Japonia i FIFA zamknęły usta Niemcom. Mundialowych niespodzianek ciąg dalszy

(fot. Twitter/TVP SPORT)

Mecz Niemcy-Japonia zakończył się sensacyjnym zwycięstwem Azjatów 2:1. W pierwszej połowie sposób gry Niemców oraz liczne spięcia pod bramką rywali były nadzwyczaj efektowne. W drugiej części do głosu doszli Japończycy, którzy przeprowadzili kilka kontr.

Pierwszą bramkę w 33 minucie zdobył z rzutu karnego Ilkay Gundogan. Niemcy mogli zdobyć jeszcze klika goli, ale grali zbyt nonszalancko. Zostali za to ukarani w 75 minucie, kiedy to piłkarz Freiburga – Ritsu Doan – z bliska pokonał Manuela Neuera. W 84 minucie po solowej akcji piłkarz VFl Bochum – Takuma Asano – z bliska i ostrego kąta pokonał niemieckiego bramkarza. Strzelcy bramek na boisku przebywali od zaledwie kilkunastu minut.

Niemcy bardzo efektownie zaprezentowali się już przed meczem. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem piłkarze wykonali gest zasłonięcia ust, będący odpowiedzią na ostatnie działania FIFA.

„ONE LOVE”

Manuel Neuer, podobnie jak kilku innych kapitanów reprezentacji, zamierzał w Katarze założyć tęczową opaskę kapitańską z napisem „One Love”. Chciał w ten sposób wyrazić swoje wsparcie dla społeczności LGBT+. Skończyło się na spektakularnym geście całej drużyny.

Niemiecka federacja wydała w tej sprawie specjalne oświadczenie:

– Chcieliśmy wykorzystać kapitańską opaskę, aby stanąć w obronie wartości, które wyznajemy w reprezentacji Niemiec: różnorodności i wzajemnego szacunku. Wraz z innymi narodami chcieliśmy, aby nasz głos został usłyszany – napisano.

– Nie chodziło o wygłaszanie oświadczenia politycznego – prawa człowieka nie podlegają negocjacjom. Należy przyjąć to za pewnik, ale nadal tak nie jest. Właśnie dlatego ta wiadomość jest dla nas tak ważna. Odmówienie nam opaski jest tym samym, co odmówienie nam głosu – dodano.

MECZ NIEMCY-HISZPANIA

– Niemcy nie są w dobrej formie, a muszą teraz wygrać ze świetnie dysponowanymi Hiszpanami. To trudne, ale możliwe – komentował w Mundialowym Studio Katar 2022 były trener Lechii Gdańsk mieszkający na co dzień w Koeln – Tomasz Kaczmarek.

Włodzimierz Machnikowski/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj