Miesiąc miodowy się skończył, teraz trzeba wyjść z „dołka”. Lechia po pucharowym blamażu zagra z Wartą

Było pięknie, ładnie, przyjemnie, sielankowo, wszystko układało się po prostu idealnie. W pierwszych tygodniach drużyna uwierzyła w wizję trenera, ten przekonał do siebie także kibiców, a wszystko doprawiły świetne wyniki. Ale miesiąc miodowy w Lechii już się skończył. Sygnałem ostrzegawczym był mecz z Górnikiem Zabrze, a już solidnym wypadkiem spotkanie w Pucharze Polski ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Kaczmarek musi teraz po raz pierwszy wyciągnąć zespół z dołka. Kryzys – to słowo zdecydowanie za mocne, nie można nim określić aktualnej sytuacji w Lechii. Bardziej pasuje huśtawka – i nastrojów, i wyników. Od zwycięstwa w świetnym stylu nad Legią Warszawa, po wtorkowy blamaż pod Warszawą. Dzieje się dużo, ale Kaczmarek nastroje uspokaja.

– Kiedy zdarzy się słabszy mecz i drużyna zanotuje gorszy wynik to trzeba uważać, aby nie doszło do nadinterpretacji różnych rzeczy. Od razu po przerwie na reprezentację zagraliśmy na wyjeździe z Termaliką, która wcześniej nieźle się spisywała. Wyglądaliśmy dobrze i suwerennie zwyciężyliśmy 2:0. W meczu z Górnikiem ewidentnie brakowało nam świeżości. Wtorkowe spotkanie nie miało nic wspólnego z tym tematem, nie miało ono związku z naszą dyspozycją fizyczną. Była ona bardzo dobra, popełniliśmy natomiast więcej indywidualnych błędów, które zostały wykorzystane. I to jest najważniejszy powód naszej porażki – analizował przyczyny pucharowej kompromitacji szkoleniowiec biało-zielonych.

Porażka ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki jest o tyle bolesna, że nie można jej „nadrobić” w następnej kolejce. Pucharową rehabilitację Lechia będzie mogła odbyć dopiero za niecały rok. To odbiło się i na trenerze, i na zespole. – Czujemy się maksymalnie odpowiedzialni za to, co się wydarzyło we wtorek, ale trzeba sobie radzić z takimi momentami, bo jest to forma wyzwania. Dzisiaj na pewno nie czujemy się tak dobrze jak tydzień temu, ale jesteśmy stabilnym i poważnym zespołem. Najbliższe tygodnie są bardzo ważne, aby potwierdzić, że kierunek, który przyjęliśmy, jest właściwy. Ludzie będą się dokładnie przyglądali jak zareagujemy i jaki osiągniemy wynik. Jesteśmy na to gotowi – zapewnił Kaczmarek.

IM STRZELAĆ NIE KAZANO

Defensywa Lechii w ostatnich meczach przeciekała, ale jeśli biało-zielonym zależy teraz na zachowaniu czystego konta, to lepszego rywala nie mogli sobie wymarzyć. Warta ostatnią bramkę zdobyła w sierpniu, u siebie w tym sezonie strzeliła łącznie dwa gole. To dramatyczny zespół w ofensywie. Kaczmarek atuty tego zespołu jednak potrafi dostrzec.

– Warta ma dwie bardzo mocne strony, nawet jeśli w tym sezonie nie uczyniła z tego większego pożytku. To niebezpieczny zespół przy stałych fragmentach, rzutach rożnych i wolnych oraz dalekich wyrzutach z autu, a ponadto bardzo groźny z kontry – zaznaczył szkoleniowiec.

Warta na razie potwierdza stereotyp mówiący o tym, że drugi sezon po awansie jest najtrudniejszy. W poprzednim – głównie za sprawą świetnej wiosny – finiszowała na piątej pozycji. Teraz ogromnym sukcesem będzie utrzymanie się w lidze. – W tym sezonie Warta osiąga gorsze wyniki niż w poprzednim, ale pracując w Pogoni Szczecin trzy razy rywalizowałem z tą drużyną, także w tych rozgrywkach i zawsze to były niewygodne mecze. Wszyscy oczekują, że pojedziemy na to spotkanie i zwyciężymy, ale przeciwnik zaciekle walczy o każdy punkt, aby zbliżyć do grupy, która jest ponad kreską. W ostatnich 12 miesiącach poznaniacy zagrali u siebie dużo dobrych spotkań, a to, że mają obecnie gorszy okres nie sprawia, że czeka nas łatwiejsze zadanie – zakończył Kaczmarek.

Początek spotkania Warta – Lechia o 15:00. Transmisja na Canal+Sport.

Tymoteusz Kobiela/PAP
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj