Pasja, wielki talent i kłody rzucane pod nogi. Tuse o muralach uśmierconych przez biurokrację [WYWIAD]

tuse1

Jego murale i graffiti wrosły w gdański krajobraz, stając się jego nieodłączną częścią. Są powszechnie podziwiane, chętnie fotografowane, a każdy kolejny budzi niemałe poruszenie wśród mieszkańców. Okazuje się jednak, że gdyby nie nadmierna biurokracja i nadgorliwość niektórych urzędników, to jego prac w przestrzeni miejskiej byłoby więcej.

Zdawałoby się, że każde miasto byłoby gotowe „bić się” o takiego mieszkańca. Tuse zamienił dziesiątki poniszczonych ścian i murów w dzieła sztuki, tworząc miejsca ciekawe, które często wyznaczają szlaki spacerowe mieszkańców. Co więcej, większość prac tworzy z własnych pieniędzy, a mimo to nie zawsze dochodzi do ich ostatecznej realizacji. Problemem okazuje się nieposzanowanie jedynego warunku artysty, a więc braku ingerencji w autorski projekt.

„MOŻE ZMIENIĆ TO ALBO TAMTO”

Z Piotrem Jaworskim rozmawialiśmy o tym, jak wygląda jego współpraca z osobami decyzyjnymi, o projektach, które nie powstały i o tym, co by zmienił w podejściu miasta do street-artu.

– Współpracę z władzami, zarówno na szczeblu wojewódzkim jak i miejskim, oceniam słabo. Zmagam się z tym od lat. Pomimo tego, że jestem w jakimś sensie rozpoznawalnym artystą, wykształconym na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, miałem przyjemność reprezentować Polskę na zlocie miast Hanzy w Herford, to w żaden sposób nie ułatwia mi to współpracy z miastem. Wiąże się to z ogromną biurokracją. Trzeba przedstawić projekt, później zaczynają się rozmowy ze wspólnotami, później pojawia się plastyk miejski, następnie konserwator miejski. W pewnym momencie zaczynają się dyskusje i komentarze na temat tego, jak to ma wyglądać, słyszę, żeby „może zmienić to albo tamto” – mówi w rozmowie z nami Tuse.

Jeden z murali Tuse we Wrzeszczu, który wykonał wspólnie ze swoim przyjacielem Titosem
(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– Moje projekty są ogólnie znane, wiadomo, że nie zawierają kontrowersyjnych treści. W momencie, w którym proponuję wykonanie muralu na swój koszt, na ścianie, która wymaga naprawy lub odświeżenia, bo jest popisana i pobazgrana, osoby, które siedzą na pewnych stołkach, w mojej opinii wykorzystują swoje pięć minut i zaczynają próbować wtrącać swoje trzy grosze. W sytuacji, w której jestem sponsorem tej ściany, jest to nie na miejscu – dodaje.

„PANU PREZESOWI NIE PODOBA SIĘ JEDEN Z KOLORÓW”

Piotr Jaworski mówił nam także o pracach, które nie powstały ze względu na chęć ingerencji w jego projekt. Jeden z takich murali miał być namalowany przy ulicy Miszewskiego we Wrzeszczu, na terenie należącym do SKM.

– Dostałem informację zwrotną z SKM, że panu prezesowi nie podoba się jeden z kolorów, że mam wytłumaczyć, dlaczego jest różowy, że podpis „Tuse” też nie może tak wyglądać. Moje kolejne maile z pytaniami się odbijały, więc komunikacja się zakończyła. Finał jest taki, że ściana do tej pory jest obryzgana, porysowana, w zaciekach. Natomiast mural zrealizowałem w innym miejscu. Pomijam to, że robię to za swoje pieniądze i taki układ powinien być odpowiedni, ale, jak widać, nie jest – mówi Tuse.

INGERENCJA OSÓB NIEKOMPETENTNYCH

– Dochodzi do sytuacji, w których osoby niekompetentne ingerują w moje projekty. Inaczej to wygląda jeżeli robię zlecenie dla pana X, który chce pomalować swój budynek i płaci za realizację, wtedy możemy dyskutować o użyciu koloru różowego – kwituje.

– Zdarza się tak, że ściany, na których proponowałem projekty, do tej pory są popisane słowami na „d” i wyznaniami do Lechii. W momencie, w którym ktoś zaczyna ingerować w mój projekt, zaczynamy mieć ze sobą nie po drodze – dodaje.

tuse2

Mural poświęcony Zbigniewowi Wodeckiemu we Wrzeszczu
(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

„NIE MIAŁEM SIŁY NA CZEKANIE”

Sporo zamieszania było także przy realizacji muralu Brunona Zwarry. Początkowo miał być on znacznie większy, ale po drodze pojawiło się sporo problemów.

– Prawie dwa lata trwała akcja ze Stowarzyszeniem Biskupia Górka. Pan prezydent trzy razy odmówił nam grantów, później musieliśmy ze wspólnotą załatwić odpowiednią ścianę, na to pojawił się konserwator, który twierdził, że powinno to być namalowane w innych kolorach. Finalnie do tej realizacji nie doszło. Ściana miała być duża na pięć pięter, ale niestety na ten moment nie ma możliwości, żeby to zasponsorować i jeszcze walczyć z pozwoleniami. Dzięki PKM-ce mogłem to zrobić na przęśle przy Strzyży, no i ten mural oddolnie powstał. Niektórym się nie podobało, że zrobiłem to sam, ale już nie miałem siły na czekanie i popychanie tego dalej – przyznaje artysta.

tuse3

Mural Brunona Zwarry na widukcie PKM
(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– O wiele fajniej, gdy to się dzieje oddolnie, gdy nikomu nic się nie mówi, ktoś następnego dnia przechodzi obok i widzi, że ten obrazek funkcjonuje. Tak to ma działać. Dla mnie odbiorcami tego są zwykli ludzie, nie zamknięte kasty artystów – dodaje Tuse i jednocześnie przyznaje, że z czasem coraz bardziej zaczyna rozumieć, że nie każdemu odpowiada ta forma sztuki. – Są ludzie, którzy wolą szare ściany, mają do tego prawo, nie każdemu musi się to podobać – zaznacza.

„TRZEBA DZIAŁAĆ, A NIE IŚĆ POD PRĄD”

Tuse pytaliśmy także o to, czy miasto zapewnia jakiekolwiek możliwości twórcom street-artu. – Nie wydaje mi się. Mogłoby być lepiej, ale szkoda czasu na walkę z tym – odpowiada. – Trzeba działać, a nie iść pod prąd. To jest jak z pozyskiwaniem pieniędzy albo pozwoleń od miasta. Większość moich ostatnich projektów jest realizowanych z mojego budżetu albo środków osób, które mnie wspomagają. Wolę to zrobić za swoje pieniądze niż prosić. Mogę tak, bo to moja pasja. I tak maluję, więc mogę namalować coś w miejscu często uczęszczanym. Nie ukrywam, że lubię to robić, a dodatkowo pracuje to na mnie. Żyję z komercyjnego malowania, ludzie widzą tego projekty, dzięki temu mam zlecenia – podkreśla.

dostusos

Blues Brothers na jednym z murali we Wrzeszczu
(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Piotr Jaworski mówił o tym, co by zmienił w podejściu gdańskich urzędników. – Więcej otwartości, więcej ludzi, którzy chcą pomóc. Sam się odbiłem kilka razy od zrobienia za darmo projektu, który normalnie kosztowałyby 15-20 tys. zł, bo ktoś miał swoją wizję. Tam jest chyba za dużo ludzi, każdy boi się podejmowania decyzji i nie idzie to najlepiej – przyznaje.

SZANSA NA UNIKNIĘCIE POMAZANYCH ŚCIAN

Zdaniem malarza graffiti niektórych napisów, oszpecających elewacje, można by było uniknąć, tym samym dając możliwość rozwoju młodym twórcom. – Cały czas powstają nowe osiedla. Można by było nakłonić deweloperów, aby każde osiedle, które np. dostaje plac zabaw dla dzieci, miało małą ściankę, na której każdy może coś namalować. W pewnym sensie byłoby to przeciwdziałaniem tym głupim, pojedynczym napisom młodych ludzi, którzy chcą pierwszy raz wziąć w rękę puszkę lub pędzel. To by było tańsze, niż ciągłe zamalowywanie elewacji. Na pewno tego brakuje w Gdańsku, gdyby było więcej powierzchni, np. długich ścian, na których ludzie mogą robić, co chcą, to byłoby lepiej – mówi.

„PRZESTAŁEM WALCZYĆ Z MIASTEM”

Artysta przyznaje, że ma dosyć walki z biurokracją. Najchętniej porozumiewa się z prywatnymi właścicielami. – Przestałem walczyć z miastem. Większość ścian, które znajduję, znajduję oddolnie, dogadując się z prywatnym właścicielem. Często ludzie pytają, dlaczego chcę zrobić to za darmo, gdzie jest haczyk, dlaczego chcę wydać swoje pieniądze, po czym zaczyna się narzucanie pomysłu, np. właściciel pobliskiej cukierni prosi, żebym namalował pączki na ścianie. Wtedy to już zaczyna być zleceniem, a nie oddaniem mi ściany, którą robię na własny koszt – tłumaczy.

Tuse podkreśla, że jednak zdarzają się miłe wyjątki. Artysta bardzo chwali sobie pomoc Pauliny Borysewicz ze spółki Gdańskie Nieruchomości. Podkreśla, że w dużym stopniu ułatwia mu znajdywanie miejsc do malowania.

POSZUKIWANIE WOLNYCH PRZESTRZENI

Jak się okazuje, Piotr Jaworski cały czas szuka przestrzeni, na których mogłyby powstać kolejne prace

– Jeżeli ktoś ma jakieś przestrzenie lub elewacje, które można pomalować, takie w sensownych miejscach, jak szlaki komunikacyjne lub miejsca rekreacyjne, to chętnie się temu przyjrzę. Cały czas szukamy nowych lokalizacji – podkreśla.

Z Tuse najlepiej skontaktować się pisząc maila na adres: tuse@tuse.pl. Jak zdradza artysta, niebawem powstaną kolejne murale. Wszystkie jego prace można zobaczyć za pomocą strony internetowej >>> TUTAJ.

tuse4

Kolejny mural Tuse w Nowym Porcie
(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

TWORZY OD PONAD DWÓCH DEKAD

Tuse, czyli Piotr Jaworski, to popularny i niezwykle aktywnie działający gdański artysta street-artowy, absolwent malarstwa i grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Od ponad dwóch dekad tworzy w miejskiej przestrzeni w swoim rozpoznawalnym stylu. Najbardziej znany jest z dużych produkcji z fotorealistycznymi portretami, ale swoje płótna graffiti wystawiał także na wystawach indywidualnych i zbiorowych.

Maksymilian Mróz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj