Wsiadł pijany do samochodu i zabił dwie dziewczyny. Bernard Z. usłyszał wyrok

Dziesięć lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Taką karę wymierzył sąd w Sławnie w województwie zachodniopomorskim pijanemu kierowcy, który zabił dwie pasażerki.

19 października ubiegłego roku Bernard Z. odwoził do Słupska z imprezy na pograniczu województw pomorskiego i zachodniopomorskiego trzy dziewczyny. Nastolatki na co dzień mieszkały w Słupsku. Mężczyzna jechał volkswagenem passatem od miejscowości Górsko. Wąską drogą pędził 120 km/h i uderzył w drzewo. Dwie nastolatki zginęły na miejscu. Kierowca miał półtora promila alkoholu w wydychanym powietrzu, po wypadku uciekł z miejsca zdarzenia. Zatrzymała go policja.

Prokurator Piotr Nierebiński zażądał dla Bernarda Z. dwunastu lat więzienia oraz dożywotniego pozbawienia prawa jazdy.

– Oskarżony złamał wszystkie, możliwe przepisy w tej sprawie. Był pijany, miał sądowy zakaz prowadzenia samochodów, jechał niesprawnym pojazdem i uciekł z miejsca zdarzenia. Jechał ponad dwukrotnie przekraczając dozwoloną prędkość. Nie ma w tej sprawie żadnych okoliczności łagodzących, podkreślał w mowie końcowej oskarżyciel publiczny.

Sędzia Anna Gruszczyńska skazała mężczyznę na dziesięć lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.

– Oskarżony był już karany za jazdę pod wpływem alkoholu. Działał w warunkach recydywy i kara nie mogła być niższa. W ocenie sądu kierowca uciekł z miejsca zdarzenia i nie był w szoku. Świadczy o tym choćby to, że po tragedii dzwonił po znajomych żeby zabrali go z drogi. Próbował też obciążyć winą dziewczynę, która przeżyła wypadek twierdząc, że to 17-latka bez prawa jazdy prowadziła samochód. To oczywista nieprawda, uzasadniał sędzia.

Przed ogłoszeniem wyroku Bernard Z. przeprosił rodziny ofiar. Matki nastolatek, które zginęły w wypadku, były w procesie oskarżycielkami posiłkowymi. – Straciłyśmy część życia wraz ze śmiercią naszych córek. Wyrok jest sprawiedliwy, przeprosiny nic nie znaczą. On uciekł po wypadku, nie wiemy czy udało by się uratować nasze dzieci, ale to ogromna tragedia, a kierowca martwił się tylko o siebie, powiedziały w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk.

Wyrok nie jest prawomocny. Prokurator nie wykluczył apelacji.

 

pwos/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj