Dyskusja działaczy Lepszego Gdańska z dyrektorem Biura Rady Miasta o „zaginionych” 500 podpisach pod projektem obywatelskim

Lepszy Gdańsk żąda wyjaśnienia sprawy zaginięcia ponad 500 podpisów pod ich obywatelskim projektem. Zdaniem dyrektora Biura Rady Miasta Gdańska procedury ochrony danych osobowych nie zawiodły, jednak jedna urzędniczka biorąca udział w procesie przetwarzania danych została upomniana.
W lipcu aktywiści złożyli w biurze rady miasta projekt uchwały zwiększającej dostęp do usług opiekuńczych. Kilkoro z nich przeliczyło je wcześnie i doliczyło 2730, deklarując tę liczbę w piśmie do przewodniczącego Rady Miasta Gdańsk Bogdana Oleszka. Po przeliczeniu podpisów przez urzędników okazało się, że podpisów jest jednak 2151. Zdaniem aktywistów ruchu społecznego zostały one zagubione przez urzędników.

– Podjęliśmy decyzję o zawiadomieniu poprzez prezydenta Gdańska inspektora danych osobowych – mówi liderka Lepszego Gdańska Jolanta Banach. – O 14:00 wysłaliśmy również maila w trybie dostępu do informacji publicznej dokumentacji załatwienia tej sprawy. Chcemy wglądu do rejestru przesyłek wraz z określoną liczbą załączników. Pytamy też o przebieg dokumentów między Urzedem Miejskim a Biurem Rady Miasta. Chcemy wyjaśnić co działo się z podpisami od 26 lipca a 7 sierpnia, czyli przez blisko 12 dni. Jeżeli ludzie nie będą doświadczali poszanowania prawa i będą spotykali się z arogancją, to będą możliwe w Polsce zmiany autokratyczne, takie z jakimi mamy w Polsce do czynienia. Zwracamy się z apelem do radnych i kandydatów na radnych. Nie numerowaliśmy kart, bo statut Rady Miasta Gdańska wyraźnie określa co ma zawierać karta z podpisami powinna zawierać nazwisko, PESEL, adres i koniec! – podkreśliła Jolanta Banach.

APEL DO RADNYCH

– Sporządziliśmy pismo do inspektora ochrony danych osobowych, bo wraz ze złożeniem podpisów przestaliśmy być jej administratorami – mówiła Elżbieta Jachlewska, kandydatka Lepszego Gdańska na prezydenta. – Pytamy jakie są procedury, czy osoba, od której zbieraliśmy podpisy została odpowiednio przeszkolona. Nie chcemy zwalać winy na panią sekretarkę, bo być może nie była odpowiednio przeszkolona. Chcemy sprawdzić jaka była droga tych podpisów. Jesteśmy to winni tym osobom, które złożyły nasze podpisy pod inicjatywą – dodała.

– Zależy nam by cel naszej uchwały nie zniknął z oczu, dlatego zaapelowaliśmy do radnych żeby przejęli nasz projekt. Podejrzewamy, że mogło dojść do naruszenia procedur, bądź, że ich nie było. Zależy nam by to rzetelnie wyjaśnić – dodała Joanna Sobańska z Lepszego Gdańska.

ZDANIEM DYREKTORA BIURA RADY PODPISY NIE MOGŁY ZAGINĄĆ

Zdaniem dyrektora Biura Rady Miasta Gdańska Piotra Spyry podpisy były bezpieczne. – Po przeliczeniu podpisów okazało się, że jest ich 2151 na 241 kartach. Wśród tych kart znajdowała się karta, która nie miała nic wspólnego z inicjatywą uchwałodawczą. Była to karta inicjatywy uchwałodawczej „pracujmy krócej”, na której było 7 podpisów w innym celu. Przed samym złożeniem podpisów zostały przepakowane z czterech do trzech teczek. Karty były nieponumerowane. Po przeliczeniu ich okazało się, że jest ich 2151, czyli mniej niż deklarowano wcześniej – mówił Piotr Spyra. – Dokumenty, które trafiły do Biura Rady Miasta były przechowywane pod kluczem. Część trafiła do przewodniczącego rady, żeby zapoznał się z projektem uchwały. Następnie dokumenty trafiły do biura sekretarza miasta, tam również były pod kluczem, a następnie trafiły do wiceprezydenta Piotra Kowalczuka, który przekazał je do Wydziału Rozwoju Społecznego. Po przeliczeniu głosów okazało się, że jest ich 2151, po czym zwróciliśmy się do stowarzyszenia Lepszy Gdańsk z prośbą o wyjaśnienie czy to wszystkie podpisy. Nie ma możliwości żeby u nas czy w Urzędzie Miejskim, którego nasze biuro jest wydziałem, mogło zagubić głosy – dodał.

Piotr Spyra powiedział, że przeprowadzono postępowanie kontrolne o przebiegu dokumentów z Lepszego Gdańska. Trwa ich weryfikacja. Zdaniem Piotra Spyry weryfikacja może zakończyć się we wtorek.

 
Choć Biuro Rady Miasta zaprzecza, że mogło zagubić podpisy, upomniano urzędniczkę, która je przyjęła. – Wnioskowałem o udzielenie jej upomnienia. Moim zdaniem nie powinna przyjąć tak nieprzygotowanych dokumentów. Nie było tam liczby kart. Nie mogła zweryfikować tej liczby, którą podało stowarzyszenie. Zawierzyliśmy mu, że tych głosów jest tam tyle ile zadeklarowano – powiedział dyrektor Piotr Spyra.

MOŻLIWOŚĆ KSEROKOPII PODPISÓW?

Przed siedzibą Rady Miasta Gdańska między społecznikami, a urzędnikiem wywiązała się dyskusja. Jego zdaniem mogli oni zabezpieczyć się kserokopiami zebranych podpisów. – Według moich informacji stowarzyszenie Lepszy Gdańsk w momencie zbierania tych głosów, było upoważnione do tego żeby przechowywać ten zbiór danych. Mogło je skserować i zachować na potwierdzenie, co by wykluczyło te nieścisłości, o których mowa – mówił dyrektor Biura Rady Miasta Gdańska.

Przeciwnego zdania była Jolanta Banach. – Przetwarzanie danych musi się odbywać za zgodą ich właścicieli lub wynikać z prawa. Zbieranie podpisów wynika ze statutu Rady Miasta Gdańska, ale tylko w celu, który obejmuje norma. Norma zapisu statutowego mówi, że po zebraniu podpisów przekazujemy je przewodniczącemu Rady Miasta, a więc do dalszego ich przetwarzania potrzebowaliśmy kolejnej na to zgody – mówiła była wiceminister gospodarki.

Jolanta Banach odniosła się też do zarzutu o nieprzygotowaniu projektu. – Ten epitet jest niedopuszczalny. Statut nie mówi nic, a państwo nie mają procedur, przygotowania takich podpisów. Wszystko to co wynika z prawa po naszej stronie zostało spełnione. My idziemy z zaufaniem do urzędu – powiedziała.

– Jakim cudem wśród kart znalazła się jedna dotycząca innego projektu? – dopytywał Piotr Spyra.

– Ta karta pochodziła od mieszkańca Gdańska zbierał równolegle podpisy pod naszym projektem o dostępie do usług opiekuńczych oraz o skróceniu czasu pracy. Musiał się pomylić – odpowiedziała Jolanta Banach.

– Mieliśmy do niedawna zaufanie do urzędu, ale teraz tego zaufania już nie mamy. Propozycję o dozbieraniu podpisów musimy odrzucić – mówił Jędrzej Włodarczyk z Lepszego Gdańska.

– To była propozycja nie tyle o dozbieraniu, ale o sprawdzenie czy te wszystkie podpisy na pewno nie są jednak u państwa. Nie twierdzę, że to państwo je zgubili – mówił Piotr Spyra.
 

We wtorek rano, między innymi w tej sprawie, z Elżbietą Jachlewską ma porozmawiać wiceprezydent Piotr Kowalczuk odpowiedzialny za politykę społeczną miasta.

Rafał Mrowicki
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj