Dezinformacja i fake newsy, czyli jak rosyjska propaganda infekuje internet [ZŁAPANE W SIECI]

(fot. Wikimedia Commons/https://www.flickr.com/photos/152824664@N07/36588125251)

Dezinformacja, fake newsy, propaganda, zakłamywanie rzeczywistości, trolle internetowe, ataki hakerskie. Po inwazji rosyjskiej armii wojna rozgrywa się nie tylko na ukraińskiej ziemi. Mamy również wojnę w cyberprzestrzeni. O tym, jak rosyjski reżim infekuje internet opowiadamy w audycji „Złapane w Sieci”.

„Ze względu na sytuację związaną z inwazją Rosji na Ukrainę ważne jest, żebyśmy zrozumieli, jak działa współczesny system propagandy rosyjskiej. Dodatkowo ważne jest, żebyśmy zrozumieli, dlaczego ma to miejsce oraz fakt, że atak nie rozpoczął się 24 lutego, ale o wiele wcześniej, w social mediach i na portalach internetowych” – czytamy w publikacji Joanny „Froty” Kurkowskiej i Jacka Kułakowskiego, pracowników firmy G2A.
Autorzy postanowili wypowiedzieć oddolną wojnę z dezinformacją szerzoną przez rosyjskie media. Opublikowali opracowanie zatytułowane „Jak rozpoznawać i nie dać się podejść fake newsom w związku z rosyjską napaścią na Ukrainę”, które jest swoistym poradnikiem, jak poruszać się po sieci w czasach zagrożenia. Ich artykuł można przeczytać >>> TUTAJ.
Joanna „Frota” Kurkowska jest badaczką i analityczką trendów, współprowadzi podcast METAGAME. Jak sama mówi: prowadzi ochotniczą walkę na froncie internetowej dezinformacji. W audycji „Złapane w Sieci” opowiedziała Ewelinie Potockiej, na czym polega rosyjska dezinformacja i jak nie paść jej ofiarą.

REZYGNACJA Z TWITTERA

– Powiem, co ja zrobiłam, by uchronić się przed dezinformacją. Przede wszystkim zrezygnowałam z Twittera, jako źródła informacji. Niestety, na Twitterze pojawia się w tej chwili zatrzęsienie fałszywych, niezweryfikowanych informacji. Newsów szukam na sprawdzonych platformach typu CNN czy BBC. Polecam nie klikać „dziwnych” stron. Mam tu na myśli strony internetowe z adresami, które po prostu, intuicyjnie, wydają nam się niesprawdzone. Zwracajmy uwagę na narrację  i język. Czy artykuł, który czytam jest obiektywny? Czy czytam o tym, że mamy „wojnę rosyjsko-ukraińską” albo o „ukraińskiej agresji”? Gdy widzę takie treści, natychmiast zapala mi się czerwona lampka – opowiada Joanna „Frota” Kurkowska.
– Uczulam również na bezrefleksyjne dzielenie się memami. One też są elementem propagandy. Zalecam sprawdzanie autorów publikacji. Czy są to dziennikarze, którzy znają się na problemie? Czy może są to influencerzy, którzy na co dzień zajmują się e-sportem czy branżą beauty. Niestety, dziś wiadomo już, że nawet influencerzy mogą być opłacani przez propagandzistów – dodaje gość audycji.
W sieci działają grupy hakerskie, których celem jest unieszkodliwienie rosyjskiej propagandy.

OD SZCZEPIEŃ DO WOJNY W UKRAINIE

Obserwuje się również zmianę trendów na forach czy na grupach w serwisie Facebook. Jak pokazują analizy Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych, w polskim internecie niezwykle dynamicznie wzrosło zagrożenie dezinformacyjne w tematyce wydarzeń, związanych z Ukrainą i Rosją. Aż 90 proc. kont w social mediach zaangażowanych w takie działania wcześniej publikowało treści sceptyczne wobec szczepień.
Dlatego szczególnie teraz warto wytężyć czujność i z dużą uwagą poruszać się po internecie. Więcej szczegółów na ten temat w audycji „Złapane w Sieci”. Zaprasza Ewelina Potocka.
Ewelina Potocka/mm
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj