Arka dwa razy wychodziła na prowadzenie i nie wygrała. Sędziowskie kontrowersje [ZDJĘCIA]

Arka wciąż bez domowego zwycięstwa w tym sezonie. Gdynianie zremisowali z Zagłębiem Sosnowiec 2:2 (1:1). Żółto-niebiescy dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, dobrze grali w ataku, ale tym razem zawiodła defensywa, która w łatwy sposób straciła dwie bramki.
Przed meczem Zbigniew Smółka mówił, że Arka musi zrobić wszystko, żeby wygrać. Niezależnie od wyniku końcowego – od pierwszych minut widać było, że jego podopieczni wzięli to sobie głęboko do serc. Michał Janota znów zachwycał techniką, Luka Zarandia fantazją i szybkością, a nawet jeżeli komuś brakowało umiejętności, to zaangażowania nie można było odmówić nikomu. Błyskawicznie mogło to zaowocować golem, bo do siatki, po błędach Dawida Kudły, trafił Andriej Bohdanow, ale sędzia słusznie anulował bramkę po weryfikacji wideo.

ZDETERMINOWANE ZAGŁĘBIE

Bardzo możliwe, że gdyby Arka grała z innym zespołem, spokojnie wygrałaby to spotkanie. Mierzyła się jednak z drużyną, która tak samo dobrze wiedziała, jak potrzebne są jej punkty, a miała też w składzie kilku zawodników z niezłymi umiejętnościami. Najwięcej problemów gdynianom stwarzał Vamara Sanogo. Szybki, silny napastnik nękał obrońców gospodarzy, ale do siatki trafił tylko z rzutu karnego, po tym, jak piłkę ręką w polu karnym zatrzymał Luka Marić. To był doliczony czas gry pierwszej połowy i bramka wyrównująca. Dziesięć minut wcześniej swój popisowy numer odstawił bowiem Janota. Pomocnik przyjął piłkę przed polem karnym, przełożył na lewą nogę i uderzył tak, że Kudła mógł się tylko przyglądać, a kibice zachwycać. Trafił idealnie.

JEST JANOTA – JEST ZABAWA

Janota ogólnie rzecz biorąc był najlepszym zawodnikiem Arki. Miał fantazję, nie bał się niebanalnych rozwiązań, wypracował też znakomitą okazję Aleksandarowi Kolewowi, ale Bułgar nie potrafił z niej skorzystać. Kiedy pomocnik jest pod grą i dobrze mu idzie – lepiej idzie całej Arce. Kiedy jednak znika – żółto-niebiescy nie mają innych argumentów w ofensywie.

Do przerwy był remis, który gospodarzy satysfakcjonować nie mógł. Pierwsze minuty drugiej połowy należały jednak do gości, którzy byli o centymetry od zdobycia drugiej bramki, ale Sanogo zabrał piłkę Žarko Udovičiciowi, który pewnie wpakowałby ją do bramki.

WYMIANA OGNIA

Arka z uporem atakowała prawą stroną, na której dobrze współpracowali Damian Zbozień i Zarandia, a wspierał ich Janota. Żółto-niebiescy próbowali, próbowali i w końcu dopięli swego. Akcję znów zaprojektował Janota, ale wartością dodaną było błyskotliwe podanie piętką Macieja Jankowskiego, które ze spokojem wykończył gruziński skrzydłowy. To była akcja, która mogłaby być wizytówką piłki, jaką chce grać Smółka. Jeszcze jednak nie ucichły śpiewy świętujące ponowne wyjście na prowadzenie, a już znów był remis. Szymon Pawłowski przypomniał, że jeszcze nie tak dawno temu był czołowym zawodnikiem ligi, przymierzył i nie dał szans Pavelsowi Steinborsowi.

SĘDZIOWSKIE KONTROWERSJE

Na osobny akapit zasłużył sędzia, który na stadionie w Gdyni wzbudził ogromne emocje. Krzysztof Jakubik prawdopodobnie wybroni się z każdej ze swoich decyzji, ale kilkukrotnie podnosił ciśnienie na stadionie. W końcówce spotkania sam na sam z bramkarzem wyszedł Zarandia, ale sędzia uznał, że Gruzin wcześniej sfaulował jednego z defensorów. Trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby to obrońca w taki sam sposób poradził sobie z atakującym, arbiter gwizdka by nie użył. Wcześniej skrzydłowy obejrzał żółtą kartkę za zagranie, które sędzia uznał za próbę wymuszenia rzutu karnego. I w tej sytuacji opinie były podzielone, a kibice na stadionie swoje niezadowolenie w stosunku do arbitra wyrazili w bardzo konkretny sposób.

ZABRAKŁO SKUTECZNOŚCI

Gospodarze znów musieli wszystko rozpoczynać od nowa. Dwukrotnie mieli już upragnione prowadzenie, i dwukrotnie szybko je tracili. Warto jednak docenić, że żółto-niebiescy do ostatnich sekund walczyli o zwycięską bramkę. Starali się wprowadzeni Jankowski i Maciej Siemaszko, dalej na skrzydle szarpał Zarandia, a w środku do piłki pokazywał się Janota. Pomocnik wypracował zresztą jeszcze jedną idealną okazję, tym razem oko w oko z Kudłą stanął Jankowski, ale i on gola nie zdobył, bo posłał piłkę obok słupka.

TRZEBA ZBILANSOWAĆ GRĘ

Grę Arki trzeba podzielić na dwie części – ofensywę i defensywę. W ataku gdynianie prezentowali się naprawdę dobrze, imponowali pomysłem na rozgrywanie akcji, zaangażowaniem i łatwością dochodzenia do sytuacji. Problemem tym razem była obrona, która w spotkaniu z Zagłębiem była dziurawa jak sito. Jeżeli żółto-niebiescy mają częściej wygrywać, muszą – jak mówił były selekcjoner – dobrze prezentować się w ofensywie i defensywie, a tego dzisiaj zabrakło.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj