to od początku do końca – mówi Leszek Ojrzyński. Jego podopieczni w piątkowy wieczór powalczą o zatarcie fatalnego wrażenia po klęsce w derbach Trójmiasta 2:4. Główną bronią Lechii w derbach Trójmiasta byli skrzydłowi. To oni napędzali akcje gdańszczan, z którymi gdynianie zupełnie nie mogli sobie poradzić. Mimo że Sławomir Peszko i Lukas Haraslin biegali po bokach boiska, problemem Arki była inna formacja.

– Ten mecz przegraliśmy w środkowej strefie. Byliśmy zdominowani. Aspekty motoryczne były po stronie Lechii – biegali więcej, na lepszej intensywności, a swoje zrobili też piłkarsko, na przykład przy drugiej bramce. Mogliśmy lepiej zachować się w drugiej linii, ale też i w obronie, i w ataku. Przegrywamy razem, wygrywamy razem, a sami wiemy, kto w jakim procencie zawinił. Nie tylko środek się nie spisał, ale w piłce ma on kolosalne znaczenie. Lechia zagrała w nim bardzo dobrze – analizuje Ojrzyński.

„MOGLIŚMY LEPIEJ REAGOWAĆ”

Największe wrażenie robiła różnica w liczbie kilometrów pokonanych przez zawodników obu drużyn. Simeon Sławczew przebył ich niemal trzynaście. Jego vis-à-vis – Michał Nalepa – niespełna dziewięć.

– Jeżeli chodzi o te 4 kilometry, to nie patrzyłbym na tę różnicę, bo Nalepa wcześniej zszedł z boiska. Oczywiście, Sławczew biegał lepiej, ale nie róbmy z tego aż takiej różnicy, bo chłopak nie zaśnie dzisiaj, jak się dowie, że tak słabo wyglądał. Wiemy doskonale, że można było lepiej reagować. To nie był nasz dzień i trzeba wszystko zrobić, żeby lepiej to wyglądało w tym meczu – tłumaczy szkoleniowiec gdynian.

„TAKIEGO CZEGOŚ JESZCZE NIE PRZEŻYŁEM”

Ojrzyński prowadził w swojej karierze między innymi Koronę Kielce, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Górnika Zabrze. Ma na koncie ponad 100 meczów na poziomie ekstraklasy, ale mimo to przyznaje, że takiego spotkania jeszcze nie przeżył. – Ostatnio wyglądaliśmy bardzo słabo, to była jakaś apatia. Ja takiego meczu jeszcze nie przeżyłem, żeby moja drużyna została tak upokorzona. Popełnialiśmy szkolne błędy, ale z drugiej strony to jest dobry prognostyk. Możemy naprawić te błędy jutro. Tamto spotkanie to nie było odzwierciedlenie naszej formy.

„GRALIŚMY O MARZENIA”

Po porażce w Gdańsku znów pojawiła się teoria o „przemotywowaniu” piłkarzy Arki. Szkoleniowiec jednak jej zaprzecza. – W pierwszym meczu była tak zwana „rąbanka”. To było „przemotywowanie” i to był brzydki mecz. Tym razem poszliśmy inną ścieżką – na spokojnie. Mieliśmy szanse na wejście do górnej ósemki, to było nasze marzenie. Graliśmy o nie, ale wyszła kompletna klapa. Teraz stajemy przed następną okazją. Trzeba czekać i wierzyć, że będzie to nasz mecz.

„MUSIMY ZAGRAĆ JAK MĘŻCZYŹNI”

– Czasami lepiej dostać takiego „gonga” i zejść na ziemię. Czasami z takiego upodlenia i takiej krytyki coś dobrego może wyjść i oby to się stało. Musimy stanąć w prawdzie i stanąć naprzeciw Lechii jak mężczyźni, którzy potrafią grać, będą chcieli wygrać i pokażą to od początku do końca – dodaje Ojrzyński, który odnosi się też do słabych statystyk w spotkaniach z Lechią. – Każdy mecz jest inny, zwłaszcza derbowy. Statystyki w tych spotkaniach zazwyczaj się nie sprawdzają. Zadecyduje dyspozycja dnia, absencja któregoś z zawodników. Nie patrzymy na liczby. Można je znać, bo potrafią pomóc, ale są też po to, żeby je przełamywać.

„MAM KONTRAKT I PRACUJĘ”

W obliczu konfliktu kibiców z zarządem klubu pojawia się coraz więcej głosów, mówiących o tym, że trener nie jest pewny swojej przyszłości. Szkoleniowiec unika jednak deklaracji w tym temacie.

– Kontrakt mam do 30 czerwca i pracuję po to, żeby Arka utrzymała się w ekstraklasie. To był cel, który mi postawiono i jesteśmy blisko jego realizacji, ale nie dopięliśmy jeszcze wszystkiego na ostatni guzik. W Pucharze Polski też mamy jeszcze mecz rewanżowy. Trener zawsze musi być gotowy na różne scenariusze i nie można zaprzątać tym sobie głowy. Wiedziałem, kiedy kończy mi się kontrakt i nikt mnie tym nie zaskoczył. Oczywiście, że widzę siebie dalej w Arce, ale sam sobie nie sporządzę umowy i nie podpiszę. Trzeba usiąść i rozmawiać, ale dla mnie teraz najważniejszy jest mecz z Lechią – kończy Ojrzyński.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj