Tłuste ryby, za słodkie ciasta na świątecznym stole. Czy znajdzie się na nim coś, co możemy zjeść bez wyrzutów sumienia? Radzi dietetyk

Pierogi z kapustą i grzybami, barszcz z uszkami, tłuste ryby, słodkie ciasta i sałatki z majonezem. Na samą myśl o tych świątecznych daniach cieknie nam ślinka. Niestety, pojawia się też w naszych żołądkach uczucie ciężkości. Ale czy zawsze musi tak być? Co możemy jeść w święta bez wyrzutów sumienia? I co zrobić, gdy pojawi się niestrawność? Zapytaliśmy dietetyka.

– Wśród tradycyjnych potraw, które możemy jeść niemal bez wyrzutów, znajdą się zupa rybna, zupa grzybowa, barszcz, gołąbki, karp czy śledzie – mówi Evan Tereszkiewicz z poradni dietetycznej ImmunoDiet z Gdańska. – One dodają nam witalności. Zawierają wartościowe pierwiastki, witaminy. Przecież skład tłuszczu śledzi to głównie kwasy Omega3. Jest sezon zimowy, a więc różne infekcje i przeziębienia. Kwasy wspierają naszą odporność, wzmacniają kości, wzrok, wpływają na nastrój. Zjedzmy też karpia w galarecie. 100-gramowa porcja to tylko 162 kcal. W karpiu nie znajdziemy praktycznie węglowodanów a białko, witaminę A, E czy cenną B12. Nie bójmy się bigosu, zwłaszcza jarskiego. Jedna miseczka to dzienne zapotrzebowanie na witaminę C – dodaje.

JAK ROZPRAWIĆ SIĘ Z NIESTRAWNOŚCIĄ?

Co prawda na co dzień nie jadamy tyle kapusty i innych cięższych dań, i często pojawia się niestrawność. Jak podkreśla dietetyk, można się z nią rozprawić, dodając do potraw różne przyprawy – majeranek, rozmaryn czy kmin. – Na niestrawność można też zaparzyć sobie zwykły rumianek czy miętę, stosować ocet jabłkowy, najlepiej własnej roboty. Dwie łyżki octu jabłkowego rozpuszczamy w szklance wody i pijemy przed posiłkiem. Można też wypić szklankę wody z sokiem wyciśniętym z połowy cytryny – tłumaczy.

NASZ MÓZG TEŻ „WIDZI”

– Koncentrujmy się na talerzu, patrzmy, ile jedzenia nakładamy, żeby i nasz mózg „zobaczył”, że coś dostaje, a my doznamy wtedy uczucia sytości. Zwróćmy uwagę na to, żeby porcje były mniejsze, nakładajmy sobie tyle, ile jesteśmy w stanie zjeść, a przecież na pewno będziemy chcieli skosztować wszystkich dwunastu potraw – zaznacza dietetyk.

„MNIEJSZE ZŁO”

– Zdecydowanie lepiej będzie zjeść domowy wypiek, sernik czy makowiec, niż kupną podróbkę z ulepszaczami. Oczywiście, jeśli ktoś nie toleruje nabiału, wybierze makowiec, a w nim znajduje się wapń, wzmacniający kości. Jest go więcej niż w serze. Jeśli chodzi o rybę, zamieńmy tę w panierce na rybę z pieca. Na jednej porcji zaoszczędzimy 200-300 kilokalorii. Podpowiedziałbym jeszcze, żeby między posiłkami pić wodę. Każdy napój słodzony to dodatkowe 8 łyżeczek cukru w szklance – mówi.

Dietetyk radzi, aby wyeliminować tzw. zapychacze. Czyli co takiego? – To na przykład chleb, nieważne czy pszenny, czy jakiś inny. Jedna kromka chleba zawiera około 3 łyżeczek cukru. Porcja makaronu do rosołu czy zupy grzybowej – 8 łyżeczek. W święta mamy wiele wartościowych posiłków, dlatego unikajmy tych, które mamy na co dzień – radzi Evan Tereszkiewicz.

ZAMIENNIKI „FIT”

Jak się okazuje, dietetyczne składniki, których używamy, by ograniczyć kalorie, nie zawsze się sprawdzą, na przykład przy przygotowywaniu sernika. – Jeśli użyjemy odtłuszczonego sera z nie wiadomo jakimi dodatkami, nie upierałbym się, że będzie on mniej kaloryczny. Tak naprawdę, jeśli zjemy coś bardziej tłustego, szybciej się najemy. Nie oszukamy siebie, jedząc coś odtłuszczonego – zaznacza.

I NA KONIEC… RUCH

Co bardzo istotne, podczas świąt musimy pamiętać o ruchu. – Nawet zwykłe zmywanie naczyń trzy razy dziennie to też jest jakiś ruch – dodaje Evan Tereszkiewicz.

Obowiązkowo wyjdźmy na spacer z rodziną, najlepiej po każdym posiłku.


Patrycja Oryl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj