Ceny surowca na opał spadają. Karol Rabenda: węgla na zimę nie zabraknie

(Fot. gov.pl)

Surowiec, którego tona niedawno w składach kosztowała 3–4 tys. zł, teraz jest po 2,5 tys. Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy firmy są w stanie trwale przestawić się na inne kierunki importu niż Rosja – podkreślił wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda.

Rabenda, pytany w wywiadzie dla „DGP”, czy nie zabraknie węgla na zimę, zapewnił, że „nie zabraknie”. – Zakontraktowane wielkości są wystarczające zarówno dla energetyki, jak i ciepłownictwa czy gospodarstw domowych – dodał wiceminister.

– W ustawie zapisaliśmy, że jednorazowo w cenie preferencyjnej będzie można kupić 1,5 t. Nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której ci z zasobniejszym portfelem kupią węgiel na cały sezon, a ci, których na to nie stać, w pierwszym okresie zimowym nie będą mieć czym palić. Zachęcamy gminy, by wspólnie ze spółkami węglowymi układały racjonalny harmonogram dystrybucji, aby nie składować surowca, by on przyjeżdżał partiami – podkreślił wiceminister.

WĘGIEL OD DAWNA NIE WYJEŻDŻA ZA GRANICĘ

Pytany, ile zakontraktowaliśmy węgla i ile realnie już go przypłynęło, Rabenda odparł, że przed decyzją premiera nasze spółki zakontraktowały na ten rok prawie sześć milionów ton węgla dla energetyki i ciepłownictwa.

– Po decyzji do dziś przypłynęło ok. 4,5 mln t. Do końca roku będzie jeszcze 3–4 mln t. To jest oczywiście węgiel zmieszany, który trzeba jeszcze posortować przed dystrybucją do mieszkańców. Ale to nie jest jedyny surowiec, który dostarczamy Polakom. Do tego dochodzi węgiel z polskich kopalni, także dystrybuowany bezpośrednio do odbiorców indywidualnych. Chcieliśmy uniknąć sytuacji, żeby był spalany gdzieś w drobnym przemyśle. I to się udało. Za granicę ten węgiel od dawna nie wyjeżdża – zaznaczył wiceminister aktywów państwowych.

Dopytywany, ile samorządów weszło w system dystrybucji węgla, Rabenda odpowiedział, że „łącznie mamy ok. 2300 zgłoszeń, z czego 2200 gmin określiło już, jakie ma zapotrzebowanie”. – A to oznacza, że one są już w procesie podpisywania umów ze spółkami. Na dziś jest podpisanych ich około tysiąca. I tam węgiel albo już dotarł, albo jest w drodze, albo zaraz ruszy. Chcielibyśmy, by proces podpisywania umów zakończył się jak najszybciej – podkreślił polityk.

ZSYPISKA ZNAJDUJĄ SIĘ BLISKO KAŻDEJ GMINY

Pytany, skąd gminy będące w systemie ściągają węgiel, wiceminister powiedział, że zsypiska są rozlokowane dość równomiernie po całym kraju. – Nie ma takiej sytuacji, że gmina musi jechać po paliwo kilkaset kilometrów dalej. Faktycznie w gdańskim porcie jest obecnie bardzo dużo węgla, co jest dość niecodziennym widokiem. Ale dysponujemy ponad 100 zsypiskami w całym kraju. Do tego dochodzą punkty należące do importerów. Dbamy, by każda gmina miała względnie niedaleko po odbiór – podkreślił Rabenda.

Na pytanie, czy widać presję na rynek i czy tam spadają ceny z powodu otwarcia kanału samorządowego, wiceminister odparł, że „spadają”. – Węgiel, który niedawno na składach kosztował 3–4 tys. zł, teraz jest po 2,5 tys. Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy przedsiębiorcy są w stanie trwale przestawić się na inne kierunki importu niż Rosja. Ale to pytanie na przyszły rok – powiedział Rabenda.

PAP/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj