„Bój o prawdę wymaga czasu”. Debata historyczna o Żołnierzach Wyklętych w Radiu Gdańsk

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Znaczna część polskiego społeczeństwa nie ma wiedzy o Żołnierzach Wyklętych albo też zna tylko informacje powielane do dziś po propagandystach PRL, dlatego walka o prawdę wciąż trwa i niekiedy dopiero po latach wychodzi na jaw – podkreślali dr Paweł Warot i ks. dr Jarosław Wąsowicz, uczestnicy debaty zorganizowanej w Radiu Gdańsk z okazji zbliżającego się Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych.

W Studiu Koncertowym Radia Gdańsk im. Janusza Hajduna odbyła się debata historyczna poświęcona bohaterom Podziemia Antykomunistycznego. Prelegentami byli dr Paweł Warot, dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, oraz ksiądz dr Jarosław Wąsowicz SDB, współautor książki „Danuta Siedzikówna 'Inka’ – pamiętamy”.

Prowadzący Michał Pacześniak przywołał wyniki badania, wykonanego w 2017 roku. Według sondażu CBOS 45% Polaków nigdy nie słyszała o powojennym podziemiu zbrojnym.

– Musimy sobie uświadomić, że niewielu ta tematyka interesowała w latach 90. ub. wieku, wtedy jeszcze nie było Instytutu Pamięci Narodowej. Komuś zależało na tym, aby tę wiedzę, aby tę część naszej historii narodowej zakryć, ukryć albo zniekształcić; jeśli cokolwiek się przebijało do opinii publicznej – powiedział dr Paweł Warot. – Tematyka Żołnierzy Wyklętych tak naprawdę na poważnie – poza nielicznymi wyjątkami historyków, którzy w latach 90. zgłębiali ten temat – wypłynęła w momencie, kiedy powstał IPN. Wówczas można się było tą tematyką zająć. Również prezydentura śp. Lecha Kaczyńskiego miała tu znaczenie, bo to jemu zależało właśnie na tym, aby pamięć o Żołnierzach Wyklętych przywołać. To było takim impulsem do tego, aby zapoznać się z tą historią. To oczywiście jeden z tematów dotyczących historii tzw. Polski Ludowej, który był skrywany, który miał wielką trudność, żeby się przebić. Oczywiście kolejne działania IPN-u, rozpoczęcie badań naukowych, które z reguły kończą się publikacjami naukowymi, kolejne powstające materiały edukacyjne – to wszystko, co trafia do naszego społeczeństwa powoduje, że wiedza o Żołnierzach Wyklętych mogła przebić się szerzej. Choć widzieliśmy też, na jakie trudności tutaj napotyka. I w mediach, i w środowiskach akademickich debaty trwały. Oczywiście historia ma to do siebie, że wymaga czasu – zauważył.

Jak podkreślił dyrektor gdańskiego IPN, bój o prawdę wymaga czasu. – Prawda ma to do siebie, że często niestety na początku kłamstwo zwycięża. My mówimy prawdę, dążymy do prawdy, a dopiero po latach każdy może ocenić, co stanowi prawdę, a co było fałszem. W jaki sposób można poznać tę historię związaną z Żołnierzami Wyklętymi? Najlepszym źródłem są mass media, bo one są najbardziej powszechne. Ale też kolejne książki, kolejne materiały edukacyjne – po które, czynimy starania, aby jak najwięcej Polaków sięgało – to jest też znakomity sposób, aby ta tematyka się przebiła – dodał.

Dr Paweł Warot (fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Wyniki sondażu CBOS nie zdziwiły również ks. dr. Jarosława Wąsowicza.

– Musimy pamiętać, że znaczna część polskiego społeczeństwa w ogóle nie interesuje się historią. Powiedziałbym, ze te wyniki są bardzo zadowalające, bo to jest 45%, czyli prawie połowa społeczeństwa. Dekadę temu praktycznie nikt nie wiedział o Żołnierzach Wyklętych, oprócz tych właśnie, którzy się tą tematyką zajmowali zawodowo, należeli do kręgu ich rodzin czy związani byli z organizacjami kombatanckimi. 45% to jest moim zdaniem bardzo dużo i tutaj punktem przełomowym było rzeczywiście ustanowienie narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, bo wtedy o tym wydarzeniu usłyszała cała Polska. Przez minioną dekadę byliśmy świadkami takiego wielkiego powrotu tych naszych bohaterów, którzy byli bardzo konsekwentnie wymazywani z kart historii przez całe dziesięciolecia, także już po 1989 roku komuś zależało na tym, żeby ta historia już do nas nie powróciła. Przez ostanie dziesięć lat ich imionami nazywano place, ulice, szkoły, drużyny harcerskie wybierały Żołnierzy Wyklętych na swoich patronów, mamy – dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej – dosyć pokaźną już literaturę, która pochyla się nad ich historią, także nad jej trudnymi kartami – mówił ks. dr Wąsowicz.

– Powiedziałbym więc, że jest to bardzo zadowalający wynik i tylko od nas zależy, czy ten powrót będzie trwał dalej, czy rzeczywiście będziemy z determinacją przywoływali dzieje Żołnierzy Niezłomnych, bo oni są niezwykle ważni, nie tylko dla naszej historii, ale także dla zrozumienia nasze teraźniejszości. To było pierwsze pokolenie, które walczyło z sowietyzacją Polski, kiedy zostaliśmy sprzedani, staliśmy się państwem pod kuratelą Związku Sowieckiego, oni zapoczątkowali opór, pokazali pragnienie wolności Polaków, które trwało przez całe dekady PRL-u, aż do ostatecznego zwycięstwa, więc z wielu względów powinno nam zależeć na tym, żebyśmy ten płomień pamięci, przywracania pamięci o Żołnierzach Wyklętych wciąż podtrzymywali – dodał.

Ks. dr Jarosław Wąsowicz (fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Dr Paweł Warot przypomniał obchody Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych sprzed kilku lat.

– W jednym z miast wojewódzkich udało nam się rozwiesić wielki baner z Zygmuntem Szendzielarzem „Łupaszką” w samym centrum tego miasta, na wieżowcu, i pamiętam pytanie dziennikarki z jednego z mediów, która zaczęła od tego, że „dla wielu oni byli mordercami. Dlaczego dzisiaj czcimy ich pamięć?”. I to było już na samym początku pytanie z tezą. Oczywiście ta pani była wychowana jeszcze w PRL, na literaturze, gdzie żołnierzy drugiej konspiracji przedstawiano wiemy w jaki sposób; wychowywała się też na filmach, które wówczas w telewizji były pokazywane (a bywa, że i dziś są wyświetlane). Filmy, które zakłamują historię. I można powiedzieć, że nic w świadomości tej pani, podobnie jak u wielu innych dziennikarzy, się nie zmieniło. Czasami są to słowne niuanse, ale wyobraźmy sobie, jak ktoś taki przygotowuje materiał, który jest prezentowany na antenie radia czy telewizji. Wystarczy, że czasem tylko jakiś akcent inaczej rozłoży, jakieś zdanie inaczej sformułuje i odbiorca już „wie”, w jaki sposób ma oceniać daną postać historyczną. A przecież z czymś takim mieliśmy do czynienia przez lata – podkreślił dyrektor gdańskiego IPN.

Ks. dr Jarosław Wąsowicz potwierdził, że mamy do czynienia z całą kampanią nienawiści wobec Żołnierzy Niezłomnych, prowadzoną przez środowisko, które jest bardzo mocno zakorzenione w Polsce komunistycznej.

– To nie jest tak, że polskie społeczeństwo uwierzyło Polsce Ludowej. Moim zdaniem nigdy nie uwierzyło i zawsze byli tacy, którzy się sprzeciwiali – Żołnierze Wyklęci byli tym pierwszym pokoleniem, ale potem powstawały całkiem to nowe formy sprzeciwu wobec rzeczywistości komunistycznej. Problem z Żołnierzami Niezłomnymi moim zdaniem jest w tym, że skoro oni są naszymi bohaterami – bo poznaliśmy już ich historię przez tą dekadę, dzisiaj już o wiele więcej wiemy, nawet jako historycy, dzięki temu, że wciąż odkrywaliśmy przez ostanie lata nowe dokumenty – to kim byli w takim razie ci, którzy z nimi walczyli? Tutaj już pojawiają się bardzo ważne nazwiska: Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Zygmunt Bauman – znany na całym świecie socjolog, Leszek Kołakowski. To nazwiska, które wciąż są jakimiś bohaterami dla niektórych środowisk i to jest oczywiste, że oni będą próbowali zakłamywać historię. Jeśli przeczytamy artykuły w „Przeglądzie”, w „Polityce” czy w „Gazecie Wyborczej” na temat Żołnierzy Wyklętych, są tam dokładnie powielane schematy, które pojawiały się w czasach komunistycznych. Nieraz można odnieść wrażenie, że są wręcz przepisane z tych publikacji z lat 40., lat 50., ale też później, bo musimy pamiętać, że w latach 80. o „Ince”, która dzisiaj jest naszą bohaterką, która stała się ikoną Żołnierzy Niezłomnych, pisano w kategorii „bandyta”. Moim zdaniem jest to ten powód, dlaczego wciąż polskich patriotów nazywa się faszystami. To jest takie słowo-wytrych, które bardzo łatwo zastosować, które jakoś elektryzuje. Nawet w tej chwili jest stosowane przez Putina i jego propagandę. To są dokładnie te same środowiska – to zło, które przyszło do Polski, ono przyszło z Moskwy. Ci, którzy byli sługusami systemu i próbowali go wprowadzać w Polsce byli moskwiczami, byli pachołkami Moskwy i dlatego te nazewnictwo jest bardzo żywe, obecne w tym środowisku – właśnie i u Putina, i u tych naszych rodzimych moskali, którzy wciąż próbują zaklinać historię i ją zakłamywać – tłumaczył ks. Wąsowicz.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)
– Nie mamy do końca przeprowadzonej lustracji w kraju, nie mieliśmy tak naprawdę przeprowadzonej dekomunizacji, w latach 90. przez całą dekadę (ale też później, w latach 2000) w środowiskach dziennikarskich oraz akademickich, w tych środowiskach, które kreują i wpływają na młode pokolenie Polaków, jak środowiska naukowe, tam nie przeprowadzono dekomunizacji. Te osoby na takich wydziałach, jak humanistyczny, historyczny, filologiczny często były członkami partii komunistycznej, które wspierały i budowały ten system komunistyczny, które nierzadko współpracowały z komunistyczną bezpieką i karierę naukową robiły tak naprawdę dzięki temu, że donosiły na swoich kolegów, pobierając za to wynagrodzenie finansowe albo i inne. Te osoby po 89-90 roku nadal pozostały w tym miejscu, w którym były wcześniej, stanowiły autorytety. I to wszystko też wpływa na postrzeganie Żołnierzy Wyklętych. Oczywiście to jest tylko jeden z tematów. Bo można wymieniać dalej: środowisko prawnicze, środowisko sędziowskie… My do tej prawdy się dobijamy, ona w końcu zwycięża, ale spójrzmy też, jak dużo czasu musi upłynąć, jak dużo czasu zostało zmarnowane, żeby dziś mówić, kto był bohaterem, a kto zdrajcą – powiedział dr Paweł Warot. Podczas dyskusji próbowano  też znaleźć odpowiedź na pytanie, czy tych prawdziwych bohaterów, jak Danutę Siedzikówną „Inkę”, Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” czy Zdzisława Badochę „Żelaznego”, łączył w życiorysach jakiś wspólny element, coś, co ich ukształtowało. – To byli przedstawiciele rodzin o wielkich tradycjach patriotycznych, które pokoleniowo upominały się o polską wolność, niepodległość – to jest jeden wspólny mianownik. Byli to też ludzie, zwłaszcza w przypadku „Inki” i „Żelaznego”, bardzo młodzi. „Inka”, kiedy ją zamordowano, nie miała 18 lat, a Zdzisław Badocha miał lat 20. Wynika z tego, że należeli oni do pokolenia wykształtowanego w dwudziestoleciu międzywojennym – pierwszego, które żyło w Wolnej Polsce. Jest to ciekawy okres, kiedy w naszym kraju zakończył się bardzo zacięty, radykalny spór polityczny, jeszcze większy niż ten, z którym teraz mamy do czynienia. Co do kilku spraw jego uczestnicy mieli wspólne zdanie, mianowicie, że trzeba wychować polską młodzież w duchu patriotyzmu, że trzeba mówić o konieczności codziennej pracy dla ojczyzny, ale także o walce o jej niepodległość – bo nie jest ona dana raz na zawsze. Ponadto mówili o tym, że należy bronić polskiej racji stanu na arenie międzynarodowej – razem. Oni się mogli spierać w Polsce, ale już w polityce zagranicznej zawsze stali w jednym szeregu – co warto może przypomnieć politykom dzisiaj, szczególnie jednej opcji. Myślę, że to było decydujące dla historii ich życia – mówimy tutaj o „Żelaznym”, „Ince” i ich dowódcy „Łupaszce”. Kiedy popatrzymy na cały okres II wojny światowej i właśnie, na te niepodległościowe podziemie po 1945 roku – ileż tam jest młodych, zdeterminowanych ludzi. To nie jest tak, że nie mieli oni marzeń, nie mieli planów. Wiedzieli, że są takie momenty – w historii, w życiu – kiedy trzeba stanąć po odpowiedniej stronie – i oni to robili, bo tak byli ukształt0wani. Moim zdaniem właśnie wychowanie rodzinne, te pokoleniowe tradycje patriotyczne i to wszystko, czego byliśmy świadkami w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy bardzo mocno promowano wychowanie narodowe, obywatelskie, patriotyczne – to przyniosło wspaniały owoc – zaznaczył ks. dr Jarosław Wąsowicz.

PO DEBACIE KONCERT

Po debacie wysłuchaliśmy koncertu barda Andrzeja Kołakowskiego „Niezłomnym, Niepodległym”, w którym zaprezentował on autorskie piosenki poświęcone działaczom Podziemia Antykomunistycznego. Nasza relacja >>>TUTAJ. Wydarzenie zostało współorganizowane przez Radio Gdańsk we współpracy z Oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku. Patronatem medialnym objęła je TVP3 Gdańsk.

raf/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj