Fatalna druga połowa Lechii w Krakowie. Gdańszczanie mistrzem rundy zasadniczej, ale bez przewagi nad Legią

Lechia Gdańsk została mistrzem rundy zasadniczej piłkarskiej Lotto Ekstraklasy, ale sezon regularny zakończyła w kiepskim stylu. W meczu 30. kolejki biało-zieloni przegrali na wyjeździe z Cracovią 2:4 i stracili całą przewagę punktową nad drugą Legią Warszawa. Co ciekawe, przez 18 minut gdańszczanie w wirtualnej tabeli mieli sześć oczek przewagi nad zespołem ze stolicy, ale w drugiej części gry stracili aż trzy bramki.

Gdyby w Lotto Ekstraklasie wciąż obowiązywał system sprzed sześciu lat, w Gdańsku właśnie strzelałyby korki od szampanów, a Neptun na Długim Targu ubierany byłby w biało-zielone barwy i koszulkę upamiętniającą pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski. Po 30 kolejkach spotkań gdańszczanie uplasowali się bowiem na szczycie stawki. Teraz jednak do wyłonienia mistrza potrzebnych będzie jeszcze siedem kolejek, a występ lidera w Krakowie mógł wzburzyć fale optymizmu wśród gdańskich kibiców.

SPORE ROSZADY

W porównaniu ze środowym starciem w Pucharze Polski trener Piotr Stokowiec dokonał czterech zmian. Wykluczonego za nadmiar żółtych kartek Błażeja Augustyna zastąpił Steven Vitoria, miejsce Joao Nunesa na prawej obronie zajął Karol Fila, Tomasza Makowskiego w środku pola zmienił Patryk Lipski, a na skrzydle zamiast Lukasa Haraslina biegał Michał Mak.

Z kolei Michał Probierz, szkoleniowiec Cracovii, nieco zaskoczył, pozostawiając na ławce Javiego Hernandeza i Damiana Dąbrowskiego. Ponadto zdecydował się na ustawienie 4-4-2, z przodu ustawiając Airama Cabrerę i Filipa Piszczka.

KLASYCZNY POCZĄTEK

Pierwsze pół godziny przypominało typowy scenariusz meczów Lechii w tym sezonie. Cracovia operowała piłką, próbowała strzelać i wrzucać, ale to gdańszczanie objęli prowadzenie. W 17. minucie Filip Mladenović wrzucił piłkę z rzutu rożnego, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Flavio Paixao i głową posłał piłkę w długi róg bramki Michala Peskovicia. Dla Portugalczyka było to 15. trafienie w tym sezonie Lotto Ekstraklasy, a dla Lechii – jak się miało wkrótce okazać – jedyny celny strzał w pierwszej połowie.

RĘKA FILI

Sytuacja zmieniła się w 34. minucie. Z dystansu strzelał Cabrera, a stojący w polu karnym Fila trzymał ręce za plecami, ale w ostatniej chwili wysunął lewą w kierunku lecącej piłki. Nawet nie protestował, kiedy sędzia wskazał na jedenasty metr, a jemu pokazał żółtą kartkę. 

Pewnym egzekutorem rzutu karnego był sam Cabrera. Strzelił mocno w prawy róg bramki Dusana Kuciaka i doprowadził do wyrównania. Dla słowackiego golkipera był to pierwszy gol puszczony od 432 minut.

BRAMKA CO DZIESIĘĆ MINUT

W drugiej połowie Lechia nie przypominała zespołu, który w sezonie 2018/2019 walczy o mistrzostwo Polski, ale ten, który przed rokiem bił się o utrzymanie. Krakowianie od początku tej odsłony ruszyli na zagubionych gdańszczan i co dziesięć minut posyłali piłkę do siatki.

W 50. minucie Cracovia wyprowadziła szybki atak, Sergiu Hanca z prawej flanki dośrodkował wprost na głowę Piszczka, a ten strzelił nie do obrony dla Kuciaka. Po godzinie gry znów dogrywał Hanca, piłka odbijała się w polu karnym od kilku graczy, aż trafiła na szósty metr do niekrytego Cabrery, który ze spokojem strzelił trzecią bramkę dla gospodarzy.

Trzy minuty później, strzelca drugiego gola, Piszczka, zastąpił Hernandez. To właśnie on w 70. minucie ustawił piłkę na 22. metrze i z rzutu wolnego strzelił idealnie w lewe okienko.

BEZRADNY LIDER STRZELA W OSŁABIENIU

Jeśli któraś z drużyn miałaby strzelić bramkę w ostatnich 20 minutach, to wydawało się, że bardziej zasługuje na to Cracovia, która wciąż atakowała. Tym bardziej, że w 85. minucie pechową interwencję zaliczył Jakub Arak, który zaledwie siedem minut wcześniej zmienił Flavio. Napastnik Lechii upadł i wydawało się, że goście będą kończyli mecz w dziesiątkę, bo Arak nie będzie w stanie kontynuować gry, a jego wejście na boisko było trzecią zmianą w gdańskim zespole.

23-latek – jak się okazało – na moment opuścił boisko i właśnie wtedy biało-zieloni… strzelili gola. Patryk Lipski opanował piłkę w polu karnym, oszukał obrońcę i precyzyjnym uderzeniem pokonał Peskovicia. Po chwili Arak wrócił na plac gry, ale Lechii nie było już stać na choćby jedną klarowną sytuację.

ROZTRWONIONA PRZEWAGA W TABELI

Przez 18 minut Lechia miała sześć punktów przewagi nad Legią Warszawa. Kiedy biało-zieloni prowadzili w Krakowie, mistrzowie Polski przegrywali z Pogonią Szczecin 0:1. Obie walczące o mistrzostwo Polski ekipy zaliczyły jednak diametralnie różne drugie połowy i po 30 kolejkach mają po 60 punktów.

Lechia do decydującej fazy sezonu przystępuje jednak jako lider Lotto Ekstraklasy. Najważniejsze dla gdańszczan jest to, że Legię podejmą dzięki temu w 33. kolejce na swoim obiekcie. Na Stadion Energa Gdańsk przyjadą także Piast Gliwice, Zagłębie Lubin i Jagiellonia Białystok. Na wyjeździe zespół trenera Stokowca zagra z Pogonią Szczecin, Cracovią i Lechem Poznań.

Cracovia – Lechia Gdańsk 4:2 (1:1)

Bramki: Cabrera 35′ (karny), 60′, Piszczek 50′, J. Hernandez 70′ – F. Paixao 17′, P. Lipski 87′

Cracovia: M. Pesković – D. Ferraresso (74′ C. Rapa), M. Helik, N. Datković, M. Siplak – S. Hanca, M. Dimun, J. Gol, M. Wdowiak – A. Cabrera (90′ Pik), F. Piszczek (63′ J. Hernandez)

Lechia: D. Kuciak – K. Fila, M. Nalepa, S. Vitoria, F. Mladenović – J. Kubicki, D. Łukasik (58′ T. Makowski), P. Lipski – M. Mak (46′ L. Haraslin), A. Sobiech, F. Paixao (77′ J. Arak)

 
Michał Rudnicki
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj