Cena prądu dla każdej rodziny w stałej cenie? PiS zapowiada, że tak, ale do pewnego limitu

(fot. Twitter/Prawo i Sprawiedliwość)

Podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby prąd dla każdej rodziny do 2000 kWh był po cenie stałej, w gruncie rzeczy dotychczasowej, dla 2/3 uboższych gospodarstw domowych to w zasadzie brak zmian – zapowiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Kaczyński podczas spotkania z sympatykami i działaczami PiS mówił o rosnącej inflacji: „Czy wobec tego zastosować tu metodę najprostszą i najskuteczniejszą – trzeba to jasno powiedzieć – walki z inflacją? To znaczy schłodzić gospodarkę, gwałtownie zwiększyć bezrobocie i zmniejszyć dochody społeczeństwa, wtedy inflacja szybko się cofa”.

– Myśmy tę metodę całkowicie świadomie – co chcę podkreślić – odrzucili. Uznaliśmy, że trzeba działać innymi metodami, nieporównanie bardziej delikatnymi, które zachowają jednak dorobek, które uzyskaliśmy od 1989 roku, a szczególnie wciągu ostatnich siedmiu lat – podkreślił. Wskazał tu na programy takie, jak dopłaty do surowców opałowych.

– Jest tutaj działanie, i to działanie będzie trwało się rozwijało. Będzie o tym mówił dziś (w środę 14 września) premier Mateusz Morawiecki – ale ja mogę powiedzieć już teraz o jednej ważnej sprawie – powiedział prezes PiS. Jak podkreślił, kwestia ta ma bardzo duże znaczenie ekonomiczne.

STAŁA CENA PRĄDU

– Podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby prąd do każdej rodziny, gospodarstwa domowego, do 2000 KWh był po cenie stałej, w gruncie rzeczy dotychczasowej. Krótko mówiąc – mimo ogromnego wzrostu kosztów paliw, tego wszystkiego co tworzy energię, to jeśli chodzi o tą dość znaczną ilość zużywanego przez rodziny prądu, cena nie będzie zwiększana – oświadczył.

Jak dodał, „to jest mniej więcej dla dwóch trzecich gospodarstw domowych, tych uboższych, w gruncie rzeczy brak zmian”. Prezes PiS zapowiedział również, że „jeżeli ktoś zmniejszy zużycie w stosunku do poprzedniego roku co najmniej o 10 proc. to będzie miał jeszcze dalsze ulgi”.

PIERWSZY KRYZYS

Kaczyński mówił o kryzysach, które w ostatnich latach dotknęły Polskę. – Trzy razy mieliśmy do czynienia z mocnym załamaniem, potężnym załamaniem gospodarczym. Za pierwszym razem, to znaczy po wprowadzeniu reformy ówczesnego wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza (z tym, że oczywiście kryzys trwał już wcześniej, zaczął się jeszcze w okresie komunizmu) ale to było potężne uderzenie w stopę życiową, potężne uderzenie w oszczędności Polaków, ich sytuację mieszkaniową – książeczki mieszkaniowe straciły wartość, cały ten mechanizm, marny, ale jakoś zapewniający perspektywę mieszkania, choć bardzo odległą, został w istocie zlikwidowany. Krótko mówiąc, społeczeństwo otrzymało potężny cios – mówił.

DRUGI KRYZYS

Jako drugi kryzys wskazał ten z końca lat 90. ub. wieku. – Tu mamy to samo nazwisko, Balcerowicza, który ogłosił schładzanie gospodarki, i znów mieliśmy gwałtowny wzrost bezrobocia i zatrzymanie przez rok rozwoju gospodarczego. W końcu mieliśmy, z pewnym opóźnieniem w stosunku do Europy Zachodniej i USA, ten kryzys związany z wydarzeniami w Stanach Zjednoczonych w 2008 roku, który też zwiększył bezrobocie, też rozwój gospodarczy mocno spowolnił, jeżeli się zatrzymał – zauważył

Jak dodał, „była teoria zielonej wyspy, ale zielona wyspa nie wyszła”.

PAP/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj