„Najgorsze 20 minut w moim życiu. Nie ma już mojej wioski”. Zniszczone lasy, domy i gospodarstwa. Jak ludzie na Kaszubach radzą sobie po nawałnicy? [REPORTAŻ]

rytel

Połamane drzewa, zniszczone domy, ludzkie dramaty. Piątkowa nawałnica spustoszyła Pomorze. Najbardziej ucierpiały Kaszuby. Ekipa Radia Gdańsk sprawdziła, w jakim stanie są najbardziej poszkodowane tereny i jak radzą sobie ludzie.

Rytel, miejscowość w pobliżu Suszka, który po piątkowej nawałnicy jest na ustach całej Polski. Zniszczone lasy, uszkodzone domostwa. We wsi nie ma prądu, bieżąca woda jest tylko w godzinach od 7:00 do 22:00. Prąd jest tylko w lokalnym sklepie, jednak można w nim płacić jedynie gotówką. – Z ciężkim bólem kupiliśmy w sobotę agregat. Wróciliśmy dopiero po 22:00 – mówi właściciel sklepu. Prąd do wsi powinien wrócić w ciągu dwóch tygodni, przynajmniej tak wynika z zapowiedzi władz gminy.

Tragedia w Suszku, w którym zginęły dwie harcerki, poruszyła mieszkańców Rytla, którzy na co dzień widywali obozujących harcerzy. – Przychodzili do nas do sklepu, robili u nas zakupy, chodzili do wsi na pizzę. To były fajne dzieci. Martwiliśmy się o nie – wspomina pani Ewa, sprzedawczyni w tutejszym sklepie. – Te lasy kochamy od dzieciństwa, już ich nie ma. Nasze wnuki nie będą wiedziały czym są jagody czy grzyby z lasu.

– Miałem 12 hektarów, teraz nie mam nic – mówi nam tutejszy rolnik. – Las jest zniszczony, nie wiem co mam robić z tym drewnem, wszystko jest połamane. Będę wycinał to drewno przez najbliższe 3 miesiące.

Posłuchaj materiału Grzegorza Armatowskiego i Rafała Mrowickiego:

„MIESZKAŃCY SĄ CUDOWNI”

Wiatr doszczętnie zniszczył tutejsze lasy. Jak w rozmowie z nami powiedział sołtys Łukasz Ossowski zniszczeniu uległo 8 000 hektarów lasów, w sołectwie liczącym 9 000. Uszkodzonych zostało ok. 100 domów. – Od piątkowej nocy cały Rytel jest pogrążony w ciemnościach. Problem mamy z rzeką Brdą. Setki tysięcy powalonych drzew w niej podniosły stan wody. Jestem bardzo wdzięczny strażakom, którzy pracują 24 godziny na dobę. Mamy zorganizowany punkt pomocy i informacji, udzielamy tam też pomocy w formie posiłków dla osób, które pomagają przy nawałnicy.

– Mieszkańcy są cudowni. Pomoc między sąsiadami jest na taką skalę, że nie potrafię tego opisać. Ludzie ruszyli w sobotę rano, gdy tylko zrobiło się jasno, wzięli piły, część cięła drzewo, a część sprzątała drogi, żeby można było dotrzeć do domostw. Teraz Rytel jest bez lasu. Domy czy samochody da się to ponaprawiać, jednak las miał ok. 80 lat. To jest okres, w którym on wyrośnie z powrotem – mówił sołtys. Kilka godzin później do pomocy przy udrożnieniu rzeki do Rytla skierowano wojsko.

Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

Na terenie Rytla padło 12 słupów wysokiego napięcia. Jak powiedzieli sołtysowi energetycy, koszt postawienia jednego takiego słupa to ok. 400 000 zł. Oprócz tego padło ponad 60 słupów średniego napięcia. – Jeżeli ktokolwiek posiada agregat, to bardzo prosimy o pomoc. Można go przywieźć do ośrodka kultury w Rytlu – apeluje sołtys.

„GAŁĘZIE BIŁY O OKNA”

Następnie odwiedziliśmy kolejne miejscowości w powiecie chojnickim, m.in. wsie Leśno, Zalesie i Lubnia.

– Straty są wielkie. Ze stodoły zerwano dach, baliśmy się, że bydło nie przeżyje. 5 hektarów kukurydzy wysokiej na 3 metry leży. W stodole było 10 ton zboża, a wody po kolana. Teraz można to tylko wywieźć na drogę – mówi nam pan Edmund ze łzami w oczach. Nawałnica zastała go w domu. Gdy wybiegał na zewnątrz, żeby ratować swoje gospodarstwo, skręcił biodro.

lubniaFot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

– To było straszne. Domy zalewało. Woda lała się przez plastikowe okna. Meble były zalane. Huk tych spadających drzew… Drzewo spadło nam 3 metry od domu. To było pulsujące światło i szum. Gałęzie biły o okna – mówi pani Barbara. Na całej szerokości jej posesji leżały przewody z powalonego słupa średniego napięcia.

– W piątek, gdy to się stało, mieliśmy polterabend (kaszubska tradycja tłuczenia szkła przed ślubem – przyp. mro), byliśmy w namiocie. Gości udało się uratować, ale namiot zmiotło. Zepsuło siostrze jej auto. Zniszczyło elewację, spadły dachówki, mamy zalany sufit. Trzeba odmalować pokoje, wymienić panele, kupić nowe dachówki, położyć nową papę na altanie. Bardzo sobie pomagamy, wspieramy się, bo inaczej nie można – mówi nam mieszkanka Leśna. Ślub planowany był na wtorek. – Sala weselna też będzie „na agregatach”.

„WSZYSTKO ROZBIJAŁO SIĘ O NASZ DOM”

Jeszcze większe zniszczenia były w Trzebuniu w gminie Dziemiany. Nasz reporter Grzegorz Armatowski był tu już w nocy z piątku na sobotę i obserwował akcję ratowniczą strażaków. Kilka wsi było zupełnie odciętych od świata, nie tylko nie było w nich prądu i wody, ale nie można było również do nich dojechać. Gdy w poniedziałek dotarliśmy na miejsce, drogi w większości były już udrożnione, choć niełatwe do przejazdu.

Jeden z miejscowych rolników pokazuje miejsce, w którym stały dwie wysokie lipy. Po drzewach nie było widać śladu. – Od sąsiadów przeniosło na nasze podwórko cały chlew. Wyrwało kawałek stodoły. Nie ma dachu. Wiatr przeniósł zabudowanie sąsiadów nawet 100 metrów dalej. Czegoś takiego nigdy u nas nie było, nasi dziadkowie mają ponad 80 lat i mówią, że czegoś takiego nie pamiętają.

trzebunFot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

– Wszystko rozbijało się o nasz dom. 100 metrów dalej leżały kawałki blachy, pustaków, eternitu – dodaje jego brat. – W piątek, gdy to się stało byliśmy w domu, schowaliśmy się w piwnicy. Trzeba było trzymać okna, bo czułem opór wiatru od zewnątrz. Woda dostawała się do środka. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, mało co było widać, oprócz powalonych drzew. Rano byliśmy przerażeni. W Trzebuniu nie ma już lasu. To nie jest ta wioska co kiedyś.

– Nawet bociany odleciały, to bardzo smutne – mówi ciotka naszych rozmówców. – W tej chwili mamy agregat, którym dzielimy się z sąsiadami, pomagamy sobie, bo trzeba jakoś przetrwać. W ogóle nie wiemy jak żyć. Na polach zboże leży położone na ziemi. Wczoraj własnymi rękami wygrzebywaliśmy kombajn spod zburzonej stodoły, żeby zebrał to, co jeszcze zostało na polu. Już nie ma naszej pięknej wioski i naszych pięknych okolic. Wszystko jest zniszczone. Nie wiem, czy ja mając 50 lat dam radę podnieść się z tego do śmierci. To było najstraszniejsze 20 minut z moim życiu. Mamy wielkie szczęście, że mamy dom.

„NIE LATAJĄ TU JUŻ NAWET JASKÓŁKI”

Na skraju zniszczonego lasu w Trzebuniu jest gospodarstwo agroturystyczne Dzika Zagroda. Gdy w piątek doszło do nawałnicy, było tam ok. 50 osób. Gdy w poniedziałek dojechaliśmy na miejsce, odjeżdżali stamtąd ostatni goście. Sezon letni skończył się tam w połowie sierpnia. Część gości była wtedy w namiotach. Było ich ok. 40. Zniszczony jest las. Wokół pracowali pilarze usuwający zniszczenia. – Wichura zmiatała wszystko. Drzewa łamały się jak zapałki. Ludzie nie zdążyli wyjść z namiotów, gdy drzewa zaczęły padać. Gdy zobaczyli, że nie jest to zwykła burza, zaczęli uciekać do domu. Zdarzyły się obtarcia, ale nikt poważnie nie ucierpiał – mówi nam syn właścicieli gospodarstwa.

– Po wszystkim ludzie szukali swoich rzeczy, bo wszystko znajdywało się pod drzewami. W promieniu 5 kilometrów wszystko wygląda jak zmielone przez buldożery. W okolicy widać martwą zwierzynę przygniecioną przez drzewa. W piątek pod nasz dom przybiegały dzikie zwierzęta, lisy, sarny… teraz nie latają tu nawet jaskółki. W naszym domu wszystko jest pozalewane. Czeka nas kapitalny remont. Nie wiadomo, do czego ludzie teraz przyjadą. Goście przyjeżdżali do nas, żeby odpocząć blisko lasu, a teraz mamy tu największą łąkę w okolicy. Nie wiemy, czy następny sezon w ogóle się dla nas zacznie. Nie wiemy, czym zachęcić turystów, żeby do nas przyjechali. Pół kilometra od nas jest dom, do którego nie ma dojazdu. Choć strażacy od piątku próbują udrożnić do dojazd. W czasie nawałnicy biegłem tam, żeby sprawdzić, czy ludzie żyją. Można się do nich dostać tylko pieszo. Niektórzy w okolicy nie mają nawet dachu nad głową.

trzebun2
osadadzika
Na zdjęciu syn właścicieli ośrodka Dzika Zagroda z autorem. Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

Jak mówi syn właścicieli, prąd może wrócić w październiku. – Trzeba będzie nauczyć się żyć bez tego przez jakiś czas, bo nie ma innej możliwości. Cieszymy się z tego, że żyjemy i że dom stoi, choć uszkodzony. Żywność przygotowana na kolejnych gości nie nadaje się do niczego. Mieliśmy turystów zapewnionych na cały sezon grzybobrania, teraz nie mamy ani gdzie ich przenocować, ani jak zapewnić dostępu do prądu, ogrzewania czy wody, dlatego musieliśmy odwołać gościnę. Przyjeżdżali do nas goście z różnych części Polski, a nawet zza granicy – dodaje.

Choć mieszkańcy Trzebunia sami mają zniszczone domostwa, to starają się pomóc strażakom nawet w prosty sposób, dostarczając im wodę pitną.

ZNISZCZONE LASY NAD MAUSZEM

Z powiatu kościerskiego pojechaliśmy do kartuskiego. W położonej tam gminie Sulęczyno, która co roku jest odwiedzana latem przez rzesze turystów oraz w sąsiedniej gminie Lipusz zniszczenia leśne są największe w całym regionie. W Nadleśnictwie Lipusz wiatr powalił ponad 2 mln metrów sześciennych drewna. Bezpośrednio do samego Sulęczyna nie można było wjechać z żadnej strony. Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej musieli udrożnić wszystkie wyjazdy z miejscowości. Leśna droga wokół Jeziora Mausz była zablokowana przez powalone drzewa. Po wysokim lesie latem chętnie odwiedzanym przez grzybiarzy zostały już tylko szczątki drzew. Zrujnowane są niektóre letnie ośrodki wypoczynkowe nad jeziorem we wsi Kłodno. Część dachu kościoła w Grabowie została zniszczona przez drzewo.

mauszFot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

„METALOWE ELEMENTY WBIJAŁY MI SIĘ W SAMOCHÓD”

W jednym z uszkodzonych ośrodków nad Jeziorem Mausz trwa letni obóz dla dzieci i młodzieży. – Mieliśmy wtedy biwak, myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze, ale po chwili zobaczyliśmy, że żywioł przychodzi bliżej. Zbieraliśmy nasze rzeczy dziewczyny poszły przodem, a cztery osoby, w tym ja, wzięliśmy jedzenie i koce i schroniliśmy się w ośrodku – mówi nam jeden z obozowiczów.

– Mieliśmy wtedy dzieci poza ośrodkiem. Gdy zaczęło padać, sprowadziliśmy dzieci do ośrodka, osobiście je ściągałem swoim samochodem. To trwało do momentu, kiedy jeszcze coś widziałem, później widoczność była zerowa. Gdy wiatr się uspokoił, wszyscy byli już w budynku – mówi nam wychowawca wycieczki. – Czułem ogromny strach, w życiu czegoś takiego nie przeżyłem. Jechałem swoich samochodem, a metalowe elementy wbijały mi się w samochód. Telefonów od rodziców prawie nie było przez brak zasięgu, ale kontakt z nimi był, bo poinformowaliśmy na naszej stronie na Facebooku, że dzieci są bezpieczne, a ośrodek jest cały. Nie było sygnałów, że chcą zabierać dzieci, bo po nawałnicy już nic nam nie groziło. Ośrodek szybko zadbał o prąd i wodę.

mausz2
mauszzzz
Na zdjęciu reporter Radia Gdańsk Grzegorz Armatowski ze starostą kartuskim Janiną Kwiecień, wójtem gminy Sulęczyno Bernardem Gruczą i komendantem OSP w Sulęczynie Andrzejem Rodą w ośrodku nad Jeziorem Mausz. Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

„POLACY POTRAFIĄ SIĘ ZESPOLIĆ W NIESZCZĘŚCIU”

W trakcie piątkowej nawałnicy sulęczyńscy strażacy do dwóch osób rannych musieli płynąć przez jezioro łodzią motorową. Były to dwie nastolatki, jedna z nich miała połamane nogi. Nastolatki zabrało pogotowie. Strażakom z Sulęczyna pomagali koledzy z innych powiatów. – Śpię w remizie strażackiej godzinę lub dwie i pracuję dalej – mówi Andrzej Roda, komendant OSP w Sulęczynie. – Jestem bardzo wdzięczny kobietom, które w Sulęczynie przygotowują jedzenie dla wszystkich strażaków. Zgłaszają się do nas ludzie, turyści z Poznania czy z Warszawy i chcą pomagać. My Polacy, gdy jest nieszczęście, potrafimy się zespolić. Straż ma pomagać i to jest nasze zadanie.

O sprawie dużo się mówi w mediach. Na naszej antenie czy w ogólnopolskich telewizjach. Niektórzy odbiorcy wiadomości mają już tego dość, czemu dają wyraz w komentarzach internetowych. Jednak dla ludzi, których dotknęła tragedia, to nie tylko sprawa, którą przez jakiś czas będą żyły media. Wielu ludzi być może niedługo o tym zapomni, jednak tysiące poszkodowanych przez nawałnicę muszą wygrzebać się z traumy i nauczyć się żyć na nowo, niekiedy odbudowując dorobek całego życia.

Rafał Mrowicki
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj