Rolnik z Kębłowa k. Lęborka spryskał pole rzepaku. Zginęły nawet miliony pszczół! „To dla nas katastrofa ekologiczna”

– To dla nas katastrofa ekologiczna – mówią poszkodowani pszczelarze. Po tym, jak jeden z rolników spryskał chemikaliami około 60 hektarów pola rzepaku, zginęły tysiące pszczół, które w tym czasie zbierały nektar. Chodzi nawet o 110 uli. Jak dowiedziało się Radio Gdańsk, rolnik i pszczelarze doszli już do porozumienia ws. odbudowy pasiek.
Pszczoły padły, bo środki chemiczne rozpylono za dnia, a przepisy zabraniają wykonywania takich zabiegów rolniczych przed zachodem słońca.

Ule należały do dziewięciu pszczelarzy z okolic Wejherowa, które specjalnie przywieźli je na czas karmienia pszczół z pól rzepaku.

Większość pszczół zginęła podczas zbierania nektaru na polu, inne padły w drodze powrotnej. Te, które dotarły, zostały zabite przez pszczoły ze swoich rodzin. Gdy owady wykrywają dziwny zapach od innych pszczół, pozbywają się ich. Dzięki temu skażony owad nie zatruwa całego ula.

„DOSZLIŚMY DO POROZUMIENIA”

Wójt gminy Łęczyce powołał komisję do zbadania przyczyn masowego padnięcia pszczelich rodzin. – Rolnik, który dokonywał oprysku, zaproponował nam ugodę, doszliśmy do porozumienia. Ma sfinansować poszkodowanym odbudowanie pszczelich rodzin – poinformował Zygmunt Hazuka z Rejonowego Koła Pszczelarzy w Wejherowie. Koszt to około tysiąca złotych za jedno zasiedlenie jednego ula.

W jednym ulu żyje kilkadziesiąt tysięcy pszczół, liczba ta potrafi sięgać nawet 80 tysięcy. W 110 ulach mogło zginąć nawet blisko 8 milionów pszczół.

chr/pwos/mich

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj