Mogło być pięknie, skończyło się rozczarowaniem. Lechia wręczyła prezenty Radomiakowi

Lechia mogła w tym meczu zrobić wszystko. Po dwudziestu minutach prowadziła z Radomiakiem 2:0, miała rywala ustawionego, z łatwością stwarzała sobie sytuacje. Zamiast dobić przeciwnika gdańszczanie przestali naciskać, a po przerwie także bronić. Stracili dwa gole, a przez to – na własne życzenie – także dwa punkty. Trzeba Lechii oddać, że mecz rozpoczęła fenomenalnie. Do siatki mogła trafić już w 6. Minucie, ale nietypowego podania Mario Malocy nie wykorzystał Łukasz Zwoliński. Uderzył niecelnie i generalnie nie był to jego dzień. Starał się, walczył, ale brakowało mu jakości. Kiedy trzeba było podać lub uderzyć celnie, podjąć dobrą decyzję, napastnik zazwyczaj robił to, czego nie powinien.

ŻUKOWSKI ZNÓW TRAFIA

Maloca postanowił więc asysty poszukać wybierając innego piłkarza, lepiej dysponowanego w ostatnich tygodniach Mateusza Żukowskiego. I trafił idealnie, tak samo jak młodzieżowiec, który potężnym strzałem nie dał szans Filipowi Majchrowiczowi. Piękny gol, który podkreśla dobrą dyspozycję Żukowskiego. Chwilę później, w 12. minucie było już 2:0. Tym razem trzeba pochwalić Jarosława Kubickiego, który w chaosie zachował najwięcej spokoju, podał do Macieja Gajosa, a ten z bliska trafił do siatki. Lechia miała rywala na deskach, ale problemem był fakt, że do ostatniego gwizdka pozostawało jeszcze 70 minut.

Pierwsze zadanie? Utrzymać prowadzenie do przerwy. To się udało, chociaż duża w tym zasługa gości. Radomiak potrafił wykreować sytuację, ale celnie im strzelać nie kazano. Z dobrych pozycji pudłowali i w pierwszych 45 minutach ani razu nie sprawdzili Dusana Kuciaka.

LECHIA NIE WYSZŁA NA DRUGĄ POŁOWĘ

Drugie zadanie? Rozpocząć drugą połowę chociaż w połowie tak dobrze, jak pierwszą. Na tym polu Lechia poniosła niepowodzenie. Chociaż nie, to byłoby jednak zbyt delikatne. To była klęska, całkowita katastrofa. Gdańszczanie nie wrócili na plac, grał tylko Radomiak. Kolejne ostrzeżenie wysłał w 49. minucie, ale znów „główka” była niecelna. Następnych sygnałów ostrzegawczych już nie było. Po godzinie gry Luis Machado doszedł do jeszcze jednego dośrodkowania i głową nie dał szans Kuciakowi. Pięć minut później goście w końcu spróbowali strzału nogą, sytuację chciał ratować Kubicki i piłkę zablokował, ale ręką. Rzut karny na bramkę zamienił Karol Angielski.

Lechia po drugim ciosie się otrząsnęła i ogarnęła w obronie, ale do dobrej gry w ataku nawiązać już nie potrafiła. Raz jeszcze cierpliwie zbudowała akcję w 83. minucie, ale strzał Bassekou Diabate został wybity z pustej bramki przez obrońcę. Niewiele wniósł Conrado, obrazu gry nie potrafił też odmienić Flavio.

Gdańszczanie mieli wszystko w swoich rękach, mogli rozbić beniaminka i w dobrych nastrojach odpoczywać w przerwie reprezentacyjnej. Zamiast tego roztrwonili przewagę i na własne życzenie stracili kolejne punkty.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj