Polskie porty „nie podjadają sobie tortu”. Kazimierz Koralewski: musimy nadążać za gospodarką

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

W drugiej debacie w ramach II Forum Morskiego Radia Gdańsk udział wzięli Łukasz Greinke, prezes zarządu Portu Gdańsk, Krzysztof Urbaś, prezes zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście S.A oraz Kazimierz Koralewski, wiceprezes zarządu Morskiego Portu Gdynia. Ten ostatni mówił m.in. o perspektywach rozwoju zarządzanego przez siebie przedsiębiorstwa, Drodze Czerwonej i wewnętrznej konkurencji między polskimi portami.

Pierwszą kwestią, jaką poruszono w ramach debaty, była zmieniająca się sytuacja na światowym rynku w związku z wojną na Ukrainie i skutkami pandemii COVID-19. – Port w Gdyni jest portem uniwersalnym, charakteryzuje się bardzo szerokim spektrum przeładowywanych towarów. Obsługuje w większości naszą narodową gospodarkę. Cieszę się, że w związku z kryzysem ukraińskim pojawili się klienci ze Słowacji, Czech, Węgier, a także z samej Ukrainy, którzy pytają o możliwości transportu towarów przez port w Gdyni. Rokowania, jeśli chodzi o wolumen przeładunków, są dobre. Widzimy możliwości nowych kontaktów i kontraktów – stwierdził z optymizmem Kazimierz Koralewski. – Staramy się poszerzyć infrastrukturę. Jeśli chodzi o przeładunek, liczy się czas, więc trzeba poszerzyć prace składowe. Kiedyś Gdynia przeładowywała więcej masowych ładunków. Kiedy pojawia się okoliczność, że trzeba będzie przeładować więcej węgla, zboża czy paszy, w obydwu kierunkach, trzeba powiększyć zasób magazynowania. Z naszej pierwszej kalkulacji wynika, że mamy jeszcze 30-procentową rezerwę, jeśli chodzi o tego typu ładunki. Jeżeli będzie perspektywa ich zwiększenia, to port w Gdyni temu podoła. Barierą zawsze jest dostęp od strony lądu, a więc to, na jakim etapie są prace na kolei czy drogach, bo towar trzeba jakoś do portu dowieźć. Natomiast plan inwestycyjny, który prowadzimy w Gdyni od wielu lat, rokuje zawsze na plus. Nie jest tajemnicą, że cały wieloletni plan to już 6 miliardów złotych. Nasza strategia rozwoju wpisuje się w te trendy, które w tej chwili obserwujemy w tych logistycznych problemach, które pojawiły się w gospodarce z Rosją, Ukrainą czy Białorusią. Jeśli zmienią się kierunki transferów ładunków, to nasz port będzie gotowy od strony wody, ponieważ zaawansowane są już prace pogłębieniowe i w przyszłości jeszcze bardziej poprawi to możliwości przyjmowania większych statków – zadeklarował.

Zarządcy portów z optymizmem wypowiadali się o planach i przyszłości zarządzanych przez siebie jednostek. Od radosnego tonu nie odbiegał Kazimierz Koralewski. – Do optymizmu prezesa Greinke dołożę kolejną dawkę optymizmu płynącą z Gdyni. Polskie Linie Kolejowe zainwestowały już kilka miliardów w unowocześnienie bazy torowej. Szacuję, że to już przynajmniej 1,5 miliarda złotych na terenie samego portu, czy to w Gdańsku, czy w Gdyni. W związku z tym już dziś mamy zwiększone naciski na oś, możemy przyjmować cięższe pociągi, dłuższe składy, unowocześniliśmy podejście tych pociągów na tory kolejowe w basenach portowych. Ta inwestycja jest jeszcze nieskończona i pewnie to jest wąskie gardło, bo trudno pomieścić wszystkich na torach odstawczych u nas w porcie, ale to poprawia się z miesiąca na miesiąc i w efekcie da to taką perspektywę, że od strony kolejowej poczujemy się bezpieczni. Na teren portu wprowadzimy więcej składów, a to ułatwi rozładunki, przyspieszy obieg towaru statek-ląd – przewidywał.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Zauważył, że do rozwoju portu w Gdyni niezbędna jest Droga Czerwona, w której sprawie niedawno podpisano kolejne umowy, przyspieszające jej realizację. – Większość ładunków w łańcuchu logistycznym statek-ląd rozwozi się w transporcie kołowym. Drogi muszą w większości utrzymywać ten ciężar. Droga Czerwona jest rozwiązaniem wielu problemów dostępu do portu. Niweluje ryzyka związane z Estakadą Kwiatkowskiego, która była zbudowana przed wielu laty i nie ma już takich parametrów nośności. Pojawiające się tam awarie złączy eliminują niektóre pasy ruchu, w związku z tym pojawiają się kongestie. Droga Czerwona jest więc elementem absolutnie niezbędnym do rozwoju portu. Pamiętajmy też, że dla Gdyni pojawią się przy tym nowe osie dostępu, jeśli chodzi o linie kolejowe – linia 201 Kościerzyna-Bydgoszcz, przedwojenna magistrala węglowa, będzie przebudowana i to będzie parametr, który dobrze rokuje na przyszłość. Będą też nowe osie kolejowe związane z Centralnym Portem Komunikacyjnym. Nowe linie kolejowe, nowe trasy – to będzie trzecia oś, która zupełnie odrębnie dojdzie do portu w Gdyni, w związku z czym nie będziemy przeciążać trasy, która obsługuje również Gdańsk. Ta perspektywa docelowo pomoże tu, w Trójmieście, obsłużyć również porty, które się rozwijają, wychodzą w morze, budują się porty zewnętrzne. Przepustowości od strony lądu będziemy potrzebowali coraz więcej i Droga Czerwona jest jednym z tych elementów, który temu celowi służy. To nadzieja, na którą gdynianie czekali od lat. Weszło to już w fazę projektowania, więc wszystko przed nami – uspokajał Koralewski.

Co trzeba zrobić, by jeszcze umocnić swoją pozycję na świecie? – Są sygnały, które świadczą o tym, że Chiny przerwały kolejowy szlak przez Rosję i w tej chwili testują nowy szlak przez Morze Kaspijskie i Czarne. Nie jest to szybki szlak, więc ta konkurencja będzie raczej ze strony portów zachodnich, z którymi konkurujemy od zawsze. Jeżeli my przystosujemy nasze porty do zawijania większych statków, możemy liczyć na to, że jesteśmy konkurencyjni w stosunku do portów zachodniej Europy i dzięki temu możemy obsługiwać kierunek chiński bezpośrednio w Polsce. Tu wpływają wówczas podatki, opłaty z cła, w związku z czym budżet państwa się bogaci i możemy dzięki temu liczyć na kolejne finansowanie następnych inwestycji – przekonywał.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– Nie można lekceważyć inwestycji chorwackich czy węgierskiej w tych korytarzach transportowych, które również my chcemy opanowywać. Kluczem będą inwestycje, które już są zaplanowane w tzw. Bramie Morawskiej. Szybkość przemieszczania się pociągów na terenie Polski, to, do czego zmierzamy, to będzie właśnie ten element konkurencyjny, który pozwoli polskim operatorom w polskich portach odbierać ładunki. Szybkie przemieszczanie się pociągów i samochodów w Polsce będzie tym elementem, którym nasi operatorzy będą mogli konkurować w odbieraniu ładunków z Adriatyku czy Morza Czarnego. Inwestycji innych krajów nie można lekceważyć, trzeba tam patrzeć, ale polityka rządu idzie w tym kierunku, by zrównoważyć rozwój. Jest poprawiany dostęp do portów polskich, a jednocześnie Brama Morawska to nowe linie kolejowe, które otwierają wąskie gardła na kierunku północ-południe – wskazał Koralewski.

Nie ma też obaw o to, że rozwój jednej jednostki zaszkodzi innej. – Na ubiegłorocznym spotkaniu w Szczecinie któryś z ekspertów Komisji Europejskiej zapytał mnie, jak poradzimy sobie z wewnętrzną konkurencją między polskimi portami. Skoro wszystkie się rozwijają, to jak ze sobą konkurują? Odpowiedziałem, że mamy to szczęście, że rośnie polska gospodarka, że nie musimy ze sobą konkurować, tylko nadążać w naszym rozwoju z odpowiedzią na potrzeby polskiej gospodarki. To jest ten nasz potencjał. Zachodnia Europa widzi to w innym świetle, a my jesteśmy w fazie szybkiego rozwoju. Coroczne wzrosty w przeładunkach świadczą o tym, że rynek dyktuje nam potrzebę i nie ma takiego etapu, żebyśmy wzajemnie podjadali sobie kawałki tego tortu – stwierdził.

A jak na kondycję gdyńskiego Portu wpłynie transformacja energetyczna? – Myślę, że również odciśnie piętno na terenach okołoportowych. Już teraz przeładowujemy elementy farm wiatrowych, które idą w stronę lądu, bo tam są montowane. Przyszłością jest instalacja fabryk, które będą produkować elementy do morskich farm wiatrowych, które mają się pojawić na Bałtyku. Słyszeliśmy o takich zamiarach, liczymy też na to, że będzie to również w okolicy gdyńskiego portu. Byłoby to dogodne miejsce, są dostępne tereny, gdzie taka produkcja mogłaby się pojawić. To również przyszłość dla naszych portów – podsumował.

mrud

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj