Kariera, która wychodzi na prostą. Michał Buchalik: życie dało mi kolejną szansę

(Fot. Mateusz Słodkowski/Trojmiasto.pl/Agencja KFP)

Michał Buchalik kilka miesięcy temu był na ostrym zakręcie swojej kariery. W Wiśle Kraków został skreślony, szukał nowego pracodawcy i rozglądał się za klubami z niższych lig. Zgłosiła się Lechia, trafił do Gdańska i przekonał sztab, że warto mu zaufać. Teraz wrócił do gry i spisuje się bardzo dobrze. – Cieszę się z każdej minuty, którą spędzam na boisku – mówi nam bramkarz biało-zielonych.

Buchalik nie ma w Gdańsku łatwej roli. Bycie konkurentem Dušana Kuciaka oznacza najczęściej spędzanie czasu na ławce rezerwowych. Lata lecą, a Słowak jak był czołowym bramkarzem ligi, tak dalej nim jest. Niedawno przedłużył też kontrakt z Lechią, na emeryturę się nie wybiera.

Kuciaka wyeliminowała jednak kontuzja i Buchalik musiał wskoczyć do „klatki”. Wskoczył i spisał się świetnie, choć jeśli ktoś „ogląda” mecze na aplikacjach typu Flashscore, to będzie miał wątpliwości. Mieszkający w Chmielnie bramkarz puścił trzy gole w meczu z Rakowem Częstochowa kończącym poprzedni sezon, dwa w spotkaniu z Widzewem, a raz skapitulował z Koroną Kielce. Po meczu w Częstochowie można było zastanawiać się nad niektórymi interwencjami, ale już w Łodzi Buchalik spisał się świetnie. W szatni sztab i zawodnicy bili mu brawo. Z Koroną znów zagrał bardzo dobrze, choć po raz kolejny nie zachował czystego konta. Tym razem pokonał go kolega z zespołu – Michał Nalepa.

– Każdą bramkę trzeba przeanalizować i teoretycznie zawsze można zrobić coś lepiej, ale w tej sytuacji byłoby chyba ciężko. To był duży niefart. Piłka przy dośrodkowaniu przeszła dwóch zawodników, później pechowo odbiła się od kolejnego. Frączczak wyszedł na czystą pozycję, uderzył, piłka odbiła mi się od rąk i nabiłem Michała Nalepę. To był naprawdę duży pech – mówił na antenie Radia Gdańsk Buchalik.

WYCHODZI NA PROSTĄ

Zespół zagrał fatalnie, ale on indywidualnie nie może mieć do siebie większych pretensji. Obronił kilka niewygodnych strzałów, nie były to może spektakularne interwencje, ale rzetelnie wykonana robota. Po wielu bardzo trudnych miesiącach jego kariera wychodzi na prostą. – Życie dało mi kolejną szansę i bardzo się z tego cieszę. Jedną nogą byłem już w innym miejscu, poziom niżej, jestem jednak w Lechii, w bardzo dużym klubie, i cieszę się z każdej minuty spędzonej na boisku. Życzę Dušanowi dużo zdrowia, żeby jak najszybciej wyleczył rękę i wrócił do rywalizacji – zapewnia były bramkarz Wisły Kraków.

„SAMI SIĘ ZASTANAWIALIŚMY, O CO CHODZI”

Ani spektakularnie, ani rzetelnie, ani nawet dostatecznie nie było jednak w ofensywie. Lechia wyglądała katastrofalnie, grając nudną, jałową piłkę. Zatraciła atuty, którymi imponowała od początku kadencji Tomasza Kaczmarka. – Nie ma się co oszukiwać, zagraliśmy naprawdę bardzo słabo. Nie przystoi nam, żebyśmy u siebie oddawali tylko jeden celny strzał. Nie mieliśmy praktycznie żadnej klarownej sytuacji. Sami w drugiej połowie się zastanawialiśmy na boisku, o co chodzi, że naprawdę nie możemy wyjść ze swojej połowy i stworzyć żadnej sytuacji. Nie wiedzieliśmy, z czego to się wzięło. Powtarzaliśmy sobie, że mecz w Łodzi to już historia i jedziemy dalej, bo w tym sezonie chcemy pograć o fajne cele. Niestety ten mecz kompletnie nam nie wyszedł i musimy zrobić wszystko, żeby tę plamę zmazać – zakończył Buchalik.

Okazja do rehabilitacji nadarzy się w niedzielę. Lechia znów zagra w porze obiadowej, tym razem na wyjeździe. Początek spotkania z Radomiakiem o 15:00.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj