Kolejny rozczarowujący mecz Lechii. Wisła była na deskach, gdańszczanie pomogli jej wstać

(Fot. 400mm.pl/Grzegorz Radtke)

Kolejne rozczarowanie piłkarzy Lechii. Gdańszczanie mieli wszystko w swoich rękach, prowadzili ze słabo grającą i rozbitą Wisłą Kraków. Nie mieli jednak pomysłu na drugą połowę i w końcówce zostali skarceni za minimalizm. Ostatecznie zremisowali 1:1.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że oba zespoły były na początku meczu zdenerwowane. Sytuacja Wisły jest fatalna, ale „Biała Gwiazda” zaczęła z animuszem. Sporo było energii, mniej dokładności i pomysłu. Lechia z kolei momentami przeszkadzała sama sobie. A to Mario Maloca znokautował piłką Jarosława Kubickiego, a to Dusan Kuciak przy piąstkowaniu trafił Malocę, a to Michał Nalepa wślizgiem potraktował Kuciaka. Dużo w tym było nerwowości i niepotrzebnych ruchów. Ale kiedy udało się już uspokoić, to Wisła okazała się nieszczególnie wymagającym rywalem. Dobrze w pierwszej połowie funkcjonowała lewa strona Lechii, gdzie współpracowali Conrado, Rafał Pietrzak i Marco Terrazzino. Pietrzak był blisko asysty, ale jego dośrodkowania nie wykończył Jakub Kałuziński.

PRZEŁAMANIE ZWOLIŃSKIEGO

Ostatecznie największą różnicę zrobił Mario Maloca, który po rzucie wolnym dobrze odnalazł się w chaosie, wcinką zagrał do Łukasza Zwolińskiego, a ten bez problemów pokonał Mikołaja Biegańskiego. „Zwolak” się przełamał i mocno podniósł ocenę za swój występ. Obniżał ją nieudanymi próbami rozegrania, które mocno irytowały.

Lechia do przerwy miała korzystny wynik i dużo spokoju, ale po przerwie grała tak, jakby sama znów chciała narobić problemów. Bałagan w środku pola i dużo miejsca na skrzydłach. Z tego Wisła mogła i powinna skorzystać. Dwie świetne sytuacje miał Zdenek Ondrasek, dwukrotnie powstrzymał go Kuciak. Po drugiej okazji Czech z niedowierzaniem kręcił tylko głową.

SKARCENI ZA MINIMALIZM

Gdańszczanie otrząsnęli się po 20 minutach i kilku zmianach. Uporządkowali grę, dalej szukali kontrataków, ale nie byli już tak chaotyczni w tyłach. I wydawało się, że na Wisłę to wystarczy, ale minimalizm się nie opłacił. W samej końcówce Pietrzak źle wyprowadzał piłkę z własnej polowy, futbolówka wróciła pod pole karne Lechii. Luis Fernandez z łatwością zgubił Malocę i pięknym, mocnym strzałem z 16. metrów nie dał szans Kuciakowi.

Gdańszczan zgubiła  ich własna broń – odbiór na połowie rywala i szybkie wyprowadzenie akcji. Dramatyczne próby strzelenia zwycięskiej bramki w doliczonym czasie gry nie przyniosły rezultatu. Lechia została skarcona za słabą grę po przerwie i brak pomysłu na podwyższenie rezultatu.

tko

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj