Tworzyła kremy antysmogowe, kiedy o smogu w Polsce nikt jeszcze nie słyszał. Wywiad z Hanną Łopuchow

femi2

Żartuje, że przy obecnym zalewie firm z kosmetykami naturalnymi czuje się „dinozaurem” branży. Gdy ona zaczynała, w Polsce nie było żadnej innej firmy produkującej kosmetyki naturalne. Nikt nie myślał, że dobry preparat można zrobić bez konserwantów, silikonów i barwników. Poznajcie Hannę Łopuchow, założycielkę marki Femi.

Posłuchaj rozmowy z Hanną Łopuchow:

Filia marki znajduje się w rodzinnym domu w gdańskiej dzielnicy Strzyża. Z przestronnego holu jedne drzwi prowadzą do siedziby, drugie do części mieszkalnej. W pierwszej znajduje się gabinet, dokąd zaprasza nas Hanna. Pomieszczenie w niczym nie przypomina sterylnego laboratorium absolwentki farmacji – kolorowe ściany przyozdobione obrazami, drewniane meble w stylu vintage, na stole taca z flagowymi produktami Femi: różanymi kremami, odmładzającymi serum do twarzy, olejkami do ciała. Każdy z nich w charakterystycznym opakowaniu ze złotymi nadrukiem.

EKSPERYMENTY W LABORATORIUM

Kto by pomyślał, że prawie trzy dekady temu zaczęło się od kremu wyprodukowanego z alg. Wówczas Hanna Łopuchow jako świeżo upieczona magister farmacji postanowiła stworzyć produkt, którego jeszcze nie było. Jak mówi, lubi próbować nowego, i „trochę się pomęczyć”. Zawierające mikroelementy algi pozyskała z zagranicy i zaczęła eksperymentować z surowcem. – Myślę dość twórczo, wpadło mi do głowy, że pochodzimy z oceanu, że mamy podobny skład co woda. Chciałam, żeby było to coś otulającego dla skóry – tłumaczy.

Krem z linii Citisime. Fot. facebook.com/ChBelle

Od początku pracowała profesjonalnie. W laboratorium przy pomocy fachowej aparatury wnikliwie odmierzała każdy składnik. Dziś, po latach praktyki wie już, że produkcja kosmetyku to praca dla cierpliwych. Tworzenie nowego kremu trwa średnio 4-5 lat. 

DWA PLUS DWA TO NIE CZTERY

Bazą jest koncentrat wody różanej, która jest antyoksydantem. Do tego Łopuchow dodaje naturalną witaminę E. Myślenie o kremie zaczyna od rośliny. Gdy jakaś ją zainteresuje, zaczyna się zastanawiać jakie działanie miałaby na skórę. – Szukam składników, rozkładam na czynniki chemiczne, patrzę na stężenia – wylicza. – Polegam na synergizmie. W przyrodzie dwa dodać dwa to nie cztery.

Najlepszym składnikiem kosmetyków są rośliny, które nie były poddane działaniom człowieka, pryskane sztucznymi nawozami. W naturalnych warunkach dostosowują się do warunków pogodowych i przez to wytwarzają najwięcej substancji odżywczych. – Taka roślina jest cenna. A te, które podlewał człowiek są nieco „rozleniwione” – tłumaczy.

ANTYSMOG

W rozwoju marki pomogły też klientki, które przychodziły do farmaceutki z różnymi problemami skórnymi. Kolejne receptury przygotowywane były więc pod konkretne schorzenia. – Chciałabym, żeby kobieta używała krem ku swojej radości, a nie złościła się, że to coś, co nie spełnia jej oczekiwań. My, farmaceuci jesteśmy od tego, żeby tłumaczyć, dlaczego niektóre substancje działają – mówi. – Skóra wchłania toksyczne substancje z otoczenia, czego skutki mogą pojawić się nawet dopiero po kilku latach. Dlatego wszystko co na siebie nakładamy, powinno być zdrowe.

femi3Linia Rose. Fot. materiały prasowe Femi

Ona pół żartem mówi, że kremy antysmogowe tworzyła zanim na smog w Polsce mało kto zwracał uwagę. Bo dobry krem, jak wyjaśnia, powinien chronić przed tym co niezdrowe w środowisku – wolnymi rodnikami, metalami ciężkimi i działać przeciwzapalnie. – Takie kremy robię od 15 lat, a teraz to modne – uśmiecha się. Takim produktem jest na przykład linia Citisime, stworzona z myślą o „miejskiej dziewczynie” Algi zmieszano w nim z ekstraktem z jagód z bażyny czarnej, rośliny pochodzącej z koła polarnego.

KOBIETA SPEŁNIONA

Klientka Femi to kobieta luksusowa, świadoma siebie i potrzeb swojego ciała. Kobieta, która woli mieć jeden dobry produkt zamiast kilkunastu o gorszym działaniu. Produkty tworzone przez Łopuchow do tanich nie należą, ale jak przekonuje farmaceutka – warto zainwestować w jakość. W jej przypadku ceny są odzwierciedleniem droższego, starannie wyselekcjonowanego surowca i wieloletniej pracy, którą włożyła w produkt. Unika reklamy, której – jak mówi – „koszta mogą znacznie zawyżyć cenę produktu, który wcale nie jest tyle wart”.

Hanna Łopuchow zaraża optymizmem, bije od niej wewnętrzny spokój. Czuć, że jest kobietą spełnioną, zarówno zawodowo jak i rodzinnie (ma dorosłe dzieci, syn pomaga jej w prowadzeniu firmy). Wciąż się rozwija – czyta lektury o ziołolecznictwie i roślinach, pisze książki i felietony, a witalność pomaga jej zachować picie wody z dodatkiem kardamonu. – Bo na roślinach można polegać – podsumowuje.

Dominika Raszkiewicz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj