Liderów dwóch w półfinale Pucharu Polski. Dlaczego Rakowa nie można lekceważyć, ale też nie trzeba się obawiać? [GŁOSUJ]

Z jednej strony lider, który przegrał w tym sezonie tylko dwa mecze. Z drugiej lider, który przegrał trzy, ale gra o ligę wyżej. Lechia w półfinale Pucharu Polski zmierzy się z rewelacją I ligi, Rakowem Częstochowa. Czy rywala należy się obawiać, a jeżeli nie, to dlaczego? My podpowiadamy, wy głosujcie.

DLACZEGO RAKOWA NIE MOŻNA LEKCEWAŻYĆ?

Przede wszystkim dlatego, że to zespół piekielnie dobrze poukładany. Trener Papszun ma w nim władzę absolutną. Rządzi ręką twardą, przyznaje to otwarcie i bronią go wyniki. W tym sezonie poniósł zaledwie dwie porażki. Pierwszą na początku sierpnia, a drugą na początku… kwietnia. Raków rozgrywki wiecznie wyrównanej I ligi zdominował i tylko kataklizm mógłby odebrać mu awans do Ekstraklasy. A jak niewielka jest różnica między najlepszymi drużynami zaplecza a elitą – to pokazał w zeszłym sezonie Górnik Zabrze. Zespół Marcina Brosza wszedł do ligi razem z drzwiami i futryną. Skończył na czwartym miejscu, wypromował Rafała Kurzawę i Damiana Kądziora, a był też naprawdę blisko zajęcia miejsca na podium.

Raków udowodnił już też, że „silnych” z ekstraklasy się nie boi. W 1/16 trafił na Lecha Poznań i odprawił „Kolejorza”, wygrywając 1:0, a w ćwierćfinale po dogrywce poradził sobie z Legią Warszawa, pokonując mistrza Polski 2:1. Lekceważyć zespołu z Częstochowy na pewno nie można.

{module SondyArt7}

DLACZEGO NIE TRZEBA SIĘ OBAWIAĆ?

Wystarczy rzut oka w tabelę ekstraklasy. Lechia jest na czele, od bardzo dawna. Gdańszczanie nie są liderem z przypadku, nie awansowali na pierwsze miejsce szczęśliwie, tylko ciężko na to zapracowali. Ładnie ujął to niedawno trener Stokowiec – Szczęście jest wtedy, kiedy okazja spotka się z przygotowaniem – mówił po meczu z Lechem Poznań. Lechia swoje okazje dostała, a przygotowanie ma w tym sezonie znakomite.

Gdańszczanie są najlepiej zorganizowaną drużyną w lidze. Jasne, nie grają najbardziej porywającej piłki, raczej nie przypominają Barcelony z czasów Pepa Guardioli, ale też nie taki był ich cel. Stokowiec ma świadomość tego, jakie są atuty jego zespołu. Bardzo – podkreślamy – bardzo upraszczając zrobił jedną rzecz – kazał każdemu ze swoich piłkarzy robić to, co ten potrafi najlepiej. Uporządkował, poukładał i przynosi to bardzo dobre efekty. Nie chodzi o to, żeby biało-zieloni chodzili z głową w chmurach, ale Rakowa obawiać się nie muszą, bo są świadomi własnej siły, która jest większa niż moc rywala z Częstochowy.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj