Dwa, a nawet pięć ciosów nożem. Rozpoczął się proces ws. zabójstwa w Szczypkowicach

(fot. Radio Gdańsk/Przemek Woś)

Przed Sądem Okręgowym w Słupsku rozpoczął się proces w sprawie zabójstwa w Szczypkowicach. 59-letni Zygmunt P. jest oskarżony o zamordowanie 72-letniego Stanisława S. Tłem zbrodni ze stycznia tego roku miała być awantura o nienapalenie w piecu. Zbrodnia miała gwałtowny i brutalne charakter, bo ofiara miała niemal odciętą głowę.

59-letni Zygmunt P. pomagał rodzinie S. w której były dwie osoby niepełnosprawne. Krewny inwalidów Stanisław S. miał pretensje, że oskarżony nie rozpalił ognia w jednym z pieców i w części domu było zimno. Doszło do awantury, podczas której Zygmunt P. zamordował Stanisława P. Wcześniej poszedł kupić dla niego i Andrzeja G. alkohol, ale jak podkreślał oskarżony, on nie pił.

Zygmunt P. przyznał się do winy, ale podkreślił, że został zaatakowany przez ofiarę.

– Stanisław S., jak się napił, to mówił, że jest komandosem. Uderzył mnie tego dnia w twarz i miał pretensje, że jest jego zdaniem źle posprzątane i nienapalone w kuchni w piecu. Ja im pomagałem, bo pani Elżbieta była niewidoma, a pan Jerzy nie chodził. Tego dnia Stanisław miał pretensje, uderzył mnie z płaskiej dłoni w twarz i wtedy mnie poniosło. Chwyciłem za nóż i dwa razy go uderzyłem w szyję. On upadł, a ja wyszedłem. Nie wracałem tam już, bo był strach- zeznawał przed sądem oskarżony.

Prokurator Robert Firlej odczytał w Sądzie Okręgowym w Słupsku akt oskarżenia w tej sprawie. – Działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia, zadał ofierze pięć ciosów nożem, przy czym ostatni z nich doprowadził do masywnego krwotoku zewnętrznego z przeciętych dużych naczyń krwionośnych, a w konsekwencji śmiercią nagłą i gwałtowną pokrzywdzonego – mówił przed sądem prokurator Robert Firlej.

– Oskarżony przyznał się do winy, chociaż prokurator nie wierzy w jego wersję o dwóch ciosach. Natomiast z punktu widzenia obrony czy ciosów było pięć, czy dwa oczywiście nie ma znaczenia dla kwalifikacji prawnej czynu i dla wymiaru kary. Obrona będzie w tej sprawie wykazywać, że zdarzenie miało charakter dynamiczny, nie było wcześniej planowane i było wywołane przede wszystkim wcześniejszą agresją ze strony pokrzywdzonego, a o tym, jak agresywny był pokrzywdzony, zeznawali świadkowie – mówi obrońca oskarżonego mecenas Paweł Skowroński.

59-latkowi grozi kara do dożywotniego pozbawienia wolności.

Przemysław Woś/ar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj