„Chciałem być w kadrze wolontariuszem, propozycja Vitala mnie zszokowała. Ten telefon wiele zmienił w moim życiu”

Wojciech Bańbuła chciał w tym roku pojechać na wakacje, obiecywał je sobie od dawna. Miał odpocząć po trudnym sezonie w PlusLidze. Ale nie odpocznie, a wszystko przez Vitala Heynena. Selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski zadzwonił do niego z propozycją pracy na stanowisku trenera przygotowania fizycznego. – Nie miałem co się długo zastanawiać. Taka szansa może trafić się raz w życiu, gdybym jej nie wykorzystał, pewnie już by się nie powtórzyła – mówi nam Bańbuła. W ostatnich tygodniach sporo się wokół Ciebie dzieje, trafiłeś do kadry, wzbudzasz zainteresowanie. Czeka Cię praca z zawodnikami takiego kalibru, z jakim nie miałeś do tej pory do czynienia.

Nie zaprzeczę, reprezentacja Polski to najwyższy światowy poziom. Bardzo się cieszę, że trafiła się okazja i miałem możliwość dołączyć do sztabu. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, a zobaczymy, jak to wszystko się potoczy.

A jak to się stało, że w ogóle trafiłeś do kadry?

Poprzedni trener przygotowania fizycznego ze swoich powodów zrezygnował z funkcji, zwolniło się miejsce w sztabie. Vital zadzwonił do mnie po rozmowie z Bartkiem Kurkiem, ja chciałem go poprosić, żebym mógł przyjechać na zgrupowanie jako wolontariusz. Chciałem przez tydzień, może dwa, popracować z tymi zawodnikami, których prowadzę, pozbierać piłki, być użytecznym. Vital bardzo szybko zapytał, czy nie chciałbym być jego trenerem przygotowania fizycznego. To było dla mnie szokiem. Nie miałem co się długo zastanawiać. Taka szansa może trafić się raz w życiu, gdybym jej nie wykorzystał, pewnie już by się nie powtórzyła.

ROZMOWY Z WOJCIECHEM BAŃBUŁĄ MOŻESZ TEŻ POSŁUCHAĆ:

 Z Vitalem znaliście się wcześniej?

Myślę, że mnie nie znał. Nie przesadzajmy, że pierwsi trenerzy zwracają szczególną uwagę na sztaby szkoleniowe. Jeżeli kogoś szukają, to zasięgają opinii, kto jest godny polecenia, i zdaje się, że dobre referencje dostałem od kilku zawodników. Spotkaliśmy się kiedyś, co ja dobrze pamiętam, ale nie sądzę, żeby pamiętał to Vital.

Jakie zadania postawił przed Tobą i co zagwarantował Ci selekcjoner?

Zadanie mam jasne – jak najmniej kontuzji. To jest cel nadrzędny. Jeżeli uda się jednocześnie poprawiać formę sportową to bardzo dobrze, ale prewencja urazów jest celem numer jeden, dwa i trzy. Jeżeli chodzi o współpracę to na razie rozmawialiśmy tylko o Igrzyskach Olimpijskich.

Mocno zmieniły się Twoje plany prywatne? Masz rodzinę, swoje życie, ale wakacji w tym roku nie będziesz miał.

Mam małą córeczkę i każdy dzień rozłąki z nią jest dla mnie bardzo trudny. Nie wiem, czy dla niej też, bo może jest jeszcze na to za mała, ma dopiero 15 miesięcy. Już w pierwszym tygodniu naprawdę się stęskniłem, a nie było mnie raptem 4-5 dni. Nie wyobrażam sobie, co będzie, kiedy wyjadę na 6 tygodni w połowie maja i wrócę dopiero pod koniec czerwca. Może w tym czasie zacznie mówić, może nie będzie mnie pamiętała, to będzie na pewno trudne.

Z wakacji trzeba będzie zrezygnować. Od kilku lat obiecywałem sobie, że w tym roku pojadę na urlop. Ale wszystkie plany zostały po tym jednym telefonie zrewidowane, również te związane z pracą i przygotowywaniem zawodników w przerwie między sezonami. Ten jeden telefon wiele zmienił w moim życiu, ale myślę, że na lepsze.

Ten „koszt rodzinny” jest rzeczywiście bardzo duży, ale Igrzyska z mistrzami świata to chyba jednak okazja, której nie mogłeś przepuścić. To największe wyzwanie, jakie można sobie wyobrazić?

Tak, to ogromne wyzwanie i chyba spełnienie marzeń każdego trenera, niezależnie od dyscypliny – jechać na Igrzyska z reprezentacją własnego kraju, które ma aspiracje walki o najwyższe cele. Bardzo się z tego powodu cieszę i nawet nie wiem, co jeszcze powiedzieć.

Może to, że masz nadzieję, że ta przygoda będzie trwała dalej?

Oczywiście, ale będąc trenerem trzeba czasem milczeć i skupić się na pracy. To Twoje zadanie, żeby mówić o możliwościach i oczekiwaniach, a naszym jest trenować, przygotowywać zawodników i po cichu budować formę.

Praca lubi ciszę.

Dokładnie tak.

Jakie są plany dotyczące tej pracy?

Ciężko określić, kiedy jest początek zgrupowania. W pierwszym tygodniu było czterech zawodników, teraz dojechało kolejnych czterech, a następni będą się zjeżdżali. W kulminacyjnym momencie będzie chyba 24 siatkarzy, ale przez bardzo krótki okres. Każdy będzie w innym momencie. Niektórzy po dwóch tygodniach treningów, a inni po takim samym czasie przerwy. Do każdego trzeba podejść indywidualnie, porozmawiać z nim i przygotować taki plan, żeby spełnić główny cel. Przetrwać to wszystko w zdrowiu.

Podejrzewam, że żeby policzyć, w jakim momencie trenowania czy roztrenowywania jest każdy zawodnik, potrzebna jest wyższa matematyka. Głowa będzie parowała?

Bardzo lubię matematykę, ale nie wiem, czy w tym przypadku zdałaby egzamin, bo zmiennych jest bardzo dużo. Trzeba korzystać z rozmów, pracy w sztabie, bo jego siła zawsze jest większa niż jednej osoby. Ja jestem nowy, zawodników lepiej znają inni trenerzy i fizjoterapeuci. Oni wiedzą, kto czego potrzebuje. Ja mogę proponować swoje pomysły, na które oni będą odpowiadali – akceptowali je lub nie. Trzeba bazować na swoim doświadczeniu, dobrej komunikacji, odpowiednio przygotowanym planie, który jest na bieżąco weryfikowany.

Jak wyglądał pierwszy tydzień? Czterech zawodników na treningu to nie jest typowa sytuacja.

Mieliśmy trzech rozgrywających i jednego atakującego, ale to trochę ułatwiło sprawę. Rozgrywający chcieli pracować oczywiście nad techniką wystawy, znów poczuć piłkę. Poza tym wszyscy mieli do wykonania trening adaptacyjny, żeby bezpiecznie wrócić do wysiłku po dwóch tygodniach przerwy. Troszeczkę pracowaliśmy nad ich kondycją, taką siatkarską. Pracowali bardzo dobrze, potem dostali dwa dni wolnego, a teraz dołączyła do nich kolejna grupa, z którą będziemy funkcjonowali podobnie, na pewno w pewnej części. Teraz będziemy mogli sobie pozwolić na więcej w treningu siatkarskim, ale to kompletnie nie moja działka.

Dużo o Tobie się teraz słyszy, ale mam wrażenie, że najlepiej dla Ciebie będzie, kiedy po Igrzyskach nikt o Tobie nie będzie mówił. To oznaczałoby, że dobrze wykonałeś swoją pracę.

Zgadza się, taka jest charakterystyka tej pracy. Trzeba być w cieniu, a wizytówką są zawodnicy i ich forma. Kompletnie mi to nie przeszkadza, ale jest dla mnie dużym zaskoczeniem to zainteresowanie moją osobą w ostatnich dniach. Ale zdaje sobie sprawę, że to tylko tymczasowe i tak powinno być.

Rozmawiał Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj