Pięć lat temu, w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku, przez Pomorze przeszła silna nawałnica. Spowodowała ona śmierć sześciu osób, zniszczyła tysiące budynków i 49 tysięcy hektarów lasów.
Poranek 12 sierpnia na Pomorzu wyglądał jak po apokalipsie. Mieszkańcy najbardziej zniszczonych terenów podkreślali, że tego dnia obudzili się w zupełnie innej rzeczywistości.
– Mimo że nawałnica ucichła, a na niebie pokazało się słońce, akcje strażaków i ratowników wydawały się nie mieć końca. Co chwilę pojawiały się wiadomości o kolejnych ludziach uwięzionych w samochodach, domach, lasach. Bilans ofiar się powiększał – wspominał Grzegorz Armatowski, reporter Radia Gdańsk, który do świtu towarzyszył strażakom przy akcjach ratunkowych.
LUDZIE STRACILI CAŁE DOBYTKI
W samej gminie Brusy w Borach Tucholskich dach nad głową straciło wiele osób. Zniszczone budynki można było liczyć w tysiącach.
– W naszej gminie zniszczonych zostało ponad 1000 budynków mieszkalnych, ponad 1000 budynków gospodarczych. 50 budynków mieszkalnych było całkowicie nie do zamieszkania, więc ponad 200 osób straciło dach nad głową – mówił burmistrz Brus Witold Ossowski.
– Takiego ogromu zniszczeń nigdy wcześniej nie odnotowaliśmy – mówił szef pomorskich strażaków nadbrygadier Tomasz Komoszyński. – Na 19 powiatów w województwie, interweniować trzeba było w 16. Wezwano posiłki z województw kujawsko-pomorskiego i zachodnio-pomorskiego, ściągnięto siły z Warszawy – dodał.
Skala zniszczeń i strat, które spowodowała nawałnica, była ogromna. Burza wielokomórkowa zmieniła w pobojowisko ponad 45 tys. hektarów lasów, powaliła ponad 8,2 mln metrów sześciennych drzew. Odnawianie terenów leśnych w okolicach Lipusza wciąż trwa.
Burza spowodowała jednak nie tylko straty materialne. W jej wyniku śmierć poniosło sześć osób, w tym dwie harcerki z Suszka.
Posłuchaj materiału przygotowanego przez naszego reportera Grzegorza Armatowskiego:
rg