Tereny Gedanii bardzo zaniedbane. Prezes klubu: „Nie możemy porozumieć się z miastem”. Radni dzielnicy zaskoczeni

gedania2

Kompleks sportowy z boiskiem oraz budynki mieszkalne – taki jest pomysł na zagospodarowanie terenu klubu Gedania w Gdańsku.

Dziś miejsce jest zaniedbane, a budynki, które pozostały, nie nadają się do użytku.

„KLUB MUSI PRZETRWAĆ”

Prezes Gedanii Zdzisław Stankiewicz od wielu lat nie może dojść do porozumienia z miastem. Teraz o pomoc poprosił prawnika Kacpra Płażyńskiego. – To nie ma żadnego związku z polityką. Nie ukrywam, że nie możemy porozumieć się z urzędem. Ale to temat zagospodarowania przestrzeni naszego miasta. To zbyt długo trwa. Trzeba postawić kreskę i na nowo rozpocząć rozmowy, wypracować wspólne, pokojowe i rzetelne rozwiązanie, które będzie satysfakcjonowało wszystkich. Klub powstał prawie sto lat temu, w 1922 roku. Musi przetrwać – mówi Radiu Gdańsk Zdzisław Stankiewicz.

Prawnik Kacper Płażyński wystosował pismo do Rady Dzielnicy Wrzeszcz Dolny. – Mam wrażenie, że Gedania została zapomniana. Strony sporu trochę się okopały, więc temat trzeba przywrócić do publicznej dyskusji. Myślę, że rada dzielnicy jest doskonałym miejscem do tego, żeby strony spotkały się na neutralnym terenie. Mieszkańcy będą mogli składać swoje sugestie, a władze miasta będą miały neutralne pole, na którym będą mogły się porozumieć. Ta formuła konfrontacji i wspólnych oskarżeń niczego dobrego tej sprawie nie przyniosła. Czas jakąś koncepcję wspólnie wypracować. Nie chodzi tylko o pomysły, jakie mają być tu obiekty. To też problem, w jaki sposób te inwestycje sfinansować, jaka to ma być formuła prawna. Rada dzielnicy to właściwe osoby, które mogłyby objąć ten temat swoim patronatem – wyjaśnia.

Zdzisław Stankiewicz o pomoc w interwencji poprosił Kacpra Płażyńskiego. Fot. Radio Gdańsk/Joanna Stankiewicz

„BRAK ODPOWIEDZI NA APELE”

Taką prośbą zdziwieni są radni dzielnicy Wrzeszcz Dolny. Jak twierdzi przewodniczący zarządu dzielnicy Krystian Kłos, rozmowy z właścicielem terenu i przedstawicielami miasta są prowadzone. – Szef klubu dobrze o tym wie, że interesujemy się tematem. Na przyszły wtorek jesteśmy umówieni na kolejne spotkanie. Podkreślaliśmy wielokrotnie, że podstawą do rozpoczęcia rozmów jest prawidłowe zabezpieczenie tego terenu, żeby nie działy się tam takie rzeczy, jakie miały miejsce dotychczas: pożary, wypadki, nielegalne imprezy. Niestety pan Stankiewicz nie odpowiadał na te apele. Dziwne, że zwraca się o pomoc do innej osoby, skoro rozmowy są prowadzone. Obecne plany mówią, że ma na terenie Gedanii powstać pełnowymiarowe boisko. Szef klubu chce tam wprowadzić dewelopera i utworzyć więcej mieszkań niż wskazuje na to obecny plan zagospodarowania. Natomiast rada dzielnicy przede wszystkim musi liczyć się ze zdaniem mieszkańców – mówi.

Krystian Kłos zapewnia również, że rada dzielnicy chce, by boisko powstało. Tłumaczy jednak, że żaden prywatny inwestor nie będzie chciał zasponsorować i utrzymywać takiego obiektu. – Ważne, żeby na tym terenie utrzymać jak najwięcej funkcji społecznych, sportowych, rekreacyjnych. Jeśli teren miałby być bardziej zabudowany, to nie można dopuścić do tego, żeby budynki były zbyt wysokie. Nie chcemy też żadnych marketów. Teren ma być otwarty i przyjazny dla mieszkańców. Z miastem rozmawiamy. Urzędnicy są w stanie pochylić się nad zmianą planu zagospodarowania terenu, ale liczy się z naszym zdaniem.

POTRZEBNY KOMPROMIS

W rozwiązanie konfliktu włączyło się Stowarzyszenie na Rzecz Gdańszczan. – Zdajemy sobie sprawę, że wypracowanie wspólnej koncepcji nie będzie łatwe, ale to sprawa wszystkich gdańszczan – uważa Marek Malinowski ze stowarzyszenia.

– Formuł, na podstawie których ten obiekt mógłby funkcjonować, jest wiele. Jedną jest sprzedaż części nieruchomości na cele mieszkaniowe, innym jest partnerstwo publiczno-prywatne z miastem lub szukanie innego sponsora – dodaje Kacper Płażyński.

Teren Gedanii to trzy hektary. Należy do spółki akcyjnej. Gdańscy urzędnicy mówią, że zmiana planu zagospodarowania przestrzennego terenu przy Kościuszki jest możliwa. Jednak miasto nie zgadza się na inwestycje mieszkaniowe.

 

Joanna Stankiewicz/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj