Jastrzębski koszmar Trefla. Marzenia o zdobyciu Pucharu Polski trzeba odłożyć na następny rok

PSU2112 kopia

Jastrzębski Węgiel nie wybacza błędów. A już na pewno nie Treflowi Gdańsk. Po raz trzeci w tym sezonie drużyna prowadzona dziś przez Andreę Gardiniego rozbiła zespół Michała Winiarskiego, tym razem eliminując go z turnieju finałowego o Puchar Polski po wygranej 3:0.

To miał być bonus, nagroda za dobrze wykonaną pracę, taka przygoda. Trefl do ćwierćfinału Pucharu Polski awansował po świetnej pierwszej części sezonu. Potem przyszedł znakomity mecz z PGE Skrą Bełchatów i można było bukować bilety do Krakowa. W gdańskim obozie była nadzieja na wywalczenie trofeum.

NIE BYŁO PUNKTU ZACZEPIENIA

Ale Jastrzębski po raz trzeci w tym sezonie był jednak poza zasięgiem. Obserwując ten mecz z Wojciechem Grzybem widzieliśmy, że Treflowi potrzebny jest impuls, jeden przełom. Może dobra zagrywka, może wygrana długa akcja. Coś, co drużynę naładuje. Ale tego impulsu nie było, zagrywka, choć gdańszczanie mnóstwo ryzykowali, nie przynosiła efektu. W dodatku po drugiej stronie siatki szalał Mohamed Al Hachdadi. – Myślisz, że widział, co robi blok? – pytałem wicemistrza świata z 2006 roku. – Niemożliwe, próbował w ogóle trafić w piłkę, miał szczęście – przekonywał mnie Grzyb. Ale tego szczęścia było tyle, że późniejszy MVP spotkania ciągnął grę Jastrzębskiego i napędzał w kolejnych akcjach.

– Myślę, że nikt nie wyobrażał sobie, że ten mecz zakończy się tak szybko. Nie będziemy ukrywać, że bardzo nas to boli, ale taki jest sport. Jastrzębski dzisiaj wykorzystał każdą naszą chwilę słabości, kończyli wszystkie kluczowe piłki i nie mieliśmy momentu zaczepienia – mówił po meczu rozgrywający Łukasz Kozub. Jego wprowadzenie na parkiet również nie było wspomnianym impulsem, momentem zaczepienia. Podwójne zmiany wykorzystywane przez Michała Winiarskiego nie przynosiły pożądanych efektów. Trefl szukał dziury w całym, w murze, który stworzyli rywale. Ale jej nie znalazł.

 

(Fot. Mat. pras./Piotr Sumara/PLS)

Zespół Michała Winiarskiego w tym sezonie cały czas ma o co walczyć. Jest w ćwierćfinałach PlusLigi, zagra w nich z Vervą Warszawa Orlen Paliwa. Teraz turniej w Krakowie trzeba jak najszybciej wyrzucić z głów.

– Wracamy do domów i zapominamy o tym pucharze. W sobotę zaczynamy play-offy, każdy musi tę porażkę rozłożyć na czynniki pierwsze i myślę, że wyciągniemy wnioski. To banał, ale nic innego nie przychodzi na myśl, bo boli taki styl i fakt, że wszystko kończy się tak szybko. Po świetnym meczu w Bełchatowie awansowaliśmy do półfinału i apetyty były duże – dodał Kozub, któremu trudno nie przyznać racji. Marzenia o zdobyciu Pucharu były, trzeba je jednak odłożyć na kolejny rok.

Jastrzębski Węgiel – Trefl Gdańsk 3:0 (25:22, 25:18, 25:19)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj