Było bezbarwnie, ale Adamczyk znowu to zrobił! Arka dzięki liderowi pokonuje Podbeskidzie

To nie było najpiękniejsze widowisko sportowe. Arka z Podbeskidziem długo nie miały pomysłu, jak grać ładnie w piłkę, sytuacji klarownych do zmiany wyniku było jak na lekarstwo. Jest jednak nad morzem postać, która nawet jak nie gra efektownie, potrafi jednym dotknięciem zadbać o efektywność. Tą osobą był w piątek Hubert Adamczyk. Lider Arki fragmentami był zupełnie niewidoczny, nie potrafił znaleźć sobie odpowiedniego miejsca na murawie i złapać rytmu. Gdy zaś nadarzyła się okazja, jak na prawdziwego dowódcę przystało, wziął sprawy w swoje nogi, uderzył zewnętrzną częścią stopy z 16-metrów i brzydki mecz zamienił na przyswajalny, przeciętny wynik na dobry, a nastroje z minorowych na znakomite. 

Powtórzmy. To nie było dobre widowisko, znowu przypominały się „marcowe” klątwy – Arka przeważała, coś tworzyła, ale to coś kończyło się zazwyczaj na obrońcach rywala. To co jednak różni Arkę teraźniejszą od poprzedniczki, to lepsza obrona. Podbeskidzie miało tak jak wcześniej Chrobry lub GKS Tychy za kadencji poprzednika na ławce trenerskiej, kilka sytuacji, ale bramki nie zdobyło. Ba, Arka ponownie u siebie nie musiała odrabiać strat, co staje się przynajmniej w meczach u siebie miłą odmianą.

STĘPIEŃ NA PLUS

W takich meczach bohater może być jeden i oczywiście jest to Adamczyk. Ale nie może nam umknąć ambitna, krzepiąca postawa Mateusza Stępnia – jego rajdy prawym skrzydłem tworzyły sporo „wiatru”, należy nauczyć go jedynie zbierać żniwa. W jego grze najbardziej imponuje odwaga – minąć dwóch rywali, proszę bardzo, spróbować trzeciego? Czemu nie… Goli to na razie jeszcze nie daje, ale wielce prawdopodobne, że zacznie.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj