Mężczyzna z porażeniem mózgowym napisał książkę… nosem. Niedawno ukazała się drukiem

(Fot. Facebook./Przemysław Kondratowicz)

Przemysław Kondratowicz ma 41 lat. Od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe i napięcia mięśniowe, które ciężko opanować. Porusza się na wózku inwalidzkim i, mimo choroby wozi elektrycznym meleksem turystów wokół malborskiego zamku. Niedawno, przy pomocy nosa napisał książkę.

Przemysław Kondratowicz przez chorobę ma problemy z mówieniem. Potrafi za to swoje myśli przelać na klawiaturę komputera przy pomocy nosa. Tak powstała, niedawno wydana przez starostwo malborskie, książka zatytułowana „Pod napięciem. Historia prosto spod nosa, która nie powinna się zdarzyć”.

UDOWADNIA, ŻE WYSTARCZY TYLKO CHCIEĆ

– Zdecydowałem się na napisanie książki, z powodu braku satysfakcjonującej mnie stałej pracy – przekazał Przemysław Kondratowicz. Dodał, że książka jest o cudzych błędach, za które on i jego rodzina ponoszą konsekwencję przez ponad 40 lat. – Książka traktuje także o niemożności mojej samorealizacji z powodu życia „pod napięciem”.

Mama Przemysława, Iwona Kondratowicz powiedziała, że jej syn od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe. – Ma także wysoką spastyczność, czyli napięcie mięśniowe, które bardzo ciężko opanować – wyjaśniła. Dodała, że Przemek po domu porusza się na kolanach i na wózku inwalidzkim. Mimo to na wszystko znajduje jakiś sposób, nawet na samodzielne ubieranie się.

Przemek – jak twierdzi jego ojciec Stanisław Kondratowicz, jest pogodnym optymistą, niezwykle konsekwentnym, upartym i cierpliwym. Te cechy charakteru pozwoliły mu, mimo przeciwności, ukończyć szkołę średnią i studia na Uniwersytecie Gdańskim. – Na egzaminie maturalnym, który zdawał w swojej szkole w II Liceum Ogólnokształcącego w Malborku musiał dyktować nauczycielom wypracowanie i odpowiedzi – wspominała mama Przemysława.

OD NAJMŁODSZYCH LAT KOCHAŁ ŚWIAT KSIĄŻEK

Ojciec Przemysława dodał, że ich syn od zawsze lubił się uczyć i „pochłaniał książki”. – Chciał zdawać na biologię, ale nie mógł, bo nie ma sprawnych rąk – mówił Stanisław Kondratowicz. Później Przemek próbował dostać się na socjologię, ale zabrakło mu punktów. Dostał się na politologię. W 2005 r., kiedy rozpoczynał pięcioletnie magisterskie studia, nie wszystkim się to spodobało. – Był taki jeden profesor, który powiedział, że nie chce mojego syna na studiach. Nawet jeden z egzaminów zorganizował mu na czwartym piętrze, w budynku bez windy – dodaje ojciec Przemka z rozżaleniem.

Po ukończonej edukacji i uzyskaniu tytułu magistra Przemek postanowił zająć się dziennikarstwem społecznym. Swoje teksty publikował na blogu. Próbował również pisać do portali i gazet. Mama Przemka powiedziała, że jego starania „były lekceważone przez wszystkie instytucje do których się zwracał”, więc poradziła mu, żeby napisał książkę.

WBREW WSZYSTKIEMU DO CELU

– Przez całe swoje życie musiałem i nadal muszę szukać alternatywnych sposobów, aby osiągać nawet te cele, które są w zasięgu ręki – wystukał na klawiaturze Przemek w rozmowie z korespondentem PAP. Dodał, że jedynie nosem jest w stanie wykonywać taką precyzyjną czynność, jak pisanie na klawiaturze. – Stukając w klawiaturę nosem osiągnąłem swój cel: napisałem książkę – podkreślał autor.

Za wydaniem książki stoi starostwo powiatu malborskiego. Starosta Mirosław Czapla zdradził, że wydano ok. 500 egzemplarzy za 20 tys. złotych. – Ok. 100 sztuk książki trafiło do wszystkich szkół i bibliotek w powiecie malborskim  – tłumaczył Czapla. Dodał, że Przemek jest prawdopodobnie jedynym człowiekiem na świecie, który napisał książkę nosem. – Przeczytałem ją i dotarło do mnie, że najbardziej narzekają ludzie, którzy są zdrowi, którym nic nie dolega – stwierdził starosta.

Zaznaczył również, że jednostki podległe starostwu malborskiemu wcześniej pomogły Przemkowi i jego rodzicom w zakupie wózka inwalidzkiego.

Książka – jak zdradza mama autora – była pisana przez pięć lat, późną jesienią i zimą, kiedy Przemek siedział w domu. W wakacje wozi meleksem turystów wokół malborskiego zamku. – Wozi ludzi za grosze – tłumaczy Iwona Kondratowicz. I dodaje, że tu nie chodzi o zarabianie pieniędzy ale o „uczestnictwo w życiu społecznym”.

PAP/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj