Jednostronne derby Pomorza w Ergo Arenie. Polpharma w Sopocie czuła się jak u siebie

Nie udał się powrót do Ergo Areny koszykarzom Trefla. Sopocianie po 4 miesiącach ponownie zaprezentowali się w hali na granicy Gdańska i Sopotu i przegrali derbowe starcie z Polpharmą Starogard Gdański 85:88. Końcowy wynik może być mylący, ponieważ zwycięstwo gości różnicą 3 punktów nie odzwierciedla przewagi jaką Polpharma miała podczas całego spotkania.
WAŻNY MECZ W KONTEKŚCIE PLAY-OFF

Obie drużyny miały świadomość jak duże znaczenie rezultat derbów Pomorza może mieć na ostateczny kształt tabeli PLK. Zarówno jedni jak i drudzy aspirują do zajęcia ósmego miejsca gwarantującego udział w fazie play-off. Przed sobotnim starciem w nieco lepszej sytuacji byli sopocianie, którzy wygrali pierwsze spotkanie w Starogardzie. Tamten mecz był jednak zdecydowanie bardziej zacięty niż ten rozgrywany w Ergo Arenie.

TRYBUNY PRZYJAZNE POLPHARMIE

Polpharma od początku sprawiała wrażenia jakby grała u siebie. Liczna grupa kibiców, którzy przybyli z Kociewia, przez długie fragmenty zagłuszała fanów Trefla. Starogardzianie mimo, iż nie odbyli nawet jednego treningu w hali na granicy Sopotu i Gdańska, znakomicie wstrzelili się w sopockie kosze. Od pierwszych akcji przyjezdni imponowali bardzo wysoką skutecznością.

SZYBKA GRA GOŚCI I MAŁO ENERGICZNI GOSPODARZE

Po stronie Trefla w początkowej fazie meczu wyróżniał się Piotr Śmigielski, który już w pierwszej kwarcie rzucił 10 punktów. W Polpharmie świetną zmianę dał Jakub Schenk, który na przestrzeni ledwie kilku minut rzucił 8 punktów. Wyraźniejsza przewaga gości zaczęła rysować się mniej więcej w połowie drugiej kwarty kiedy napędzana przez bardzo dobrze dysponowanego Marcina Fliegera Polpharma zbudowała 12-punktową przewagę.

W trzeciej kwarcie gospodarzom udało się zbliżyć na 5 punktów, ale Polpharma znów decydowała o przebiegu spotkania, szybko przenosząc piłkę z bronionej na atakowaną połowę. Do tego zespół z Kociewia nie tracił skuteczności i ponownie po 30 minutach znów prowadzili 12 punktami.

– Przyczyn naszej przegranej upatrywałbym w tym, że pozwoliliśmy rywalom narzucić sobie ich styl, a goście bazują na szybkiej i agresywnej koszykówce. Zamiast grać swój spokojny i ułożony basket dostosowaliśmy się do tego, co odpowiada Polpharmie. Nasze akcje były krótkie, indywidualne i szarpane. Rozgrywaliśmy je według schematu run and gun, czyli biegaj i strzelaj, a to nie jest nasza gra – podsumował skrzydłowy sopockiej drużyny Jakub Karolak

NADZIEJA WRÓCIŁA TYLKO NA CHWILĘ

Czwartą kwartę podobnie jak pierwszą dobrze rozpoczął Piotr Śmigielski, który trafiał ważne rzuty dystansowe, cały czas równy, wysoki poziom w ofensywie prezentował Anthony Ireland. Obwodowych dobrze wspomagał Filip Dylewicz i sopocianie zniwelowali straty do 6 „oczek”. Kiedy wydawało się, że mecz może być do samego końca zacięty, Polpharma ponownie wrzuciła wyższy bieg i na przestrzeni kilku minut uciekła na 10 punktów. W końcówce goście pozwolili gospodarzom nieco odrobić straty, ale zwycięstwo starogardzian nie było zagrożone.

Dla Polpharmy najwięcej rzucił Marcin Flieger (20 pkt). Z kolei w sopockim zespole aż 28 punktów zdobył Anthony Ireland.

– Moim zdaniem Ireland jest jednym z najlepszych, jeśli nawet nie najlepszym rozgrywającym ligi. W tym spotkaniu mieliśmy z nim sporo problemów, ale nasze założenie było takie, aby dać mu pograć, a wtedy inni koszykarze Trefla powinni gorzej funkcjonować. Momentami ten plan udawało nam się realizować lepiej, chwilami gorzej, ale ostatecznie odnieśliśmy niezwykle ważne zwycięstwo w bardzo trudnym meczu. Prowadziliśmy przez całe spotkanie, ale nieustannie czuliśmy na plecach oddech rywali. Musieliśmy mieć się na baczności, bo wiedzieliśmy, że gospodarze są w stanie zagrać bardzo dobrze, co też pokazali w końcówce – stwierdził na konferencji prasowej szkoleniowiec gości Mindaugas Budzinauskas.

mh
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj