Dylewicz, Allen, bracia Kolendowie. Sprawdzamy wysokość kontraktów w Ekstraklasie koszykarzy

Trevon Allen jest jednym z najlepiej punktujących koszykarzy w Energa Basket Lidze. Amerykanin rozegra jeszcze dwa mecze w Polpharmie, po czym będzie szukał nowego pracodawcy. Na jakie kontrakty mogą liczyć w Polsce zawodnicy pokroju Allena i jego rodaka, kolegi z drużyny Stevena Haneya? Czy polscy koszykarze mają „lepiej” od tych zagranicznych?

W bieżącym sezonie Energa Basket Ligi mamy coraz mniej niewiadomych. Faza zasadnicza dobiega końca, znamy już spadkowicza z Ekstraklasy i większość drużyn, które zagrają w play-offs. W przerwie od czysto sportowych emocji, przyjrzyjmy się zatem kontraktom poszczególnych graczy w pomorskich klubach Ekstraklasy.

OLEJNICZAK ROZDAJE KARTY

Najprężniej obecnie w naszym regionie wygląda Trefl Sopot. Grająca  w Ergo Arenie ekipa znalazła równowagę po ostatnich chudszych latach, kiedy często zmieniała trenerów i omal nie spadłaby z Ekstraklasy. Byt sopocian przed dwoma sezonami rozstrzygał się do ostatniej kolejki, szczęśliwie dla nich to Miasto Szkła Krosto okazało się minimalnie gorsze i pożegnało się z elitą. Dziś Trefl jest w dużo lepszej kondycji, walczy o czołowe pozycje w Ekstraklasie, a jego twarzą jest Marcin Stefański – były zawodnik klubu, obecnie trener. Popularny „Stefan” wprowadził stabilizację i konsekwentnie buduje autorski skład. Jedną z układanek tego składu jest środkowy Dominik Olejniczak – reprezentant Polski, który po 5-latach spędzonych w USA powrócił do Polski, by podpisać pierwszy profesjonalny kontrakt w ojczyźnie. Rosły 24-latek bardzo dobrze spisuje się w lidze, dlatego kwota 4 tys. dolarów, którą wydaje każdego miesiąca sopocki klub na uposażenie Dominika nie zwala z nóg. – Jak na warunki Energa Basket Ligi jest to kontrakt relatywnie nieduży – mówi dziennikarz Sportowych Faktów Karol Wasiek, który w naszym magazynie Pick n’ Roll ujawnił zarobki Olejniczaka. – Inne kluby już spoglądają na Olejniczaka, analizując możliwość zatrudnienia zawodnika na kolejny sezon. Przed Treflem więc trudne zadanie zatrzymania gracza na przyszły rok, zważywszy na jego bardzo dobrą postawę w lidze – zauważa Wasiek.

BRACIA KOLENDOWIE

Na taką wysokość kontraktu na razie nie mogą liczyć bracia Kolendowie. Łukasz coraz śmielej poczyna sobie na rozegraniu nie tylko na krajowym podwórku, ale i arenie międzynarodowej. Trener reprezentacji Polski Mike Taylor ufa umiejętnościom 21-latka, zrzucając mu na barki coraz częściej zadania kreowania gry kadry. Dlatego zarobki poniżej 10 tysięcy złotych, na jakie liczyć mogą obaj bracia z nóg nie zwalają. – Łukasz Kolenda pewnie niedługo wyjedzie za granicę, lub uda się do lepszego polskiego klubu. Trener Stefański chce za to zatrzymać na dłużej jego brata Michała. Obaj wedle moich źródeł mogą liczyć na umowy poniżej 10-tys zł, a to niedużo jeśli patrzymy pod kątem jakości jaką wnoszą do zespołu – wskazuje Karol Wasiek.

DYLU BEZ GWIAZDORSKIEJ PENSJI

Trzecią a nawet czwartą młodość przeżywa Filip Dylewicz. To niespotykane w profesjonalnym sporcie zjawisko, że zawodnik mający 41-lat, potrafi wieść swój zespół do wygranych. Asseco Arka nie miała wprawdzie dobrego sezonu, ale na pewno niczego nie można zarzucić „Dylowi”, który niejednokrotnie pokazywał młodszym kolegom, na czym ta gra powinna polegać i od kogo warto czerpać wzorce. – Przemysław Frasunkiewicz zakontraktował Filipa za poniżej 10 tys. zł miesięcznie. To małe pieniądze, a przecież Dylewicz wciąż daje dużą jakość – ocenia Karol Wasiek. – Ogrywa młodszych zawodników i z dużą przyjemnością ogląda się jego popisy – dodał nasz ekspert. Jak mawiał więc klasyk: skoro widać różnicę (na korzyść Filipa), to po co przepłacać?

POLPHARMA PŁACIŁA SKROMNIE

Nie jest tajemnicą, że bardzo duże problemy z dopięciem budżetu miała Polpharma Starogard Gdański. W poprzednim sezonie sprawy w swoje ręce wzięli kibicie, którym z internetowej zbiórki udało się dorzucić do kasy klubowej 60-tysięcy złotych. Kto wie, może właśnie ten zabieg zmotywował sponsora tytularnego do pozostania w klubie na jeszcze jeden sezon? Kociewskie Diabły miały jednak bardzo mało środków na zbudowanie zespołu na obecne rozgrywki. Budżet wynosił nieco ponad 2 miliony złotych, co ograniczało pole manewru.

Mimo to zdecydowano się zatrudnić Jamesa Washingtona na gwiazdorskim jak na warunki starogardzkie uposażeniu. Jego zarobki oscylowały w granicach 4,5 tys. dolarów miesięcznie, ale to nie on, a inni gracze wyciągali Polpharmę z opresji. Całkiem udanie na polskich parkietach debiutowali  Trevon Allen i Steven Haney. Ten pierwszy był jednym z najlepszych punktujących całej ligi, a co miesiąc na jego konto wpływało około 3 tys. dolarów. Nieco niższą pensję dostawał Haney, którego zakontraktowano na kwotę 2,7 tys. dolarów. – Uważam, że to bardzo ciekawe transfery, Haneya chciałbym oglądać w przyszłym sezonie, bo uważam że pokazał się z dobrej strony w Starogardzie – powiedział Karol Wasiek. Tego z wielkim prawdopodobieństwem nie doświadczą kibice z Kociewia, bo drużyna spada po 17-latach z Ekstraklasy. W Starogardzie głowią się jeszcze, jak nakłonić do współpracy dużych sponsorów, którzy gotowi byliby finansować koszykówkę na najwyższym poziomie (patrz artykuł powiązany).

 

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj