Pracodawca będzie mógł sprawdzić, czy pracownik się zaszczepił? Müller: „Mam nadzieję, że projekt zostanie szybko przyjęty”

– Liczymy, że liczba osób zaszczepionych się zwiększy. Liczę, że na następnym posiedzeniu Sejmu projekt ustawy pozwalający pracodawcy na zweryfikowanie, czy pracownik jest zaszczepiony przeciwko COVID-19, zostanie przyjęty i że również Senat szybko go przyjmie – powiedział Piotr Müller, rzecznik rządu.

Piotr Müller, który w czwartek 18 listopada był gościem TVN24, odpowiadał na pytania o działania rządu w sprawie wzrastającej liczby zakażeń na COVID-19. – Cały czas powiększamy infrastrukturę dla osób, które, niestety, podejmują ten błąd i się nie szczepią – powiedział.

Rzecznik rządu podkreślił, że działa Narodowy Program Szczepień. – Mamy możliwość zaszczepienia się i, niestety, są takie osoby, które popełniają duży błąd, moim zdaniem wręcz śmiertelny błąd, w niektórych przypadkach, i się nie szczepią – stwierdził.

GRANICA SWOBODY I DECYZYJNOŚCI

Na uwagę, że są kraje, które żądają paszportów covidowych w miejscach publicznych, a kolejne państwa wprowadzają ograniczenia usług publicznych dla osób niezaszczepionych i pytanie, dlaczego Polska nie może iść tą drogą, Piotr Müller odpowiedział: „My przyjęliśmy wariant, w którym tworzymy miejsca dla osób, które są chore, pomagamy tym osobom i staramy się w jak najszerszym zakresie pozostawić otwarte życie społeczno-gospodarcze”.

Zapytany o bodźce mogące skłonić do szczepień osoby, które dotąd tego nie zrobiły, polityk podkreślił, że nieszczepienie jest wyborem tych osób.

– Jest pewna granica swobody i decyzyjności obywateli. Chciałbym, żeby one się zaszczepiły, natomiast jest granica, której przekroczyć nie można – dodał.

PRACODAWCA BĘDZIE MÓGŁ ZWERYFIKOWAĆ I PODJĄĆ DECYZJĘ

Rzecznik rządu przypomniał, że w środę 17 listopada posłowie Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli złożenie w Sejmie projektu ustawy w sprawie weryfikacji szczepień w pracy. – Środek miękki, bo on jest de facto rozwiązaniem pośrednim, to znaczy (daje) możliwość weryfikacji i ewentualnego przekazania pracodawcy decyzji co do zmiany wykonywania obowiązków służbowych – powiedział.

Na pytanie, od kiedy była mowa o wskazanej ustawie, rzecznik rządu odpowiedział: „To jest trudna ustawa. Mówiliśmy o tym pewnie od września”.

„PROJEKT JEST KOMPROMISEM”

Na sugestię, że część osób, która nie chce się szczepić, w momencie, gdyby wiedzieli, że pracodawca może ich odsunąć od miejsca pracy, zmieniłaby decyzję, Piotr Müller odpowiedział: „Te przepisy chcemy wprowadzić, dlatego liczymy na to, że ta liczba zostanie zwiększona, jeżeli chodzi o szczepienia”.

Dopytywany, czemu do tej pory wskazana ustawa nie została uchwalona, polityk powtórzył: „To nie jest łatwe rozwiązanie, łatwe również z powodów prawnych, bo budziło ono wątpliwości”.

– Projekt, który został przedstawiony w sierpniu, był nieco bardziej ofensywny. Ten jest pewnego rodzaju kompromisem. W tej chwili ten projekt jest. Liczę, że na następnym posiedzeniu Sejmu zostanie przyjęty i że Senat go szybko przyjmie – dodał.

PROJEKT NIE JEST RZĄDOWY ZE WZGLĘDU NA TEMPO

Zapytany, czemu to nie jest projekt rządowy, rzecznik rządu odpowiedział: „Czy to jest projekt rządowy, czy jest poselski – został przygotowany przez rząd po to, żeby został złożony wczoraj, żeby już ścieżka rządowa nie szła”. Na uwagę, że szef resortu zdrowia informował, że projekt miał „stanąć na rządzie” 8 września i pytanie, dlaczego nie został przyjęty, odparł: „Bo była różnica zdań, również w zakresie prawnym i co do tego, jak daleko ten projekt może iść”.

Dopytywany, kto z ministrów lub która z partii wchodzących w skład koalicji odmawiała podpisania się pod projektem, Piotr Müller podkreślił, że projektu nie było na posiedzeniu rządu, więc ministrowie nie obradowali nad nim. -Widać, chociażby ze strony posłów Solidarnej Polski, w tym zakresie były zgłaszane uwagi – przyznał, ale stanowczo zaprzeczył, że właśnie Solidarna Polska sprawiła, iż projekt nie został przyjęty.

CZARNY PR WOKÓŁ SZCZEPIEŃ

Rzecznik rządu podkreślił, że środki trzeba podejmować adekwatnie do zaistniałej sytuacji. – W tej chwili sytuacja jest ciężka, ale wynika ona z tego, że część osób w Polsce przez lata miała budowane negatywne przeświadczenie co do szczepień – powiedział.

Zapytany o szczyt zakażeń na koronawirusa, polityk odpowiedział, że są dwa modele – w pierwszym nastąpi on na przełomie listopada i grudnia, a w drugim – w połowie grudnia.

„LOCKDOWNÓW NIE MOŻNA UZNAĆ ZA PRZESZŁOŚĆ, ALE NIE CHCEMY ICH WPROWADZAĆ”

Na pytanie o ewentualne lockdowny w szczycie zakażeń rzecznik rządu odpowiedział, że jeśli będzie taka sytuacja w regionie, że służba zdrowia będzie tam niewydolna i nie będzie w stanie pomóc osobom, które zachorują, to jest możliwość wprowadzenia obostrzeń na danym terenie. Przyznał, że chociaż lockdownów nie można uznać za przeszłość już zamkniętą, rząd nie chce ich wprowadzać. – Ale nie jest to oczywiście wariant, który odrzucamy, bo nie możemy go odrzucić, biorąc pod uwagę, że sytuacja epidemiczna może różnie wyglądać – podkreślił.

 

PAP/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj