Konflikt o szpital w Miastku. Zamiast porozumienia, krzyki i oskarżenia na nadzwyczajnej sesji rady miasta

Nie udało się zażegnać konfliktu w szpitalu miejskim w Miastku. Burmistrz i rada nadzorcza nie akceptują planu finansowego prezesa lecznicy. W tle jest zasadność funkcjonowania w Miastku porodówki, która przynosi straty, ale na jej zamknięcia nie zgadzają się władze Miastka.

Część pracowników domaga się odwołania rady nadzorczej, zarzucając przedstawicielom właściciela utrudnianie pracy szpitalowi oraz próbę pozbycia się prezes placówki Renaty Kiempy. O kłopotach lecznicy rozmawiano w poniedziałek na nadzwyczajnej sesji rady miasta w Miastku. Dyskusja była przerywana przekrzykiwaniem się przez strony konfliktu.

KONFLIKT ZAMIAST WYGASAĆ, NARASTA

Rada nadzorcza negatywnie zaopiniowała plan finansowy szpitala w Miastku na ten rok. Prezes Renata Kiempa zapowiedziała w nim, że wyrówna wynagrodzenia pracownikom zatrudnionym na tych samych stanowiskach na etatach i na umowach cywilnych. Różnice sięgają nawet tysiąca złotych na osobę. Na razie podwyżek nie wypłacono, a pracownicy zapowiedzieli, że będą składać wypowiedzenia z pracy jeśli burmistrz nie odwoła rady nadzorczej. Prezes Kiempa tłumaczyła, że z powodu pandemii trudno traktować „jak biblię” plan finansowy opracowany jeszcze w roku 2019 i stąd różnice w dochodach, wydatkach i stratach szpitala.

– Działaliśmy inaczej z powodu pandemii. Wypłaciłam pracownikom medycznym i niemedycznym dodatki covidowe, bo bardzo ciężko pracowali – przekonywała prezes Kiempa. – Nie wszystkie pieniądze z NFZ udało nam się odzyskać. Ja szacuję w tym momencie te pieniądze na kwotę około milion złotych. Strata z powodu m.in. rosnących cen, np. utylizacji odpadów medycznych, których ilość drastycznie wzrosła, to milion osiemset tysięcy złotych.

PRACOWNICY: CZUJEMY SIĘ PRZESŁUCHIWANI

Łukasz Szeliga, przewodniczący rady nadzorczej szpitala miejskiego w Miastku podkreślał, że nie ma zakazu wprowadzania podwyżek. – To nie jest kompetencja rady nadzorczej tylko zarządu – przekonywał Szeliga. – My wyraziliśmy swoją opinię o planie finansowym i zasugerowaliśmy pewne rozwiązania. Chcemy rozmawiać z panią prezes. Nigdy nie otrzymaliśmy żadnego wniosku o udział pracowników w posiedzeniu rady nadzorczej. My mamy funkcję kontrolną i taką sprawujemy w imieniu właściciela. Przy poprzednich podwyżkach pani prezes nas o opinie nie pytała.

Głos zabierali też pracownicy szpitala, którzy grożą odejściem z pracy jeśli burmistrz nie odwoła rady nadzorczej.
– Pytania o to kto podpisywał się pod wnioskiem o odwołanie rady nadzorczej, kto był jego inicjatorem budzą u nas skojarzenia z przesłuchiwaniem – mówili pracownicy. – Jesteśmy zawiedzeni całą sytuacją. Mamy świadomość konfliktu z radą nadzorczą od 2020 roku. Wtedy to po raz pierwszy złożyliśmy wniosek o odwołanie tej rady, ale było to lekceważone, i doszło do tego, do czego doszło.

– My pracownicy szpitala jesteśmy zbulwersowani zachowaniem przedstawicieli rady nadzorczej, która zamiast pomagać rozwijać szpital, torpeduje wszystkie działania prezes – dodała jeden z lekarek ze szpitala. 

PIKIETA W CZASIE SESJI

Przed urzędem miejskim w Miastku pracownicy i mieszkańcy zorganizowali pikietę w obronie prezes Renaty Kiempy. Zdaniem protestujących prezes ma zostać odwołana przez burmistrza Miastka.

Członek rady nadzorczej Jerzy Rejmer podkreślał, że niepokój budzą wyniki finansowe szpitala z ostatniego roku, ale też narastające zobowiązania. – W ubiegłym roku strata szpitala w Miastku wyniosła niespełna 290 tysięcy złotych. W ciągu trzech kwartałów tego roku jest już ponad milion czterysta tysięcy. To jest znacząca różnicą, a ubiegły rok uważam był dla szpitala tak samo trudny – przekonywał Rejmer. – Na ten rok planowano nawet zysk. Niestety zobowiązania spółki na przestrzeni trzech kwartałów wrosły o ponad trzy miliony siedemset tysięcy złotych. Zobowiązania łączne spółki to niemal 33 mln złotych. Należności przeterminowane jakie posiada szpital na koniec września wyniosły ponad dwa miliony złotych. Przeterminowane od ponad 90 dni, 422 tysiące złotych. Mając takie dane finansowe trudno opiniować pozytywnie plan finansowy

Burmistrz Miastka Danuta Karaśkiewicz podkreśla, że liczy na przedstawienie lepszego planu finansowego przez zarząd szpitala. – Nie było tematu odwołania pani prezes. Kwadrans przed sesją odbyło się posiedzenie rady nadzorczej i nic takiego nie nastąpiło – mówiła na sesji burmistrz. – Pani prezes ma plan, który jest nie do przyjęcia. Jako właściciel oczekuję korekty tego planu i będziemy o tym rozmawiać. Podkreślam! Nie ma planów likwidacji szpitala. Nie zgodzę się też na likwidację oddziału położniczo-ginekologicznego. Jesteśmy tak położeni, że pacjentki muszą mieć gwarancję szybkiej pomocy i opieki tu na miejscu. Nie mam planu B. Musimy się dogadać.

SZPITAL OBCIĄŻENIEM GMINY

Przewodniczący rady miejskiej Tomasz Borowski przyznaje, że szpital w Miastku jest sporym obciążeniem dla właściciela, czyli gminy. – Od chwili powstania spółki dofinansowaliśmy szpital kwotą 15 mln złotych. To są poważne pieniądze, które dla takiej gminy jak nasza dużym obciążeniem – mówił przewodniczący. – Ale ponosimy te koszty, bo chcemy żeby ten szpital istniał. Wspieramy go w różny sposób. Zbudowaliśmy ciepłociąg, daliśmy szpitalowi pieniądze żeby się mógł do niego przyłączyć, umarzamy podatek od nieruchomości. Trzeba się bardzo mocno zastanowić jak to możliwe, że w ubiegłym roku strata była wielokrotnie niższa niż w tym roku. Musimy to krok po kroku wyjaśnić.

Zaplanowano kolejne spotkania rady nadzorczej, zarządu, pracowników szpitala oraz samorządu w Miastku. Konflikt trwa.

 

Przemysław Woś / kan

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj