Koniec z techno w lesie. Posypały się mandaty. „Nie mogliśmy tego opanować, tancerzy było coraz więcej”

Jedenaście mandatów i kilkadziesiąt postępowań za wykroczenia. To finał nielegalnej imprezy techno w lesie koło Kępic. Nadleśniczy Sławomir Piątkowski podkreśla, że koczowisko było całkowicie nielegalne.

– Próbowaliśmy zakończyć imprezę już w piątek, ale nie byliśmy w stanie tego opanować. Policja również nam nie pomogła. Uczestnicy mieli się wynieść do południa w sobotę. Tymczasem następnego dnia było ich jeszcze więcej. Dzwoniliśmy po policję, patrol przyjechał, popatrzył i pojechał – dodaje nadleśniczy.

Uczestnicy imprezy mówili reporterowi Radia Gdańsk, że impreza jest legalna i zorganizowali ją wszyscy. Nadleśniczy Piątkowski poinformował, że jedenaście mandatów i cztery pouczenia za wjazd do lasu i nielegalne obozowisko nałożono tylko na te osoby, z którymi Straż Leśna zdołała się porozumieć.

BYLI NIELEGALNIE, ALE POSPRZĄTALI PO SOBIE

Reszta postępowań mandatowych została wdrożona w oparciu o zdjęcia i numery rejestracyjne około stu samochodów, które zaparkowano w lesie.
 
– Udało nam się prawdopodobnie ustalić organizatora imprezy. Również wystąpimy o wyjaśnienia firmę, która wystawiła w lesie przenośne toalety – dodaje nadleśniczy.

Sławomir Piątkowski podkreśla, że jedynym plusem jest to, że uczestnicy imprezy po sobie posprzątali. Rzecznik policji w Słupsku komisarz Robert Czerwiński mówi tymczasem, że patrol pojechał do lasu, ale otrzymał informację, że uczestnicy imprezy porozumieli się z leśnikami i nie było potrzeby interwencji.

Przemysław Woś/puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj