Burgerownia z Gdańska ma problem. Bo mówili, że od nich się nie tyje

Reklamowali, że jedząc ich produkty nie da się przytyć – teraz dostali upomnienie od Komisji Etyki Reklamy. Chodzi o trójmiejską sieć restauracji „Surfburger” i ich hasło promocyjne „Jem tylko surfa i nie tyję”.

Na firmę skargę złożył anonimowy internauta, który uznał że reklama wprowadza czytelnika w błąd, bo od bułek… przytyć się da.

UPOMNIENIE, ALE ZA COŚ INNEGO

„W opinii Zespołu Orzekającego przedmiotowa reklama prezentując hasło „JEM TYLKO SURFA I NIE TYJĘ” posługuje się określeniem „tylko”, a tym samym promuje monodietę. Zespół Orzekający zalecił, aby reklamy uwzględniały zalecenia żywieniowe o stosowaniu zbilansowanej diety”, czytamy na stronie internetowej Komisji Etyki Reklamy. Jej członkowie uznali też, że “reklama nie była prowadzona w poczuciu odpowiedzialności społecznej”.

HASŁO ZOSTANIE

Dla Łukasza Wingerta, jednego z współwłaścicieli, to efekt niezrozumienia żartobliwego hasła. “To hasło przyjęło się wśród naszych klientów i bardzo wiele osób to stwierdzenie po prostu śmieszy. Niektórzy piszą do nas na Facebooku, że zjedli tyle i tyle burgerów i przytyli albo nie. I nikt do tej pory nie wpadł na pomysł, żeby mogło to kogokolwiek urazić. My się opinią komisji nie przejmujemy, bo jest to organ – jak ustaliliśmy – działający trochę hobbystycznie i jego decyzje nie są wiążące”, mówi właściciel sieci.

Łukasz Wingert zapowiedział też, że hasło „Jem tylko surfa i nie tyję” pozostanie reklamą jego restauracji.

Maciej Bąk/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj