Marzenia o futsalowej potędze w małej miejscowości na Kaszubach. „Chcemy tu zostać na długie lata”

W Kamienicy Królewskiej nie ma nawet hali sportowej. Są za to marzyciele z biznesowym CV i drużyną z kilkuletnią historią. Właśnie awansowali do Futsal Ekstraklasy, zostawiając w pokonanym polu bardziej doświadczonych kolegów z Gdańska, Białegostoku i Szczecina. Jak to się stało, że w małej wsi letniskowej na Kaszubach zbudowano zespół elity futsalowych rozgrywek w Polsce? Zapraszamy na reportaż z serca Kaszub.

We-Met Futsal Club Kamienica Królewska dumnie świeci na zielono na portalu 90minut.pl. W zakładce Futsal pierwsza liga, w grupie Północ nie ma wątpliwości: 15 zwycięstw, cztery remisy i trzy porażki, punkt więcej od drugiego AZS-u Uniwersytet Gdański. Moment historyczny, awans do elity, wywalczony w ostatniej kolejce.

To wszystko dzieje się równolegle, 23 kwietnia o godzinie 18:00. Lider z Gdańska gra w Szczecinie, wicelider z małej Kamienicy u siebie, w szkole podstawowej w Sierakowicach. – Presja, którą miał lider z Gdańska, spowodowała, że my byliśmy w bardziej komfortowej sytuacji niż UG. Oni mieli wszystko w swoich nogach, my musieliśmy liczyć, że stracą punkty w Szczecinie. Byliśmy raczej nastawieni na baraże – tłumaczy trener We-Metu Piotr Górniewicz, pasjonat piłki, ale przede wszystkim jej halowej odmiany. Miał 11 lat, kiedy zaczął uprawiać futsal w Cieślikach Słupsk, skąd pochodzi. Początkowo był to niewinny miks futsalu i gry na trawie, z czasem studia na AWFiS, gdzie poznaje trenerów Aftańskiego i Chamerę. Tam pojawiły się występy podczas akademickich mistrzostw Polski, potem w drugiej lidze w Przodkowie i tak aż do odkorkowanego szampana w kwietniowy wieczór w Sierakowicach. We-Met zrobił swoje, pokonując pewnie Futbalo 6:2. W międzyczasie gospodarze nasłuchiwali wieści z odległego Szczecina, gdzie AZS UG miał przypieczętować awans, wygrywając z szóstym w tabeli, tamtejszym Futsalem. Tam już po siedmiu minutach szok i niedowierzanie, 3:0 dla gospodarzy. Akademicy z Gdańska gonili, ostatecznie zaledwie remisując 4:4. W tym czasie w Sierakowicach nasłuchiwano dobrych, jak się okazało, wieści z zachodniego Pomorza.

(Fot. Facebook.com/We-Met Futsal Club)

OD AMATORA DO DOMINATORA

Na klubowym herbie rok 2019 oznajmia początek, choć źródeł futsalowej inicjacji należy szukać wcześniej. Kilka lat wstecz prężnie zaczynają działać amatorskie futsalowe ligi środowiskowe, między innymi w Kartuzach, Sierakowicach, Somoninie i Żukowie. W nich swoich sił próbuje – podobnie jak wcześniej trener We-Metu – Karol Wenta, dzisiejszy prezes We-Metu, zawodowo przedsiębiorca z Kamienicy Królewskiej. Szybko połyka bakcyla, dodatkowo ma wokół ludzi marzącym o zawodowstwie. – Te ligi środowiskowe w pewnym monecie były dla nas za ciasne. W końcu udało im się mnie przekonać. Zrobiliśmy plan na klub i wystartowaliśmy w drugiej lidze – wskazuje Karol Wenta.

Drużyna gra w Sierakowicach, choć w nazwie dumnie widnieje Kamienica Królewska. Powód jest prosty – firma tytularna pochodzi właśnie z Kamienicy Królewskiej, a Karol Wenta jest jedną z osób decyzyjnych w przedsiębiorstwie, a że w Kamienicy Królewskiej nie ma hali spełniającej wymogi, We-Met rozgrywa mecze w odległych o siedem kilometrów Sierakowicach.

Ludzie w gminie szybko wsiąkają w futsal. W drugiej lidze do hali przychodzi jeszcze nieśmiałe kilkadziesiąt osób, ale zespół błyskawicznie robi postępy i krzesełka w Sierakowicach się wypełniają. Po pierwszych sukcesach związanych z awansem do pierwszej ligi przychodzą i trudy – beniaminek jest o włos od spadku, ale z pomocą przychodzi pandemia, która powoduje przedwczesne zakończenie rozgrywek, a w konsekwencji także utrzymanie dla zespołu z małego ośrodka na Kaszubach. W opinii włodarzy to „fart”, bo w barażu o utrzymanie nie byliby faworytami.

(Fot. Facebook.com/We-Met Futsal Club)

CORAZ LEPIEJ

Potem jest już tylko lepiej – pierwsza liga przestaje być wyzwaniem, a do szkoły w Sierakowicach przyjeżdżają zespoły z całej Polski, z czasem też te z Ekstraklasy, jak Legia Warszawa w ramach Pucharu Polski.

– Średnia frekwencja w zakończonym sezonie to 280 osób, czyli ponad 100 proc. miejsc siedzących. Rekord osiągnęliśmy właśnie na Legii, 420 osób. Ludzie siedzieli na schodach, stali gdzie się dało, a my w obawie przeludnienia przestaliśmy wpuszczać – wspomina prezes Wenta.

Siłą We-Metu w mistrzowskim sezonie był własny, odrębny charakter. Drużyna presowała rywali, grała na wysokiej intensywności, wyróżniała się zacięciem i prezentowała zaplecze. – Każdy zawodnik, który wchodził z rezerwy, nie obniżał poziomu sportowego w żadnej z czwórek – zauważa trener Górniewicz. Przygotowania do rozgrywek zaczęły się już w lipcu z jasnym celem, jakim był awans do elity, awans, do którego przyczynili się także „miejscowi” futsaliści. Marcin Chorz pochodzi z niedalekiego Gowidlina, Wojtek Dobek z samej Kamienicy Królewskiej. – To nasi lokalsi, z którymi utożsamiają się kibice – mówią nam pracownicy We-Metu, zawodnicy pamiętający początki, coś jak Mateusz Bąk marsz piłkarskiej Lechii od A-klasy do Ekstraklasy.

ERRATA

We-Met przed debiutem w elicie szuka nowych sponsorów, intensywne są też rozmowy z samorządowcami z gminy Sierakowice. Plany mówią o znacznym zwiększeniu budżetu, który w szczęśliwym sezonie 2022/23 wyniósł około 500 tysięcy złotych. Biletowane wejściówki, gadżety klubowe, doświadczone nazwiska z gry w Ekstraklasie to już nie przelewki, a do tego dochodzi pomysł na wykorzystanie entuzjazmu lokalnej społeczności.

– Zaczynaliśmy z malutkim budżetem i co roku w zasadzie go podwajaliśmy. Mało kto miał taki budżet w pierwszej lidze, ale chcemy wzmocnić się pod względem sportowym i organizacyjnym, żeby pozostać w Ekstraklasie na długie lata. Dołączyć szkolenie młodzieży, zbudować drugą drużynę na trzecią ligę – snuje plany Karol Wenta. I patrząc na cztery lata nauki, szczęście ich otaczające i klimat sprzyjający budowie „futsalowej Niecieczy”, nie jest wcale bez szans.

Posłuchaj materiału o futsalowej Ekstraklasie rodem z Kamienicy Królewskiej:

Paweł Kątnik/MarWer

 

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj