Arka przegrała w Gironie. Euroliga w tym sezonie jest przegrana. Gdyńskim koszykarkom pozostaje nadzieja na EuroCup

Uwznioślone zdobyciem Pucharu Polski, niepokonane na krajowych parkietach gdyńskie koszykarki do meczu w Gironie przystąpiły bardzo umotywowane. O tym, że rywalki są w zasięgu, przekonały się w listopadzie, kiedy to po zaciętym meczu wygrały 71:69. Na wyjeździe wynik był niemal identyczny, bo znowu górą były gospodynie. Tym razem to Girona wygrała 70:68. Pierwsze dwie kwarty gdynianki rozstrzygnęły na swoją korzyść w minimalnych rozmiarach. Do przerwy udało się osiągnąć pięciopunktową przewagę, co było konsekwencją bardzo dobrej skuteczności. Nasze koszykarki z rzutów wolnych nie pomyliły się ani razu. Z gry trafiały co drugi rzut. Znakomicie dysponowana była Rebecca Allen, która tylko do przerwy zdobyła 15 punktów.
 
Stawka dla obu zespołów, które z trzema zwycięstwami na koncie zajmowały ostatnie miejsce w tabeli grupy B, była tożsama. Przegrany zyskiwał pewność, że w ćwierćfinałach Euroligi nie zagra. Porażka poważnie ograniczała szanse na play-off Pucharu Europy, do którego zakwalifikują się drużyny z miejsc 5-6. Po pierwszej połowie – wygranej 38:33 – bliżej Europy była Gdynia.

GIRONA NIE ODPUSZCZA

W połowie trzeciej kwarty gospodynie doprowadziły do remisu. Jednak przy stanie 47:47 znowu się „zacięły”. Tymczasem rewelacyjnie usposobiona Allen zyskała wsparcie z obwodu, skąd zaczęła trafiać Marissa Kastanek. Barbora Balintova, nie mogąc się wstrzelić, skutecznie asystował koleżankom. Girona utrzymywała dystans dzięki dominacji pod koszem. Punkty na niezłej skuteczności zdobywała wprawdzie Sonja Greinacher, ale większość piłek zbierała znacznie silniejsza Coulibaly. To pozwoliło wygrać trzecią kwartę 19:17. Przed ostatnim odcinkiem spotkania przewaga Arki zmalała do trzech pkt.

W SZALEŃSTWIE METODA

Koszykarki z Girony większość punktów zdobywały po indywidualnych akcjach bądź zbiórkach. Świetnie w czwartej kwarcie grała Sonja Vasic. To za sprawą udanych akcji serbskiej skrzydłowej zespół z Hiszpanii pięć minut przed końcową syreną osiągnął trzypunktową przewagę. Wynik cały czas był jednak sprawą otwartą.

Amalia Rembiszewska i Rebecca Allen rzutami z dystansu spróbowały odzyskać prowadzenie, jednak piłka odbijała się od obręczy. Udało się to 80 sekund przed końcową syreną Barborze Balintovej. Po efektownym lay-upie Arka prowadziła 66:65.

Allen sfaulowała Vasic. Ta skutecznie wykonała dwa wolne i punkt przewagi zyskały gospodynie. Po niecelnym rzucie Balintovej i faulu Allen, Mendy dorzuciła jeszcze jeden punkt. Do końca pozostało pół minuty i gdynianki nie miały już marginesu na pomyłkę.

Po rzucie Balintovej – remis 68:68. 19 sekund do końca, piłka dla Girony, ale wcześniej time-out. Niemal równo z końcową syreną przypomniała o sobie Coulibaly. To jej akcja dała zwycięstwo. Mecz, podobnie jak w Gdyni, zakończył się dwupunktowym zwycięstwem gospodyń. Spar Citylift wygrał 70:68.

Na tę chwilę do Europy bliżej z Girony niż z Gdyni. Matką sukcesu okazała się Francuzka. Naignouma Coulibaly zdobyła 19 punktów i zebrała 12 piłek. Najlepsze w gdyńskim zespole zawodniczki spędziły na parkiecie ponad pół godziny. Allen zdobyła 22 punkty, Balintova – 18, Kastanek – 14, a Greinacher 10.

Spar Citylift Girona – Arka Gdynia 70:68 (18:20, 15:18, 19:17, 18:13)

Włodzimierz Machnikowski/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj